piątek, 31 maja 2013

PS. Kocham Cię

Siedziałem wściekły na błoniach ściskając w dłoniach różdżkę. Wokół mnie biegali kolejni czarodzieje, a ranni przenoszeni byli bliżej zamku. Bitwa o Hogwart właśnie się skończyła, Potter wygrał, a ja nie miałem co robić. Mój ojciec od dawna był szpiegiem Zakonu więc byliśmy oczyszczeni z zarzutów ale i tak czułem się... pusty. Z każdą minutą narastało we mnie przeczucie, że popełniłem niewybaczalny błąd, którego będę żałować do końca życia ale dalej, uporczywie trzymałem się myśli, że zasłużyła na to. No bo w końcu to była tylko i wyłącznie jej wina, to ona mnie zdradziła i to jeszcze z Nottem, a to był szczyt chamstwa. Kochałem ją, a ona mnie zdradziła i roztrzaskała moje serce na kawałki. Przez pierwszy tydzień nie mogłem się podnieść, a każdy przedmiot powodował napływ bolesnych wspomnień związanych z nią. Zielony koc, którym przykryłem ją po bitwie na śnieżki, czarny kubek, w którym piła kawę, małe zdjęcie przedstawiające jej radosne oczy, brązowa sowa, w kolorze jej włosów... Tak strasznie bolało... Ale nie byłbym sobą gdybym nie przygotował zemsty. Zaślepiła mnie złość i poczucie krzywdy, a ona na powrót stała się kimś kogo trzeba nienawidzić. Z chwilę, w której pocałowała Theodora, Hermiona Granger przestała dla mnie istnieć. Podczas bitwy walczyła dzielnie, bezlitośnie zabijając kolejnych Śmierciożerców, i choć wiedziała, że będzie miała wyrzuty sumienia nic jej nie powstrzymywało. Tylko ja wiedziałem, że nie przeżyje tej wojny, że zginie... przez moją nienawiść. Rzuciłem Imperiusa na Rockwooda, który w trafił ją Avadą. Biegła w moim kierunku, z wielkim uśmiechem i... miłością w oczach gdy trafił ją zielony promień. Padła bez życia na ziemię, a ja poczułem jak moje martwe serce rozsypuje się na kawałki. Była... martwa. Dopiero wtedy zrozumiałem, co tak naprawdę zrobiłem. Zabiłem ją. Bez litości, zapominając o tych wszystkich, wspólnych chwilach... Siedziałem dalej, czując napływające do oczu łzy. Jak mogłem być aż takim potworem?! Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Potter.
- W jej kieszeni był list. Do ciebie. Przykro mi. - powiedział zdławionym głosem, wręczając mi pomiętą kopertę.
 Z zainteresowaniem spojrzałem na napis : 

Dla najdroższego Draco.

Zatkało mnie. Jak ona śmiała tak pisać po tym co zrobiła?! Już miałem spalić kopertę ale moja ciekawość zwyciężyła. Rozerwałem pergamin i wyjąłem niedługi list zapisany zgrabnym, znanym pismem.

Kochany,
   Mam ogromną nadzieję powiedzieć ci to osobiście ale jeśli to czytasz, oznacza to, że jestem martwa. Nic nie szkodzi.
   12 maja dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Z tobą oczywiście. Nawet nie wiesz jak byłam szczęśliwa ale już tedy ignorowałeś mnie więc nie miałam jak przekazać ci tej niesamowitej nowiny. Aloe zacznijmy od początku. Dumbledore poprosił mnie bym wydobyła wszystko co się da z Theodora Notta, który, jak pewnie wiesz, był zaufanym Śmierciożerą. Aby to zrobić wystarczyło napoić go Veritaserum lecz najpierw musiałam go omamić. Pocałowałam go więc ( za co bardzo cię przepraszam ) i umówiliśmy się na sobotę. W piętek dowiedziałam się o ciąży więc na spotkaniu byłam szczęśliwa i promienna. Wszystko poszło gładko, Nott wyśpiewał potrzebne informacje i nie miałam się czym martwić. Nie wiem dlaczego mnie ignorowałeś i obrzucałeś zaklęciami ale wiedz, że bolało. Bolała świadomość, że jeszcze niedawno mówiłeś, że jestem dla ciebie najważniejsza, a chwilę później wyzywałeś od szlam. Bolało to, że nosiłam twoje dziecko, a ty nawet o tym nie wiedziałeś. Jesteś, i zawsze byłeś, dla mnie najważniejszy i nic tego nie zmieni, nawet śmierć.
    Nie załamuj się po mojej śmierci. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, by cię wspierać i wspominać nasze najlepsze tygodnie. Ten wspólnie spędzony czas był najlepszy w moim życiu i dziękuję ci za to, nawet jeśli nic cię to teraz nie obchodzi. Dałeś mi szczęście i dziecko, a to najlepsze co mężczyzna może dać kobiecie. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie i będziesz szczęśliwy, tak jak ja byłam z tobą.
                                                                           Na zawsze Twoja Hermiona
PS. Kocham Cię.

