- Jajo idioto. - warknęła nieuważnie i ostrożnie dotknęła skorupki.
Jajo było ciepłe i delikatnie pulsowało pod jej palcami, a przez jej ciało przechodziły dreszcze, pod wpływem silnej emanacji magii. Skorupka była w kolorze przydymionego srebra, a po jej powierzchni biegły cienkie, granatowe żyłki.
- Skąd tutaj smocze jajo... - wyszeptała do siebie, próbując przypomnieć sobie coś o smokach.
- Smocze? SMOCZE?! No chyba sobie jaja robisz Granger!!! - wrzasnął chłopak, płosząc nieliczne ptaki.
Zaraz potem usłyszała tupot kopyt i charakterystyczny dźwięk. Błyskawicznie poderwała się na nogi, zerwała kwiaty, zabrała jajo, wepchnęła je do rąk Malfoy'owi i rzuciła się do biegu. Chłopak pobiegł za nią i razem w zawrotnym tempie przemierzali Zakazany Las. Po kilkunastu minutach morderczego biegu, wypadli na błonia, a kroki ucichły.
- Kurwa Granger, o co to chodzi? - warknął, tym razem ciszej.
- Swoim krzykiem zaniepokoiłeś centaury, a zapewniam cię, że nie chcesz ich spotkać. - wyjaśniła, kierując się spokojnie do zamku.
- Dobra, a po jaką cholerę nam to jajo? - spytał wskazując brodą na obiekt w jego ramionach.
- Nie zostawię małego smoka samego. Wychowamy go fretko, czy tego chcesz, czy nie. - odpowiedziała stanowczo i schyliła się na moment.
W ręku trzymała małą karteczkę, zapisaną drobnym, eleganckim pismem.
Kwiat przynieście jutro na śniadanie. Czekam przy stole nauczycielskim. Nie toleruję spóźnienia.
S.S.
Dziewczyna westchnęła cicho i pociągnęła Dracona za sobą. Cicho przemknęli przez korytarze, by nie dać się złapać i z ulgą stanęli w swoim dormitorium.
- Dobra tleniony, połóż jajo na fotelu i wyczaruj jakieś koce. Owiń je nimi dokładnie i rzuć zaklęcie trzymające ciepło. To powinno wystarczyć. - zarządziła i, nie zwracając uwagi na jego oburzoną minę, podeszła do łóżka.
Tam, dyskretnie odłożyła parę kwiatów do szuflady, a resztę położyła na komodzie. Gdy się odwróciła, zastała niezadowolonego Malfoy'a i szczelnie opatulone jajo na fotelu.
- Widzisz freciu, jak chcesz to potrafisz. - powiedziała pozornie przyjaznym tonem i wyjęła z szafy piżamę. - Idę się kąpać pierwsza, a ty stań blisko drzwi, bo zaklęcie dalej nie sięga.
- Ty chyba śnisz szlamo! Ja myję się pierwszy. - warknął zdenerwowany ale dziewczyna ostentacyjnie to zignorowała.
- Ty jutro kąpiesz się pierwszy. Kolejność przemienna i nie wchodzimy sobie w drogę. - wyjaśniła nim zniknęła za drzwiami.
Wzięła prysznic, wmasowała w ciało balsam o zapachu orchidei, założyła piżamę i wyszła, rozczesując włosy. Miała na sobie długie, dresowa spodnie i zwykły podkoszulek zasłaniający plecy, ale chłopak i tak podziwiał jej smukłą talię i krągły biust. Dopiero po chwili zorientował się co robi, więc zerwał się jak oparzony i wskoczył do łazienki, by pozbyć się tych dziwnych myśli. Wyszedł z niej w długich spodniach ale bez koszuli i rzucił się z impetem na łóżko. Hermiona nie zwróciła na to uwagi, tylko przykryła się kołdrą i machnięciem różdżki zgasiła światło.
- Słodkich koszmarów Malfoy. - wyszeptała do ściany i pogrążyła się we śnie.
Obudził ją cichy szloch i lekkie szarpnięcia więc błyskawicznie poderwała się do pozycji siedzącej, chwytając po drodze różdżkę. Dopiero po chwili zorientowała się, że to blondyn rzucał się na łóżku, najwyraźniej w koszmarze. Krzyczał co chwilę 'Nie! Zostawicie ją!', więc wywnioskowała, że to coś poważniejszego. Odłożyła różdżkę na szafkę i potrząsnęła jego ramieniem. Nie chciał się budzić, a łzy ciekły mu strumieniami po policzkach. W końcu, po głośnym wołaniu obudził się z krzykiem i natychmiast chwycił ją za ramiona.
