- W jej kieszeni był list. Do ciebie. Przykro mi. - powiedział zdławionym głosem, wręczając mi pomiętą kopertę.
Z zainteresowaniem spojrzałem na napis :
Dla najdroższego Draco.
Zatkało mnie. Jak ona śmiała tak pisać po tym co zrobiła?! Już miałem spalić kopertę ale moja ciekawość zwyciężyła. Rozerwałem pergamin i wyjąłem niedługi list zapisany zgrabnym, znanym pismem.
Kochany,
Mam ogromną nadzieję powiedzieć ci to osobiście ale jeśli to czytasz, oznacza to, że jestem martwa. Nic nie szkodzi.
12 maja dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Z tobą oczywiście. Nawet nie wiesz jak byłam szczęśliwa ale już tedy ignorowałeś mnie więc nie miałam jak przekazać ci tej niesamowitej nowiny. Aloe zacznijmy od początku. Dumbledore poprosił mnie bym wydobyła wszystko co się da z Theodora Notta, który, jak pewnie wiesz, był zaufanym Śmierciożerą. Aby to zrobić wystarczyło napoić go Veritaserum lecz najpierw musiałam go omamić. Pocałowałam go więc ( za co bardzo cię przepraszam ) i umówiliśmy się na sobotę. W piętek dowiedziałam się o ciąży więc na spotkaniu byłam szczęśliwa i promienna. Wszystko poszło gładko, Nott wyśpiewał potrzebne informacje i nie miałam się czym martwić. Nie wiem dlaczego mnie ignorowałeś i obrzucałeś zaklęciami ale wiedz, że bolało. Bolała świadomość, że jeszcze niedawno mówiłeś, że jestem dla ciebie najważniejsza, a chwilę później wyzywałeś od szlam. Bolało to, że nosiłam twoje dziecko, a ty nawet o tym nie wiedziałeś. Jesteś, i zawsze byłeś, dla mnie najważniejszy i nic tego nie zmieni, nawet śmierć.
Nie załamuj się po mojej śmierci. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, by cię wspierać i wspominać nasze najlepsze tygodnie. Ten wspólnie spędzony czas był najlepszy w moim życiu i dziękuję ci za to, nawet jeśli nic cię to teraz nie obchodzi. Dałeś mi szczęście i dziecko, a to najlepsze co mężczyzna może dać kobiecie. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie i będziesz szczęśliwy, tak jak ja byłam z tobą.
Na zawsze Twoja Hermiona
PS. Kocham Cię.
Siedziałem oszołomiony i raz po raz czytałem list. To wszystko było... niemożliwe! Ona była niewinna, wykonywała tylko misje, a ja zachowałem się jak gówniarz i... zabiłem ją. Upadłem z wrzaskiem na kolana, a nagły deszcz zmoczył moje szaty. Zostałem sam, na własne życzenie, a miałem szanse na szczęście. Mogłem być z nią i z dzieckiem, a przez własną głupotę i bezwzględność zostałem bez niczego. Byłem potworem bez serca i sumienia... Zabiłem ją! Z moich trzewi wydarł się ryk wściekłości i żalu przepełniającego moje serce. Jak mogłem...?
* * *
Wiatr porwał starannie napisany list, który wpadł do jeziora i znów uniósł się w powietrze. Litery rozmazały się przez wodę, ale on leciał dalej przez pole bitwy, między rannymi. Na samym końcu klęczał jasnowłosy mężczyzna o szarych oczach i dotykał dłońmi zimnego ciała swojej żony. Odeszła... Zamknął oczy krzycząc w myślach przeprosiny. Nagle na jego kolanach wylądowała przemoczona kartka z rozmazanym tekstem. Na samym końcu Lucjusz zobaczył dwa słowa, które podniosły go na duchu. Podniósł głowę i wyszeptał w niebo :
- Ja ciebie też.
Mężczyzna jeszcze raz spojrzał na pergamin, po czym chwycił różdżkę i przenosząc ciało Narcyzy do innych udał się na poszukiwania syna.
PS. Kocham Cię.
_____________________________________________________________
Miniaturka napisana pod wpływem chwili, bez konkretnego celu. Opublikowana z chęci poznania waszej opinii. Z opowiadaniem posuwam się do przodu, tak samo jak ze zwierzątkiem.
Całusy
Kath<3