Siedziałem oszołomiony i raz po raz czytałem list. To wszystko było... niemożliwe! Ona była niewinna, wykonywała tylko misje, a ja zachowałem się jak gówniarz i... zabiłem ją. Upadłem z wrzaskiem na kolana, a nagły deszcz zmoczył moje szaty. Zostałem sam, na własne życzenie, a miałem szanse na szczęście. Mogłem być z nią i z dzieckiem, a przez własną głupotę i bezwzględność zostałem bez niczego. Byłem potworem bez serca i sumienia... Zabiłem ją! Z moich trzewi wydarł się ryk wściekłości i żalu przepełniającego moje serce. Jak mogłem...?


                                         *                 *                  *

Wiatr porwał starannie napisany list, który wpadł do jeziora i znów uniósł się w powietrze. Litery rozmazały się przez wodę, ale on leciał dalej przez pole bitwy, między rannymi. Na samym końcu klęczał jasnowłosy mężczyzna o szarych oczach i dotykał dłońmi zimnego ciała swojej żony. Odeszła... Zamknął oczy krzycząc w myślach przeprosiny. Nagle na jego kolanach wylądowała przemoczona kartka z rozmazanym tekstem. Na samym końcu Lucjusz zobaczył dwa słowa, które podniosły go na duchu. Podniósł głowę i wyszeptał w niebo : 
- Ja ciebie też.
Mężczyzna jeszcze raz spojrzał na pergamin, po czym chwycił różdżkę i przenosząc ciało Narcyzy do innych udał się na poszukiwania syna.

PS. Kocham Cię.

_____________________________________________________________

Miniaturka napisana pod wpływem chwili, bez konkretnego celu. Opublikowana z chęci poznania waszej opinii. Z opowiadaniem posuwam się do przodu, tak samo jak ze zwierzątkiem.
Całusy
Kath<3


czwartek, 9 maja 2013

Domowe Zwierzątko Dracona Malfoy'a

Część III

Rozdział dedykowany Fifiemu. Wiem, że on nie ma pojęcia o tym wszystkim i tak dalej ale Wen dopadł mnie dzięki rozmowie na GG właśnie z nim więc... Oto dedykacja. Krótki bo krótki ale jest.
_______________________________________________________________


Hermiona zaniepokojona niewyraźną miną profesora podeszła do niego i pomachała mu łapą przed oczami. Błyskawicznie się otrząsnął i na wszelki wypadek lekko cofną mimo, że uwierzył dziwnemu stworowi.
- Panno Granger, zaskoczyła mnie pani. Mogę liczyć na jakieś wyjaśnienia? - spytał już zaciekawiony.
Dziewczyna pokiwała głową ale szybko naskrobała coś na pergaminie i spojrzała na drzwi po lewej stronie pokoju.

Czułabym się lepiej, gdybym nie była wystawiona, że tak powiem, na widok publiczny.

Aż wyczuł sarkazm i złośliwość bijącą od tego zdania więc tylko się skyrzwił i ruszył w stronę wejścia do prywatnych komnat. Bestia ruszyła za nim i chwilę później stali już w przytulnym, ciemnym pomieszczeniu. Snape usiadł na fotelu ale Hermiona przezornie wybrała podłogę.
- Wyjaśni mi pani teraz tą chorą sytuację? - spytał zniecierpliwiony.

Tak. Ale mógłby pan zwracać się do mnie po imieniu? Albo samo nazwisko. Trochę mi dziwnie, biorąc pod uwagę, że jestem w ciele dwumetrowej bestii.

Severus ledwo powstrzymał parsknięcie śmiechem na te słowa, w duchu zastanawiając się jak to możliwe, że to właśnie TA dziewczyna się tak wyraża.
- Niech ci będzie Hermiono. - zaczął kładąc nacisk na jej imię. - Jak rozumiem, Draco jest w Hogsmead więc mamy dużo czasu. Zaczynaj.

Tego dnia Śmieciożerca rzeczywiście na mnie napadł ale bez problemu go pokonałam. Tuż przed tym jak go rozbroiłam, rzucił na mnie jakieś zaklęcie i nagle byłam pumą. To moja forma animagiczna ale nie mogłam się przemienić. Poturbował mnie i uciekł, a potem, pod ławką zaleźli mnie Draco i Blaise no i jakoś tak wyszło, że z nim zamieszkałam. No i dziś na eliksirach okazało się, że mogę przemienić  łapę w coś takiego, jak pan widzi. Potem, w dormitorium, zmieniłam się w to co pan widzi, z nadzieją wyartykułowania czegoś zrozumiałego dla ludzi. Ale nie wyszło. No to przyszłam do pana.