- Spokojnie Malfoy, to tylko ja. -wyszeptała uspokajająco i pogłaskała go delikatnie po ręku.
Oderwał się od niej jak oparzony i skulił na łóżku, zasłaniając twarz rękoma. Westchnęła cicho po czym przybliżyła się do niego, opierając się o jego ciało. Był rozgorączkowany i zdezorientowany, ale co najważniejsze - przestraszony. Objęła go jedną ręką, przytulając do siebie jego drżącą postać, a on nie protestował. Wtulił się w nią jak dziecko, szlochając głośno i desperacko obejmując ramionami.
- Uspokój się Draco, to był koszmar. - wymruczała mu do ucha, a po kilku minutach zaczął wracać do siebie.
Chciał się uwolnić ale ona tylko zacisnęła uścisk i wsunęła się pod kołdrę.
- Puść mnie szlamo, ubrudzisz mnie. - warknął wściekle ale głos mu się łamał.
- Umyjesz się, dam ci nawet środek dezynfekujący. - wyszeptała uspokajająco, co podziałało.
Ślizgon wtulił się w nią mocniej i rozluźnił. Leżeli w ciszy prawie pół godziny, nim odpłynęli do krainy snów.
*
Severus siedział przy stole nauczycielskim i czekał na dwójkę uczniów, którzy mięli przynieść mu kwiat. Jak na razie nie było po nich śladu, a śniadanie już się zaczęło. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadła przez nie para czarodziejów, będących najwyraźniej w środku kłótni. Sala natychmiast ucichła, by posłuchać 'elokwentnej i stanowczej wymiany zdań', dwójki najbardziej znienawidzonych przez siebie uczniów Hogwartu.
- Sam jesteś szlama Malfoy! I to była twoja wina!
- Moja? MOJA?! To ty popchnęłaś mnie na ten cholerny stół!
- Tak, ale to ty zrzuciłeś mnie z łóżka.
- Bo się do mnie kleiłaś idiotko! Ubrudziłaś mnie tym swoim szlamem!
- Trzeba się było umyć fretko, nikt ci nie bronił.
- Tak oczywiście, teraz nikt, a co było 20 minut temu?
- 20 minut temu się ubierałam kretynie!
- I właśnie dlatego się spóźniliśmy. Bo ty się szykowałaś przez wieki!
- Odezwał się ten, co przez pół godziny włosy układał.
Nie zwracali uwagi na innych, po prostu szli do stołu nauczycielskiego, kłócąc się zawzięcie, jakby byli sami. Cała sytuacja wyglądała niezwykle zabawnie, co Blasie postanowił wyrazić.
- Kłócicie się jak stare, dobre małżeństwo. - oznajmił gdy na chwilę przerwali.
Oboje posłali mu tak samo mordercze spojrzenie i warknęli :
- Jeszcze jedno słowo, ty mutancie popromienny, a zamilkniesz na wieki.
Ich wspólna wypowiedź wywołała ogólną radość, nawet sam Postrach Hogwartu musiał się powstrzymywać. Czarodzieje dumnie podeszli do stołu, nadal się kłócąc i stanęli przed Snapem.
- Proszę panie profesorze. - powiedzieli równo, jak na komendę, kładąc przed nim parę czarnych kwiatów.
- Bardzo dobrze, następny szlaban pojutrze.
- Coś jeszcze proszę pana? - spytali znów równo.
- Nie, to wszystko.
Skinęli głowami i ruszyli w drogę powrotną, ale stanęli w połowie sali.
- Udław się kanapką kujonko.
- Wbij sobie widelec w gardło ulizańcu.
Z tymi słowami rozeszli się do swoich stołów, dumnie ignorując rozbawione spojrzenia. Hermiona usiadła obok Ginny i spokojnie chwyciła tosta.
- Gdzieś ty była?! - zapytała wściekła ale i rozbawiona dziewczyna.
- Co? A cholera, zapomniałam ci powiedzieć. Mam szlaban i muszę mieszkać przez bliżej nieokreślony, w jednym pokoju z Malfoyem. - wyjaśniła niechętnie.
- Z Malfoyem? I co, jakie ma ciało? Jak całuje? - pytała zachłannie Ruda.
- Ciało ma niezłe, ale skąd do diabła mam wiedzieć, jak całuje?!
- No wiesz, myślałam, że...
- To źle myślałaś. - ucięła złotooka. - Nie mam zamiaru się z nim całować i niech tak pozostanie.
- Jasne, jasne... - wymruczała do siebie Wesley'ówna, nie wiedząc, że jej przyjaciółka wszystko słyszy.
- Dobra mała, ja lecę na eliksiry, zobaczymy się później. - rzuciła szybko i wyszła z sali.
Zaraz po niej z miejsca zerwał się Blaise i pognał za przyjaciółką. Dopadł ją pod salą eliksirów, siedzącą na schodach.
- Cześć Księżniczko, jak życie? - spytał z szelmowskim uśmiechem.
Dziewczyna poderwała się gwałtownie i rzuciła mu na szyję.
- Chujowo ale stabilnie.
Na te słowa Ślizgon roześmiał się głośno i odstawił ją na ziemię.
- Nie martw się, jakoś przetrwasz. - pocieszył ją
- To, że ja, to wiem. Gorzej z frecią. - mruknęła wisielczo, znacząco machając różdżką.
- Masz zamiar go skrzywdzić? - spytał z autentyczną ciekawością.
- Jak na razie, to nie, ale kto wie co przyniesie los...
Nagle usłyszała kroki, więc dała znak chłopakowi, tak, że gdy kolejni uczniowie przyszli, stali po przeciwnych stronach korytarza, pogrążeni w lekturze. Nic nie wskazywało na to, że łączą ich jakieś bliższe stosunki, więc nikt nic nie podejrzewał. Przez kolejne 10 minut schodzili się kolejni uczniowie, a chwilę później zjawił się Snape. Zimno zaprosił ich do środka ale zatrzymał Hermionę i Blaise'a. Czarodzieje spojrzeli po sobie zdezorientowani, ale po chwili zobaczyli, że wszyscy siedzą inaczej.
- Jak już widzicie rozsadziłem tą hołotę. Jako, że was nie było będziecie siedzieć razem i nie życzę sobie przykrych niespodzianek. - warknął Severus i stanął przed biurkiem.
Gryfonka i Ślizgon podreptali na koniec klasy i z ulgą opadli na siedzenia. Mięli dziś pracować w parach i przyrządzać eliksir Pigritia, który powodował rozleniwienie ciała i umysłu. Ignorując innych wzięli się do pracy, która polegała na tym, że Hermiona drygowała chłopakiem i mieszała eliksir, a on kroił, miażdżył i ucierał składniki. Gdy już kończyli, Miona dodała odrobinę esencji z lilii amazońskiej, dzięki czemu eliksir nabrał bardziej intensywnej, błękitnej barwy. Zadowolona dziewczyna rozejrzała się po klasie i z niejakim rozbawieniem zauważyła dziwne opary wydobywające się w wielu kociołków. Nie był to bardzo trudny eliksir ale wymagał skupienia i bardzo dokładnych proporcji, co w parach Ślizgon - Gryfon, było niemożliwe. Gdy Snape zaczął sprawdzać wyniki ich pracy, leciały Trolle, szlabany i ujemne punkty. Wreszcie stanął przed nimi i ze zdziwieniem wpatrywał się w idealny błękit eliksiru. Przelał go chochlą ale był on uwarzony doskonale więc z niechęcią postawił im Wybitny i dał po 10 punktów dla domu. Na koniec zadał im esej o właściwościach czarnej lilii i jej zastosowaniu w leczeniu, po czym wygonił z sali. Hermiona nieśpiesznie skierowała się do sali Runów, a Harry i Ron ostentacyjnie ją zignorowali, mijając na schodach. Zaśmiała się na ten fakt pod nosem i usiadła pod ścianą wyjmując książkę. Lekcje mijały jej szybko, każdą wolną chwilę spędzała z Blaisem, który pokłócił się Draconem. Na obiedzie siedziała obok Ginny, z którą od maja tamtego roku miała lepszy kontakt. Teraz była prawie jej przyjaciółką, ale nawet ona nie wiedziała co się działo na Igrzyskach Przetrwania. Po lekcjach ubrały się ciepło i wyszły na obsypane białych puchem błonia. Siedziały przy zamarźniętym jeziorze prawie dwie godziny, aż do zamku wygnało je przejmujące zimno. Skierowały się do Pokoju Życzeń, z którego wyszły dopiero na kolację. Gdy wszyscy kończyli już jeść Dumbledore wstał i poprosił o ciszę.
- Jako, że zbliża się okres świąt, rada nauczycielska postanowiła w tym roku zorganizować Bal Bożonarodzeniowy. - tutaj przerwały mu głośne okrzyki radości, a gdy się uspokoiły, zaczął mówić dalej. - Odbędzie się on 17 grudnia, czyli dzień przed waszym wyjazdem do domów. W tym roku jednak, zasadą uczestniczenia w balu, są pary mieszane. Oznacza to, że każdy z was musi mieć partnera bądź partnerkę z innego domu. - wszyscy wytrzeszczyli na niego oczy ale dyrektor niewzruszenie mówił dalej. - Opiekunowie domów zaczną zbierać nazwiska osób, które zostają w Hogwarcie na święta, a wam radzę zacząć myśleć nad partnerami. - zakończył i usiadł.