Mężczyzna długo analizował jej słowa zastanawiając się nad rozwiązaniem
- Byłoby łatwiej gdybyś pamiętała zaklęcie, którym oberwałaś. Niestety nic nie mamy więc zaczynamy od podstaw. Mam parę gotowych eliksirów ale wątpię by zadziałały. - zaczął nie owijając w bawełnę.
Dziewczyna skinęła głową i spojrzała na niego pytająco. Mistrz Eliksirów podniósł się z foteli i skierował do kolejnych drzwi, kiwając na nią, żeby za nim poszła. Znaleźli się w laboratorium wypełnionym po brzegi najróżniejszymi eliksirami, także tymi zakazanymi, a Hermione zaświeciły się ślepia. Snape przyglądał się z niemałym zdziwieniem, jak podskakiwała do kolejnych półek i z czystą radością oglądała stojące na nich eliksiry. Nikt nie wiedział, że jej pasją, oprócz astronomii, były eliksiry, a najbardziej interesowały ją działające na psychikę. Otrząsnęła się dopiero po chwili spojrzała na Severusa wyczekująco. Ten westchnął, już nawet nie próbując zrozumieć tej zwariowanej dziewczyny i podszedł do jednego z regałów. Wyciągnął z niego 4 fiolki i podał pierwszą dziewczynie.
- Wypij. Prawdopodobnie nic się nie stanie ale musimy spróbować wszystkiego co jest możliwe.
Hermiona skinęła głową i duszkiem wychyliła błękitny płyn. Tak jak przewidywał Snape nie doczekali się żadnej reakcji, tak samo jak po 3 kolejnych. Dziewczyna przyjęła to zupełnie spokojnie i chwyciła pergamin.

Jeśli dobrze rozumuję, to będzie pan musiał wymyślić odpowiedni eliksir, prawda?

- Tak Hermiono. Chcesz żeby Draco wiedział, że ty to... ty?
Bestia zastanowiła się przez chwilę i wzruszyła ramionami.

Muszę to przemyśleć. Na razie nie wiem ale to poważna decyzja, bo nie wiem jak zareaguje. Teraz już pójdę, a jak na coś pan wpadnie to proszę wysłać patronusa... albo nie. Niech pan mnie zaskoczy i coś wymyśli. Dobranoc.

Snape obrzucił spojrzeniem kartkę i skinął głową.
- Dobranoc. - rzucił do wychodzącej już, pod postacią pumy, Hermiony.

                                             *                *                *
Czarna puma przemykała przez mroczne korytarze kierując się w stronę wejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, słysząc już uczniów wracających z Hogsmead. Szybko wślizgnęła się przez dziurę w ścianie do srebrno - zielonego pomieszczenia i pognała schodami do pokoju Dracona. Ułożyła się na łóżku i nim się zorientowała zapadła w sen. Kolejne dni mijały szybko, eliksiry nic nie dawały, a ona co raz bardziej utwierdzała się w tym, że powinna poinformować o wszystkim Malfoy'a. W końcu, pewnego czwartkowego wieczoru, gdy siedziała razem z nim w jego dormitorium, przy kominku uznała, że nie może dłużej czekać. Strąciła mu z kolan książkę, którą właśnie czytał,  przyciągając tym samym jego uwagę.
- Co jest mała? - spytał mocno zdziwiony niecodziennym zachowaniem Inez.
Puma stała przez chwilę na ziemi i nagle przemieniła się w dwumetrowego potwora. Smok już chciał chwycić różdżkę ale ona podeszła do biurka, chwyciła pergamin i naskrobała coś szponem. Chwilę później  odwróciła się do niego niepewnie i pokazała mu kartkę. Chłopak ostrożnie zbliżył się do stwora, chwycił pergamin, przeczytał słowa i zdębiał. Nagle ogarnęła go ogromna wściekłość, nawet nie wiedział dlaczego ale uznał, że ona z niego kpiła i dalej kpi.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?! Jak rozumiem już od dawna mogłaś to zrobić, ba od początku ale nie! Ty wolałaś pobawić się moim kosztem! TY WSTRĘTNA SZLAMO!!! JAKIM KURWA PRAWEM TO ZROBIŁAŚ?! BRZYDZĘ SIĘ TOBĄ!!! WYNOCHA I NIE POKAZUJ MI SIĘ WIĘCEJ NA OCZY SZMATO!!! - wrzeszczał jak opętany, a Hermionie łamało się serce.
Czyli jednak to był zły pomysł... Szybko, by nie narażać się na więcej raniących słów, przemieniła się w pumę i uciekła z Pokoju Wspólnego, a na podłogę obok Dracona upadł pergamin z jednym zdaniem : 

Draco, ja jestem Hermioną...

 Czyli to by było na tyle jeśli chodzi o ich przyjaźń. Wystarczyło jedno, głupie zaklęcie i cała nić przyjaźni poszła się pieprzyć. Smutna powlekła się do komnat Snape'a i delikatnie je otworzyła. Severus widząc jej stan błyskawicznie poderwał się zza biurka i skierował do salonu. Tam usiadł na fotelu i z niechęcią otworzył ramiona, a Hermiona wskoczyła na niego i wtuliła się w białą koszulę. To tak bolało... Do końca roku nic się nie zmieniło, nawet wtedy, gdy odzyskała swą dawną postać. Nie pomogły  błagania, rozmowy i próby wyjaśnienia. Po Uczcie Pożegnalnej już nigdy więcej się nie spotkali...