Po jego słowach wybuchła fala rozmów, spekulacji, pretensji i różnych innych rzeczy ale Hermiona przyjęła tą wieść bez zbyt wielkich emocji. Ot kolejny bal, trzeba się będzie wybrać do sklepu, czeka ją łażenie po mieście i przekopywanie ton materiałów. W przeciwieństwie do niej, Ginny wybuchła milionem emocji.
- O Merlinie, bal! Muszę znaleźć sukienkę, buty, dodatki, jaką ja zrobię fryzurę...?!
- Ginn, uspokój się. - warknęła stanowczo jej przyjaciółka. - Najpierw musisz znaleźć partnera. - sprowadziła ją na ziemię.
Ruda natychmiast oklapła i zgarbiła ramiona.
- Rany Miona, czy ty zawsze musisz psuć mi zabawę? - jęknęła z pretensją ale uspokoiła się.
- Nic ci nie psuję. Podejrzewam, że w najbliższy weekend będzie wypad do Hogsmead, wtedy wybierzemy się po stroje, a do tego czasu czekamy. Potem będziemy szukać. - odpowiedziała spokojnie i wróciła do jedzenia.
Spojrzała na zegarek i z lekką frustracją zarejestrowała, że za 10 minut 19. Pożegnała się z przyjaciółką i szybkim krokiem udała się do ich dormitorium. Chwilę przed 'godziną policyjną', zjawił się tam Malfoy i dziewczyna niemal fizycznie poczuła oplatające ich więzy. Błyskawicznym ruchem zebrała różdżką magię zaklęcia i na wszelki wypadek ją zatrzymała. Potem ściągnęła buty, koszulę, rozpuściła włosy i usiadła z książką przed kominkiem. Cały czas ignorowała swojego współlokatora, uznając, że jeśli nie będą się odzywać obędzie się bez kłótni. Chłopak chyba też zmądrzał bo szybko powtórzył jej działania i chwilę później siedzieli na kanapie, pogrążeni w lekturze. Godziny mijały niezauważone, żadne z nich nie miało zamiaru zawracać sobie głowy lekcjami, a ogień przyjemnie grzał w stopy. Nim się obejrzeli wybiła północ, a dziewczyna usnęła ze zmęczenia. Półprzytomny Draco odłożył książkę, chwycił różdżkę i niemal bezwiednie wyczarował dwa koce. Jeden spadł na Hermionę, która natychmiastowo się w niego wtuliła, a drugim okrył się sam. Chwilę później dormitorium znów pogrążyło się w ciszy.
*
Dni mijały szybko i niezauważenie. Hermiona i Draco ignorowali się wzajemnie, ale tradycją było, że rano wpadali do Wielkiej Sali razem, w środku kłótni. Podobnym rytuałem były przepychanki na Transmutacji i kolejne szlabany. Tak jak przewidziała dziewczyna, sobotę dyrektor zarządził wypad do Hogsmead, na zakupy więc Weasley'ówna i Granger umówiły się na wspólne buszowanie po sklepach. Złotooka stała przed szafą i próbowała znaleźć coś odpowiedniego, a że Dracona już dawno nie było, miała święty spokój. W końcu wyciągnęła ciemnozielony płaszcz, czarne kozaczki i również czarne rękawiczki. Do torby wrzuciła galeony ale i mugolską kartę kredytową, a także mugolski telefon komórkowy, który niestety nie działał w Hogwarcie i klucze do domu. Do kieszeni wsunęła różdżkę i zadowolona wyszła z dormitorium. Przy drzwiach wejściowych zjawiła się parę minut przed 9 i czekała na swoją rudą przyjaciółkę. W końcu, odrobinę spóźniona, pojawiła się zdyszana Ginny z rozwianymi włosami. Była ubrana cała na czarno, w długą, szeroką spódnicę i płaszczyk do połowy ud, a jej włosy były jakby natapirowane.
- Merlinie Ginny, co ci się stało? - spytała z udawaną zgrozą Hermiona, gdy kierowały się do tajemnego przejścia.
- Bardzo śmieszne Miona. - zironizowała dziewczyna. - Tak jakoś się stało... Podoba mi się taki wygląd, a włosy i tak nie chcą się układać. No to po prostu je rozczesałam i okazuje się, ze według płci brzydkiej, wyglądam bardzo seksownie.
Starsza Grayfonka tylko się zaśmiała, a po kilku minutach szły już podziemnym tunelem.
- Szykuj się Ruda, bo tych zakupów nigdy nie zapomnisz. - powiedziała tajemniczo złotooka, gdy wychodziły z Wrzeszczącej Chaty.
Przyjaciółka spojrzała na nią zaskoczona ale ona skręciła w najbliższą, ciemną uliczkę, chwyciła Wesley'ównę za rękę i teleportowała się z trzaskiem. Zaskoczona Ginny wylądowała obok panny Granger w bardzo podobnej, ciemnej uliczce.
- Witaj w Paryżu Ginevro Weasley. - powiedziała uroczyście dziewczyna i roześmiała się na widok miny przyjaciółki.
- Hermiono, nie poznaję cię! Przecież złamałyśmy regulamin! - wykrzyknęła uradowana Gryfonka, gdy już otrząsnęła się z szoku.
- Merlinie Ginny, co ci się stało? - spytała z udawaną zgrozą Hermiona, gdy kierowały się do tajemnego przejścia.
- Bardzo śmieszne Miona. - zironizowała dziewczyna. - Tak jakoś się stało... Podoba mi się taki wygląd, a włosy i tak nie chcą się układać. No to po prostu je rozczesałam i okazuje się, ze według płci brzydkiej, wyglądam bardzo seksownie.
Starsza Grayfonka tylko się zaśmiała, a po kilku minutach szły już podziemnym tunelem.
- Szykuj się Ruda, bo tych zakupów nigdy nie zapomnisz. - powiedziała tajemniczo złotooka, gdy wychodziły z Wrzeszczącej Chaty.
Przyjaciółka spojrzała na nią zaskoczona ale ona skręciła w najbliższą, ciemną uliczkę, chwyciła Wesley'ównę za rękę i teleportowała się z trzaskiem. Zaskoczona Ginny wylądowała obok panny Granger w bardzo podobnej, ciemnej uliczce.
- Witaj w Paryżu Ginevro Weasley. - powiedziała uroczyście dziewczyna i roześmiała się na widok miny przyjaciółki.
- Hermiono, nie poznaję cię! Przecież złamałyśmy regulamin! - wykrzyknęła uradowana Gryfonka, gdy już otrząsnęła się z szoku.
- Spędziłam 3 miesiące ze Ślizgonem, trochę się zmieniłam. - wyjaśniła niewinnie i pociągnęła roześmianą dziewczynę na główną ulicę. - Idziemy teraz na ulicę Rue de Rivoli, tam znajdziemy pewnie coś dla siebie. Jeśli nie, to wybierzemy się do Les Halles albo do La Défense. Tam już musimy coś znaleźć. Jednak, jeżeli będziemy naprawdę wybredne to teleportuję nas do Wenecji. - wytłumaczyła Hermiona i skierowała się w stronę pierwszej z ulic.
- Merlinie Hermiono, skąd ty to wiesz? - spytała znów zaskoczona Ginny.
- Moja matka jest pół francuską, spędzałam tu trochę czasu. - odpowiedziała ze wzruszeniem ramion, a po chwili rzuciły się w wir zakupów.
Kupowały na potęgę, korzystając z karty kredytowej starszej z dziewczyn i świetnie się bawiły. Niestety, żadna z nich nie znalazła odpowiedniej sukni, jedynie mnóstwo dodatków. Uznały, ze będą kupować to co im się bardzo spodoba, a potem dobiorą coś do sukienek. W końcu, zmęczone parogodzinnym szałem zakupów, usiadły w jednej z kawiarenek w dzielnicy Saint-Germain-des-Prés. Ginny zachwycała się pięknem Paryża, a Hermiona z zadowoleniem opowiadała jej o wszystkim, śmiejąc się przy tym. Stolica Francji w istocie była niesamowita, a po odesłaniu zakupów do Hogwartu, zaczęły pokrótce zwiedzać miasto. Odwiedziły Wieżę Eiffla, pochodziły nad Sekwaną, a starsza z dziewczyn wyjaśniła, że Francuzi nazywają tę rzekę La Seine. W końcu, po kilku godzinach chodzenia teleportowały się do Wenecji, a tam znalazły raj sukni. Sklepów było mało, ale stroje jakie tam znalazły były oszałamiające. Już po 2 godzinach siedziały na gondoli i znów rozmawiały. Panna Granger znała i włoski język więc zafascynowana Ginny słuchała jej rozmowy z ich przewoźnikiem. Bawiły się świetnie, ale niestety, przed 17 musiały wrócić do Hogwartu. Z żalem w sercu Ruda chwyciła koleżankę i obie teleportowały się do szkoły. Roześmiane wpadły do Wielkiej Sali, zwracając tym samym uwagę wszystkich obecnych. Nic sobie z tego nie robiąc, usiadły przy stole i zaczęły jeść. Harry i Ron popatrzyli na siebie niepewnie, jako, że nie widzieli ich w Hogsmead, a teraz obie wpadają takie roześmiane... Po chwili Hermiona pocałowała Ginny w policzek o zerwała się od stołu, a zaraz później w jej ślady poszła siostra Rudzielca.