                                         KONIEC











































                                                     Tomu I 


__________________________________________________________


Chciałabym zobaczyć wasze miny po przeczytaniu napisu... Jestem wredna, wiem. Za namową paru osób postanowiłam przekształcić to w mini opowiadanie, bo miałam cholerną ochotę napisać ten koniec... Przepraszam ale Zwierzątko będzie miało z 6 rozdziałów. Jeśli wam się nie podoba, to chyba będę musiała to jakoś znieść... Ale mimo wszystko poproszę o opinie.

Całuski
Kath<3 Geniusz Zła

niedziela, 5 maja 2013

Domowe Zwierzątko Dracona Malfoy'a

 Część II

Rozdział dedykowany mojej Zuz, za to, że jest. Jesteś najlepsza kotuś <3

_________________________________________________________________________________


Narcyza weszła do pokoju swojego jedynego syna, który spóźnił się na śniadanie mimo budzika i skrzata, któy miał go obudzić. Zasłony były pozaciągane, a ubrania leżały zmięte na podłodze, co świadczyło o tym, że Draco przed snem był bardzo zmęczony i nie miał na nic siły. Kobieta westchnęła cicho i spojrzała na łóżko. Zaraz też, na jej twarzy pojawił się uśmiech : blondyn leżał na boku. przytulony do czarnej pumy, przykrytej kołdrą i równomiernie oddychał. Mimo tego podeszła twardo do łóżka i potrząsnęła nim mocno. Inez natychmiast otworzyła złote ślepia, ale jasnowłosa była przekonana, że nie spała od kiedy weszła do pokoju, a jej syn dalej spał. Puma chwilę popatrzyła się na chłopaka, delikatnie wstała, pochyliła się tak, że pysk miała na wysokości jego ucha i donośnie zaryczała. Draco westchnął cierpiętniczo ale otworzył oczy i sennie poklepał kota po głowie, a Narcyza stała oszołomiona. Młody Malfoy rozejrzał się półprzytomnie po pokoju, uśmiechnął delikatnie do matki i niewyraźnie wymruczał : 
- Zaraz będę na śniadaniu. Dajcie mi 20 minut. - i zaczął się powoli podnosić.
Kobieta skinęła głową, nadal zszokowana i wyszła z pomieszczenie pośpiesznie kierując się do jadalni. Mąż uśmiechnął się do niej przekornie i wskazał krzesło.
- Inez obudziła już tego lenia? - spytał swobodnie, a jasnowłosa wytrzeszczyła na niego, mało arystokratycznie, oczy.
- Ty wiedziałeś? - spytała prawie krzycząc. - Ja prawie tam na zawał padłam, a ty wiedziałeś? - co raz bardziej podnosiła głos ale Lucjusz nic sobie z tego nie robił.
- Ona tak go budzi od początku wakacji, bo nic innego nie działa. - wyjaśnił rozbawiony. - Gdy zrobiła to pierwszy raz, przy mnie, Draco spadł z łóżka z krzykiem, chwycił różdżkę i zaczął się rozglądać wzrokiem szaleńca. - roześmiał się na samo wspomnienie.
- Jesteś wredny. - podsumowała go Narcyza biorąc się za jedzenie.
Srebrnooki uśmiechnął się do niej złośliwie i powiedział : 
- I za to mnie kochasz.
Tym zamknął dyskusję.