*
Granatowowłosa dziewczyna szła szybkim krokiem w stronę biblioteki. Musiała znaleźć materiały do kolejnego eliksiru, który był bardziej interesujący od szukania partnera na Bal Bożonarodzeniowy. Nagle jednak poczuła szarpnięcie i znalazła się twarzą w twarz z przystojnym Ślizgonem.
- Cześć Granger, lwico. - powiedział arogancko, opierając się o ścianę.
- Czego chcesz gadzie przebrzydły? - warknęła zdenerwowana dziewczyna.
- Pójdź ze mną na bal. - wyszeptał nagle, spoglądając jej w oczy.
- Co będę z tego miała? - spytała, znając już w myślach swoją odpowiedź.
- Dobrą zabawę i towarzystwo księcia Slytherinu.
- Przekonałeś mnie. - powiedziała z wrednym uśmieszkiem. - Do zobaczenia o 19 przy drzwiach. - to mówiąc odeszła i jak gdyby nigdy nic, ruszyła do biblioteki.
Pół godziny później znalazła ją tam rozradowana Ginny.
- Wiesz kto mnie zaprosił? - pisnęła cichutko, by pani Pince jej nie wyrzuciła.
- Hmm... Terrence Higgs? - strzeliła, grzebiąc delikatnie w jej myślach.
- Tak, skąd wiedziałaś? - spytała zdezorientowana, siadając naprzeciwko koleżanki.
- Ma się tą intuicję. - mruknęła nieuważnie, pogrążona w lekturze Hermiona.
Zirytowana Gryfonka wyrwała jej księgę z ręki i odłożyła na stolik.
- Nie ma tak łatwo moja droga. Z kim TY idziesz? - spytała stanowczo, patrząc jej w oczy.
- Z księciem Slytherinu. - odpowiedziała cicho, cytując przebiegłego Ślizgona.
- No co ty?! Ale masz szczęście, może nawet się z nim prześpisz i powiesz mi czy te plotki są prawdą. - rozmarzyła się Weasle'ówna.
- O czym ty mówisz? - oburzyła się jej przyjaciółka. - Jest przystojny, ma nieziemskie oczy i niezłe ciało ale NIGDY się z nim nie prześpię. - warknęła, wzdrygając się na samą myśl kochania się w tym wrednym gadem.
- Szkoda... - jęknęła do siebie Ruda, ale Hermiona pokazowo to zignorowała.
*
W gabinecie panowała cisza, ale tym razem była ona ciężka i nieprzyjemna. Mężczyźni wpatrywali się w buzujący ogień, a w ich duszach rosły wątpliwości i, co najgorsze, strach.
- Znów zaatakowała. - odezwał się w końcu Severus, nie patrząc na nikogo.
- 300 ofiar śmiertelnych, 235 rannych. Wszystko idzie na Śmierciożerców. - dodał ponuro Lucjusz, a Raphael tylko przytaknął.
Mimo tego czwarty mężczyzna nawet się nie odezwał, dalej pogrążony w myślach, które niekoniecznie dotyczyły Mrocznej Królowej. Myślał o swojej córce, której nie pamiętał, o tych wszystkich latach, które stracił przez jedną, krótką klątwę. Wiedział, że nowy wróg dowie się kim ona jest, i prawdopodobnie ją zabije, żeby wyprowadzić go z równowagi. Musiał znaleźć ją pierwszy, musiał ją chronić. Tylko nie wiedział jak, ponieważ nikt nic nie pamiętał. Nie wiedział gdzie się uczy, ani jak teraz wygląda. Miał tylko jedno zdjęcie, które zachowało się po zaklęciu i na nim bazował. Niestety spec od klątw i uroków, - Rudolfus, uświadomił mu, że teraz prawdopodobnie wygląda zupełnie inaczej. Stał w ślepym zaułku, bez możliwości odwrotu, a nie miał sił by skakać. ON cały czas go osłabiał, sama walka z nim go osłabiała i co raz mniej mógł. Demon rósł w siłę, umacniał swą pozycję, a on stał jak głupiec i nie mógł zrobić. Westchnął ciężko i schował twarz w dłoniach.
- Bruno, ja wiem, że jest ci ciężko, ale to jest ważniejsze. Ona zniszczy wszystko, nie tylko Anglię. Musimy coś zrobić. - powiedział zimno Snape i dopiero jego słowa ocuciły mężczyznę.