                                                   *             *           *

Draco i Blaise stali na peronie 9 3/4 czekając na lokomotywę, a Inez leżała przy ich nogach lustrując wszystko leniwym wzrokiem. Zupełnie nie przejmowała się ganiającymi wszędzie dzieciakami, które omijały ją szerokim łukiem ani zwierzętami, które uciekły właścicielom. Co prawda kocie instynkty kazały jej gonić owe zwierzęta ale Hermiona nauczyła się je zwalczać więc spokojnie obserwowała innych uczniów. Pierwszy raz była w Hogwarcie nie jako uczeń, tylko jako zwierzę, pupilek jednego z uczniów, i to na dodatek owy uczeń był z Domu Węża. Przez te wakacje jeszcze bardziej zbliżyła się do Draco i Blaise'a, który przyprowadzał ze sobą Ginny. Bolało ją to, że nie mogła jej powiedzieć kim jest, by się nie martwiła ale powoli zaczęła się przyzwyczajać do tej niemocy. Pocieszała ich jak mogła i chyba zdawało to egzamin, bo przestali się martwić (a przynajmniej tak bardzo mocno) i uznali, że Hermiona sobie poradzi gdziekolwiek jest. Poznała też Malfoy'ów od całkiem innej strony. Byli niesamowitą rodziną, która dość często się kłóciła, głównie z winy panów chodzących potem jak rozkapryszone dzieci. Miała ogromny ubaw patrząc na to i dość często dawała radości upust, poprzez skakanie na Smoka i powalanie go na ziemię. Bardzo zżyła się z Malfoy'ami przez te 2 miesiące i wiedziała, że bardzo trudno jej będzie się z nimi rozstać. ' Jaki ten los jest dziwny. Kto by pomyślał 2 lata temu, że będę czuła taką więź z rodziną tlenionej fretki.' - pomyślała kręcąc łbem.
- Jak tam Inez, nie za głośno? - usłyszała głos Diabła więc podniosła na niego wzrok.
Siedział na kufrze, opierając się o filar i błądził wzrokiem po peronie wyraźnie kogoś szukając. Po chwili zaczął machać jak oszalały i dołączyła do nich roześmiana Ginny. Usiedli w jednym przedziale, a Hermiona jak zwykle ułożyła się na Draconie, który delikatnie głaskał ją po głowie. Zamknęła oczy, zaczęła mruczeć i odpłynęła. Obudziła ją zmiana rytmu stukotu kół więc wstała, przeciągnęła się i zeskoczyła z kolan drzemiącego Smoka. Na fotelu siedział jeszcze Diabeł, który również spał, tak jak i leżąca na nim Ruda. Miona szturchnęła Malfoy'a nosem, a kilka minut później siedzieli już w powozie. Uczta minęła jej szybko, choć dziwnie się czuła siedząc przy stole Slytherinu. Trzymając się blisko Dracona starała się iść niezauważenie, bo wiedziała, że narobi zamieszania. Chwilę później siedziała na podłodze, razem z innymi Ślizgonami czekając na przybycie Severusa Snape'a. Mężczyzna wszedł, powiedział parę słów i skinął na platynowego blondyna by został.
- Draco, co tu robi ten kocur? - wysyczał wściekły Mistrz Eliksirów.
Hermiona najeżyła sierść i warknęła na niego mrużąc niebezpiecznie oczy. Chłopak widząc to szybko ukląkł i złapał jej pysk w dłonie, a ona momentalnie się uspokoiła.
- Już spokojnie, on taki jest. Musisz się przyzwyczaić mała. - wyszeptał do niej łagodnie. Potem wstał i trzymając rękę na jej karku odwrócił się do swego wuja. - To jest Inez i jest pumą. Przygarnąłem ją pod koniec wakacji i zamieszkała w Malfoy Manor. To moje... zwierzątko domowe. - zakończył triumfalnie.
Czarnowłosy spojrzał na niego niedowierzająco i przyjrzał się pumie krytycznie. W sumie, normalny kot, grzeczny, nawet się nie wychylał... Niech sobie chłopak trzyma, co mu szkodzi...
- Niech ci będzie, ale ona ma zachowywać się przyzwoicie. I żeby było jasne - ganianie i straszenie takiej rudej, wrednej kotki mieści się w granicach przyzwoitości. - powiedział patrząc na nią sugestywnie.
Kocica od razu załapała i złowieszczo się oblizała wyobrażając sobie znęcanie się nad wrednym stworzeniem. Draco uśmiechnął się z zadowoleniem za to Severus wyglądał na wstrząśniętego.
- Ona rozumie co się do niej mówi? - wykrztusił.
- A tak, zapomniałem. To bardzo inteligentne zwierzę i rozumie chyba wszystko. Więc trzeba uważać na słowa, bo nie chcesz żeby się na ciebie wkurwiła. - ostrzegł z satysfakcją.
- Język, młody. - rzucił Snape z pod wyjścia i zniknął w ciemności korytarza.
Smok wzruszył ramionami i spojrzał na Inez.
- Chodź, pokażę ci nasz nowy dom.
                                                *              *               *
Draco siedział na lekcji Eliksirów i wymyślał sobie lenistwo. Teraz jak nic dostanie O bo nic nie umiał. Nie lubił tego przedmiotu ale był obowiązkowy i na dodatek uczył go jego wuj więc rodzice wymagali od niego dobrych ocen. Mięli dziś sami zrobić Eliksir Żywej Śmierci, a on nie miał pojęcia nawet o składnikach. Westchnął ze zrezygnowaniem i spojrzał na kręcącą się z ciekawością pumę.
- Mam przesrane. - skwitował szeptem do jej ucha.
Inez spojrzała na niego jakby ze zrozumieniem i przekrzywiła głowę.
- Jeśli tego nie zaliczę na P nie zdam, i wylecę ze szkoły, a rodzice mnie zabiją. - wyjaśnił załamany patrząc smętnie na pusty kociołek.
W Hermionie wezbrało się współczucie do biednego chłopaka, choć wiedziała, że to tylko i wyłącznie jego wina. W jej głowie zaczęły się plątać myśli, jak pomóc Draconowi i nagle poczuła ciepło w lewej łapie i lekkie mrowienie. Spojrzała na nią i doznała szoku. Zamiast kociej łapy miała coś przypominające łapę wilkołaka. Miała pięć palców, długie szpony, i czarne futro ale mogła nią ruszać jak człowiek. Skupiła się i znów patrzyła na miękką, kocią łapę. Zmrużyła oczy i zaczęła realizować swój plan. Wstała i widząc, że Ron idzie ze składnikami szybko tam podbiegła i podłożyła sie mu pod nogi. Tak jak przypuszczała chłopak z jego wielką zręcznością wygrzmocił się na twarz, popychając przy okazji ławkę. Atrament rozlał się wielką kałużą, a pergaminy rozsypały na całą salę. Snape, gdy tylko to zauważył zaczął wyklinać Weasley'a, Gryfindor, poniedziałki i ogólnie wszystko wokół skutecznie odwracając uwagę uczniów, a Hermiona szybko zgarnęła kałamarz i parę kartek. Schowała się pod ławką, przemieniła łapę w 'rękę' i skupiła się na pisaniu. Po jakiejś minucie doszła do jako takiej praktyki i szybko, ale czytelnie naskrobała listę składników i sposób przygotowania. Gdy Malfoy odwrócił się by pośmiać się z niezdarności Ronalda, podniosła się na dwie łapy i podrzuciła kartkę na jego ławkę. Draco ponaśmiewał się przez chwilę ale znów dopadł go podły humor, odwrócił się ponury do biurka i go zatkało. Przed nim leżał zapisany pergamin z dokładnymi instrukcjami, jak uwarzyć Eliksir Żywej Śmierci. Spojrzał na dopisek i aż się przestraszył ale zabrał się do roboty i godzinę później dostał W, a Snape patrzył na niego podejrzliwie.
- No co? Jestem Malfoy'em, nie tak łatwo się mnie pozbyć. - powiedział arogancko i wyszedł z sali nie oglądając się za siebie.
Severus pokręcił głową i już miał się odwrócić ale jego uwagę przykuła leżąca na ławce kartka. Chciał go cofnąć ale spojrzał na dopisek i zmarszczył brwi.

Powodzenia i nie zwal tego Fretko.
                                               Całuję,
                                                Mam - Nadzieję - Że - Nie - Wiesz - Kto

Tylko jedna osoba nazywała tak Dracona z takim... uczuciem? Nie wiedział, ale był pewny, że tą instrukcję pisała panna Ja - Wiem - To - Wszystko. Uczył ją wystarczająco długo by poznawać jej styl, bo charakter pisma był zupełnie inny. Ale w sumie to było niemożliwa bo ona zaginęła, a on nikogo nie zauważył. Wzruszył ramionami, spalił kartkę zaklęciem i wyszedł z szelestem szat, mijając po drodze czarną pumę, na którą nie zwrócił uwagi. A Hermiona głowiła się na ową tajemniczą przemianą. Czy mogła cała się przemienić w takie wilkołakopodobne coś? Postanowiła, że będzie nad nią pracować i postara się wyartykułować coś zrozumiałego dla ludzi. Szła ponurymi korytarzami i złapała się na tym, że traktuje te wilgotne i mroczne lochy, jak swój dom. Widząc ślizgonów przechodzących przez ścianę warknęła krótko, a uczniowie obejrzeli się na nią, uśmiechnęli i poczekali aż przejdzie razem z nimi. Podziękowała im skinieniem łba i pobiegła do prywatnego dormitorim Prefekta Naczelnego. Smok pilnujący wejścia wpuścił ją bez problemów więc wpadła do pomieszczenia i zobaczyła Dracona zakładającego kurtkę i szalik bo zrobiło się chłodno. Chłopak spojrzał na nią i odezwał się podnieconym głosem : 
- Idziemy do Hogsmead, znaczy roczniki 5 - 7 idą ale nie mogę cię zabrać. Niestety - dodał widząc, jak zwiesiła smętnie łeb.
Poczochrał ją po uszach i prawie pobiegł do PW, a Hermiona za nim. W salonie stało dość dużo, ubranych w kurtki osób i czekało na Snape'a. Smok dotarł do Blaise'a i kucnął przed nią, patrząc jej w oczy.
- Możesz poruszać się po całym zamku, wchodzić i wychodzić z PWŚ. Tylko warknij, a ściana zniknie ale uważaj na innych. Nikt nie ma prawa sie tu dostać, nikt oprócz Ślizgonów. - ostrzegł poważnym głosem.
Inez skinęła łbem, otarła się o nich i zniknęła na schodach prowadzących do dormitorium Dracona. Stanęła przed lustrem, zamknęła oczy i skupiła się na uczuciu z sali eliksirów. Mrowienie powróciło ale tym razem było 10 razy mocniejsze i powoli rozlewało się na całe ciało. Poczuła jak zmienia kształt, rośnie, a jej zmysły zmieniają się na bardziej ludzkie. Gdy otworzyła ślepia patrzyła na nią z lustra dziwna kreatura, wyglądająca na mieszankę pantery i człowieka. Wyglądała przerażająco i nawet tego przed sobą ukrywała. Była potworem ale miała większe szanse na komunikację z innymi. Przeszła się po pokoju dostosowując nowe mięśnie i przygotowując struny głosowe. W końcu otworzyła pysk i.. wydała z siebie ryk! Wściekła zaczęła rzucać się po dormitorium ale po kilku minutach uspokoiła się i usiadła zrezygnowana na podłodze. Przypomniała sobie jednak, że może pisać! Zmieniła się z powrotem w pumę i pognała do gabinetu Największego Postrachu Hogawartu.
                                          *            *          *