- Masz rację. Ustalajcie wszystko beze mnie, jak tylko uda mi się wyrwać wszystko mi powtórzycie. Jednak pilnujcie umysłów, on jest ich mistrzem. Nie mam na razie siły, zaraz stracę kontrolę, więc musicie radzić sobie sami. - zadecydował szatyn i zniknął w płomieniach.
*
Amaris rzucała kolejnym wazonem w ścianę. Za każdym razem, gdy była tak blisko odkrycia kim jest jej siostrzenica, ta wymykała jej się z rąk. Była zawsze kilka kroków przed nią, kpiła sobie z niej w żywe oczy. A bez niej nie mogła pokonać tego idioty! Zbyt dobrze się kontrolował, zbyt dobrze ukrywał emocje. Jednak jeżeli zabiłaby jego córkę, całe jego opanowanie zniknęło by w ułamku sekundy. Tylko, ze ta smarkula była sprytna, choć nawet nie wiedziała, że ona ją ściga. Amaris nie znała tożsamości dziewczyny, nikt jej nie znał. Tamta klątwa była zbyt silna, zbyt wiele szkód narobiła, by można ją było cofnąć. Kobieta rzucała się więc jak dziki kot w klatce, ale pręty trzymały zbyt mocno, by mogła je przerwać. Warknęła wściekle i ruszyła do lochów, a długa suknia ciągnęła się po schodach. W furii otworzyła pierwsze drzwi i od razu rzuciła Sectumsemprę na znajdującego się tam człowieka. Po chwili lochy wypełnił pełen cierpienia krzyk młodej, platynowłosej dziewczyny o lazurowych oczach....
_________________________________________________________________
Wiem, że rozdział krótki ale jakoś nie umiem napisać dłuższych. Nie wiem dlaczego, ale wiedzcie, że się staram. Dodałam znów zakładkę SPAM i możecie tam reklamować, czy coś swoje i nie swoje blogi. Chętnie poczytam. Za namową pewnej upartej cholery, postanowiłam, że ściągnę od XoXoXo i zrobię na asku coś takiego jak ona. Czyli możecie zadawać pytania do dowolnych postaci. Następny rozdział się pisze, Inna Historia też ale idzie mi to z deka opornie. Dodam jeszcze, że mam staż na Ocenialni DHL, więc zapraszam was do zgłaszania się :) To chyba tyle, do napisania.
Całuję
Kath<3
EDIT : Przepraszam za to białe tło ale się cholerstwo samo włączyło i nie wiem jak wyłączyć ;/
*
Granatowowłosa dziewczyna szła szybkim krokiem w stronę biblioteki. Musiała znaleźć materiały do kolejnego eliksiru, który był bardziej interesujący od szukania partnera na Bal Bożonarodzeniowy. Nagle jednak poczuła szarpnięcie i znalazła się twarzą w twarz z przystojnym Ślizgonem.
- Cześć Granger, lwico. - powiedział arogancko, opierając się o ścianę.
- Czego chcesz gadzie przebrzydły? - warknęła zdenerwowana dziewczyna.
- Pójdź ze mną na bal. - wyszeptał nagle, spoglądając jej w oczy.
- Co będę z tego miała? - spytała, znając już w myślach swoją odpowiedź.
- Dobrą zabawę i towarzystwo księcia Slytherinu.
- Przekonałeś mnie. - powiedziała z wrednym uśmieszkiem. - Do zobaczenia o 19 przy drzwiach. - to mówiąc odeszła i jak gdyby nigdy nic, ruszyła do biblioteki.
Pół godziny później znalazła ją tam rozradowana Ginny.
- Wiesz kto mnie zaprosił? - pisnęła cichutko, by pani Pince jej nie wyrzuciła.
- Hmm... Terrence Higgs? - strzeliła, grzebiąc delikatnie w jej myślach.
- Tak, skąd wiedziałaś? - spytała zdezorientowana, siadając naprzeciwko koleżanki.
- Ma się tą intuicję. - mruknęła nieuważnie, pogrążona w lekturze Hermiona.
Zirytowana Gryfonka wyrwała jej księgę z ręki i odłożyła na stolik.
- Nie ma tak łatwo moja droga. Z kim TY idziesz? - spytała stanowczo, patrząc jej w oczy.
- Z księciem Slytherinu. - odpowiedziała cicho, cytując przebiegłego Ślizgona.
- No co ty?! Ale masz szczęście, może nawet się z nim prześpisz i powiesz mi czy te plotki są prawdą. - rozmarzyła się Weasle'ówna.
- O czym ty mówisz? - oburzyła się jej przyjaciółka. - Jest przystojny, ma nieziemskie oczy i niezłe ciało ale NIGDY się z nim nie prześpię. - warknęła, wzdrygając się na samą myśl kochania się w tym wrednym gadem.