Severus Snape siedział w salonie, w swoich komnatach i sprawdzał eseje klnąc nad głupotą swoich uczniów, a Hermiona właśnie wchodziła do pustego gabinetu. Sfrustrowana pokręciła się chwilę i złapała zapach Mistrza Eliksirów, a chwilę później stała przed drzwiami do jego prywatnych komnat. Mężczyzna usłyszał drapanie, jakby kot chciał się tu dostać więc zdziwiony wstał i otworzył drzwi, za którymi stała czarna puma. Inez jak gdyby nigdy nic weszła i usiadła pod biurkiem patrząc na niego tymi swoimi złotymi oczami.
- No i po cholerę żeś tu przylazła? Nic dla ciebie nie mam. - powiedział zirytowany, że mu przeszkadza.
Hermiona zamknęła oczy i znów poczuła to mrowienie, a zanim je otworzyła usłyszała zdziwiony krzyk profesora. Nie zwracając na niego uwagi, podeszła do biurka, chwyciła czysty pergamin, zanurzyła szpon w atramencie i zaczęła pisać.

Nich pan obieca, że mi pan pomoże.

Severus zrobił wielkie oczy ale przytaknął, instynktownie czując, że powinien to zrobić.
- Kim jesteś? - spytał mimo tego. - I o co w tym wszystkim chodzi?

Zna mnie pan bardzo dobrze, profesorze Snape. Nazywam się Hermiona Granger i naprawdę potrzebuję pomocy.

Czy mu się tylko wydawało, czy świat zawirował?

_________________________________________________________________________________

Od razu zaznaczam - tak, mam zamiar kontynuować główne opowiadanie ale opornie idzie mi przepisywanie wszystkiego na komputer, więc w przypływie Wena napisałam do końca 2 część miniaturki. Trochę mi przykro, że pod poprzednim fragmentem były tylko 3 komentarze więc owe drugie opowiadanie chyba jest niewypałem. Ponawiam pytanie : Ile części ma mieć ta miniaturka? Jeśli nie dostanę przynajmniej 10 odpowiedzi zostaniemy przy tym co mamy, i nie chodzi tu o same komentarze tylko ja nie wiem na ile dzielić tekst. Wszystko zależy od was. Rozdział będzie niedługo, obiecuję. Staram się wszystko ponadrabiać i mam nadzieję wyjść w końcu na prostą.

Całuski 
Kath<3

piątek, 3 maja 2013

Czarne Skrzydła - fragment


Harry James Potter przez wakacje doszedł do bardzo niepokojącego wniosku. - Hermiona Jean Granger coś ukrywała. Już od pierwszego roku było z nią coś nie tak, jakby nie była do końca taka, na jaką się kreowała, Niby trafiła do Gryfindoru ale jednak odnalazł w niej ślizgoński spryt i przebiegłość, a kłamać umiała pierwszorzędnie. Strasznie często znikała po pretekstem pójścia do biblioteki ale kilka razy poszedł tam zaraz po niej, a Hermiony nie znalazł. I zmieniała się bardzo... nietypowo. Jej oczy z każdym rokiem zmieniały barwę i z czekoladowych stały się srebrne jak księżyc, a włosy ciemniały. I noce... Nocami często widywał ją, na Mapie Huncwotów, siedzącą w oknie Wieży Astronomicznej, tylko nigdy nie dała się złapać... Był 3 lipca, a przedmiot jego rozmyślań miał do niego przyjechać, tylko znów nie powiedział dlaczego. Gdy tylko schodzili na temat rodziny i domu stawała się cicha i dziwna i nikt tak właściwie nie wiedział niczego o jej rodzinie. Nagle tuż przed nim, na kuchennym stole pojawiła się złożona karteczka. Harry przyzwyczajony do takich zjawisk rozłożył ją i szybko przebiegł wzrokiem słowa : 

Jestem za moment. Czekaj w salonie.
                                                                   H.

Wybraniec uśmiechnął się delikatnie, wstał i poszedł do salonu. Chwilę później pojawił się czarny dym, a kiedy się rozwiał stała przed nim Hermiona Granger, a przynajmniej tak mu się wydawało. Istota ta miała długie do pasa, kręcone włosy w kolorze czarnym z granatowymi pasemkami, ciemną karnację i niesamowite oczy przypominające płynne światło księżyca. Miała na sobie czarne, obcisłe rurki, buty do kolan i rozpięty, czarny płaszcz, zza którego wychylała się granatowa podkoszulka. Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie i zawołała : 
- Merlinie Harry, jak dobrze cię widzieć! Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - dodała niepewnie.
Brunet błyskawicznie się otrząsnął i przytulił ją do siebie. Nadal pachniała konwaliami, wiatrem i czymś dziwnym, mrocznym i subtelnym...
- No wiesz co? Ty masz przeszkadzać? Trochę tu pusto. - uspokoił ją i nagle odskoczył w wrzaskiem wyjmując różdżkę. - Odsuń się Miona, zaraz zabiję tego potwora! - krzyknął desperacko.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem i szybko się odwróciła stając twarzą w... pysk z dużą, czarną panterą. Uśmiechnęła się uspokajająco, a Harry ze zgrozą patrzył jak Hermiona kuca i przywołuje gestem drapieżnika, który... potulnie do niej podszedł, usiadł i zaczął mruczeć! Dziewczyna wstała i nadal trzymając rękę na karku zwierzęcia odwróciła się do nadal wstrząśniętego Wybrańca, po czym wybuchnęła śmiechem. Chłopak otrząsnął się tak, by wydobyć z siebie głos i zaczął się jąkać. 
- Jak...? Jak...? O co tu chodzi?!
- Oj Harry, pamiętasz jak mówiliśmy o zwierzętach? Wspominałam ci, że mam dość dużego, czarnego kota. - powiedziała ze śmiechem.
Chłopak wytężył pamięć i przypomniał sobie, że rzeczywiście coś takiego miało miejsce. Przełknął ślinę, uspokoił oddech i uznał, że musi przestać zachowywać się jak strachliwa panienka.
- No dobrze, więc może chodź zaprowadzę cię do pokoju i sobie pogadamy. Moody przekazał mi parę informacji. - powiedział nagle podniecony i porywając jej bagaż prawie wbiegł po schodach. Srebrnooka pokręciła głową i ze śmiechem rzuciła się go doganiać, a bestia popędziła za nią. Po krótkim wyścigu stanęli przed mahoniowymi drzwiami i Harry, jak gentelmen otworzył przed nią drzwi i stanął z boku.  Dziewczyna skinęła mu głową i weszła do przestronnego pomieszczenia. Pokój był wysprzątany i utrzymany w dziewczęcych barwach : kremowe ściany, zielony dywan, złota pościel i białe firanki dodawały temu miejscu bajkowości lecz Hermiona tylko się skrzywiła i błyskawicznie znalazła przy drzwiach prowadzących na balkon. Jej oczy rozbłysły i z wdzięcznością rzuciła się na stojącego przy łóżku Potter'a, prawie ją przewracając.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję... - powtarzała jak mantrę co raz mocniej go ściskając. Harry roześmiał się i położył ręce na jej plechach chcąc ją przytulić. Gdy tylko to poczuła odskoczyła od niego jak oparzona rzucając mu przerażone spojrzenie. 
- Hermiono, coś się stało? - spytał zaniepokojony, lecz z podejrzliwością. Dziewczyna błyskawicznie się opanowała i uśmiechnęła się uspokajająco.
- Oczywiście, że nie Harry, nie wiem co we mnie wstąpiło...- powiedziała z lekkim wstydem spuszcając wzrok.
- Chłopak poklepał ją po ramieniu i skierował się do drzwi, omijając zwierzaka szerokim łukiem. Będąc już przy wejściu obejrzał się przez ramię i odezwał się : 
- Jak się rozpakujesz i urządzisz zejdź do mnie, do kuchni. Musimy pogadać. - i zamknął za soba drzwi.
Hermiona odetchnęła z ulgą i szybko zdjęła płaszcz podchodząc do lustra. Sekundę później, na ziemi wylądowała również bluzka, a dziewczyna jednym machnięciem różdżki zawiesiła drugie lustro na przeciwko pierwszego i stnęła między nimi. Wzdłuż jej łopatek, aż do talii biegły dwie, już czarne blizny, wokół których wiły się misterne wzory przypominające sierpy księżyca i pióra. Zamknęła na moment oczy, zniosła barierę i poczuła niewyobrażalną ulgę. Z jej pleców wyrastały teraz piękne, ogromne skrzydła ciemniejsze niż noc. Aktualnie złożone sięgały prawie ziemi i wystawały sporo ponad ramionami. Hermiona westchnęła zadowolona i rozłożyła je na całą rozpiętość. Światło wpadające przez okno zamigotało w piórach nadając im granatowy poblask...

_________________________________________________________________

Jak widzicie dotrzymałam obietnicy i dodałam fragment pierwszego rozdziału. Przez ostatnie 3 dni byłam na totalnym zadupiu i nie miałam dostępu do internetu ale przepisałam i to się liczy. Mam nadzieję na szczere opinie i serio mi na nich zależy więc proszę skomentujcie żebym wiedziała czy mam się wysilać i pisać dalej. Jeśli interesuje was raport z moich postępów : rozdział VI pisze się i przepisuje ale staram się by był jak najdłuższy więc pewnie niedługo go ujrzycie. Rozdział VII zaczęty i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zaczynamy Dramione, na które tak niecierpliwie czekacie. Miniaturkę chyba będę kontynuować i bardzo dziękuję za miłe komentarze. Napisałam już jakiś początek i się zacięłam ale obiecuję, że następna część będzie. Mam do was jeszcze pytanie. Ile chcecie części Domowego Zwierzątka? Wszystko zależy od was ja postaram się dostosować. Odpowiadajcie.

Całuski
Kath<3