- Szkoda... - jęknęła do siebie Ruda, ale Hermiona pokazowo to zignorowała.
*
W gabinecie panowała cisza, ale tym razem była ona ciężka i nieprzyjemna. Mężczyźni wpatrywali się w buzujący ogień, a w ich duszach rosły wątpliwości i, co najgorsze, strach.
- Znów zaatakowała. - odezwał się w końcu Severus, nie patrząc na nikogo.
- 300 ofiar śmiertelnych, 235 rannych. Wszystko idzie na Śmierciożerców. - dodał ponuro Lucjusz, a Raphael tylko przytaknął.
Mimo tego czwarty mężczyzna nawet się nie odezwał, dalej pogrążony w myślach, które niekoniecznie dotyczyły Mrocznej Królowej. Myślał o swojej córce, której nie pamiętał, o tych wszystkich latach, które stracił przez jedną, krótką klątwę. Wiedział, że nowy wróg dowie się kim ona jest, i prawdopodobnie ją zabije, żeby wyprowadzić go z równowagi. Musiał znaleźć ją pierwszy, musiał ją chronić. Tylko nie wiedział jak, ponieważ nikt nic nie pamiętał. Nie wiedział gdzie się uczy, ani jak teraz wygląda. Miał tylko jedno zdjęcie, które zachowało się po zaklęciu i na nim bazował. Niestety spec od klątw i uroków, - Rudolfus, uświadomił mu, że teraz prawdopodobnie wygląda zupełnie inaczej. Stał w ślepym zaułku, bez możliwości odwrotu, a nie miał sił by skakać. ON cały czas go osłabiał, sama walka z nim go osłabiała i co raz mniej mógł. Demon rósł w siłę, umacniał swą pozycję, a on stał jak głupiec i nie mógł zrobić. Westchnął ciężko i schował twarz w dłoniach.
- Bruno, ja wiem, że jest ci ciężko, ale to jest ważniejsze. Ona zniszczy wszystko, nie tylko Anglię. Musimy coś zrobić. - powiedział zimno Snape i dopiero jego słowa ocuciły mężczyznę.
- Masz rację. Ustalajcie wszystko beze mnie, jak tylko uda mi się wyrwać wszystko mi powtórzycie. Jednak pilnujcie umysłów, on jest ich mistrzem. Nie mam na razie siły, zaraz stracę kontrolę, więc musicie radzić sobie sami. - zadecydował szatyn i zniknął w płomieniach.
*
Amaris rzucała kolejnym wazonem w ścianę. Za każdym razem, gdy była tak blisko odkrycia kim jest jej siostrzenica, ta wymykała jej się z rąk. Była zawsze kilka kroków przed nią, kpiła sobie z niej w żywe oczy. A bez niej nie mogła pokonać tego idioty! Zbyt dobrze się kontrolował, zbyt dobrze ukrywał emocje. Jednak jeżeli zabiłaby jego córkę, całe jego opanowanie zniknęło by w ułamku sekundy. Tylko, ze ta smarkula była sprytna, choć nawet nie wiedziała, że ona ją ściga. Amaris nie znała tożsamości dziewczyny, nikt jej nie znał. Tamta klątwa była zbyt silna, zbyt wiele szkód narobiła, by można ją było cofnąć. Kobieta rzucała się więc jak dziki kot w klatce, ale pręty trzymały zbyt mocno, by mogła je przerwać. Warknęła wściekle i ruszyła do lochów, a długa suknia ciągnęła się po schodach. W furii otworzyła pierwsze drzwi i od razu rzuciła Sectumsemprę na znajdującego się tam człowieka. Po chwili lochy wypełnił pełen cierpienia krzyk młodej, platynowłosej dziewczyny o lazurowych oczach....
_________________________________________________________________
Wiem, że rozdział krótki ale jakoś nie umiem napisać dłuższych. Nie wiem dlaczego, ale wiedzcie, że się staram. Dodałam znów zakładkę SPAM i możecie tam reklamować, czy coś swoje i nie swoje blogi. Chętnie poczytam. Za namową pewnej upartej cholery, postanowiłam, że ściągnę od XoXoXo i zrobię na asku coś takiego jak ona. Czyli możecie zadawać pytania do dowolnych postaci. Następny rozdział się pisze, Inna Historia też ale idzie mi to z deka opornie. Dodam jeszcze, że mam staż na Ocenialni DHL, więc zapraszam was do zgłaszania się :) To chyba tyle, do napisania.
Całuję
Kath<3
EDIT : Przepraszam za to białe tło ale się cholerstwo samo włączyło i nie wiem jak wyłączyć ;/