środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział VIII

- Jajo idioto. - warknęła nieuważnie i ostrożnie dotknęła skorupki.
Jajo było ciepłe i delikatnie pulsowało pod jej palcami, a przez jej ciało przechodziły dreszcze, pod wpływem silnej emanacji magii. Skorupka była w kolorze przydymionego srebra, a po jej powierzchni biegły cienkie, granatowe żyłki.
- Skąd tutaj smocze jajo... - wyszeptała do siebie, próbując przypomnieć sobie coś o smokach.
- Smocze? SMOCZE?! No chyba sobie jaja robisz Granger!!! - wrzasnął chłopak, płosząc nieliczne ptaki.
Zaraz potem usłyszała tupot kopyt i charakterystyczny dźwięk. Błyskawicznie poderwała się na nogi, zerwała kwiaty, zabrała jajo, wepchnęła je do rąk Malfoy'owi i rzuciła się do biegu. Chłopak pobiegł za nią i razem w zawrotnym tempie przemierzali Zakazany Las. Po kilkunastu minutach morderczego biegu, wypadli na błonia, a kroki ucichły.
- Kurwa Granger, o co to chodzi? - warknął, tym razem ciszej.
- Swoim krzykiem zaniepokoiłeś centaury, a zapewniam cię, że nie chcesz ich spotkać. - wyjaśniła, kierując się spokojnie do zamku.
- Dobra, a po jaką cholerę nam to jajo? - spytał wskazując brodą na obiekt w jego ramionach.
- Nie zostawię małego smoka samego. Wychowamy go fretko, czy tego chcesz, czy nie. - odpowiedziała stanowczo i schyliła się na moment.
W ręku trzymała małą karteczkę, zapisaną drobnym, eleganckim pismem.

Kwiat przynieście jutro na śniadanie. Czekam przy stole nauczycielskim. Nie toleruję spóźnienia.
S.S.

Dziewczyna westchnęła cicho i pociągnęła Dracona za sobą. Cicho przemknęli przez korytarze, by nie dać się złapać i z ulgą stanęli w swoim dormitorium.
- Dobra tleniony, połóż jajo na fotelu i wyczaruj jakieś koce. Owiń je nimi dokładnie i rzuć zaklęcie trzymające ciepło. To powinno wystarczyć. - zarządziła i, nie zwracając uwagi na jego oburzoną minę, podeszła do łóżka. 
Tam, dyskretnie odłożyła parę kwiatów do szuflady, a resztę położyła na komodzie. Gdy się odwróciła, zastała niezadowolonego Malfoy'a i szczelnie opatulone jajo na fotelu.
- Widzisz freciu, jak chcesz to potrafisz. - powiedziała pozornie przyjaznym tonem i wyjęła z szafy piżamę. - Idę się kąpać pierwsza, a ty stań blisko drzwi, bo zaklęcie dalej nie sięga.
- Ty chyba śnisz szlamo! Ja myję się pierwszy. - warknął zdenerwowany ale dziewczyna ostentacyjnie to zignorowała.
- Ty jutro kąpiesz się pierwszy. Kolejność przemienna i nie wchodzimy sobie w drogę. - wyjaśniła nim zniknęła za drzwiami.
Wzięła prysznic, wmasowała w ciało balsam o zapachu orchidei, założyła piżamę i wyszła, rozczesując włosy. Miała na sobie długie, dresowa spodnie i zwykły podkoszulek zasłaniający plecy, ale chłopak i tak podziwiał jej smukłą talię i krągły biust. Dopiero po chwili zorientował się co robi, więc zerwał się jak oparzony i wskoczył do łazienki, by pozbyć się tych dziwnych myśli. Wyszedł z niej w długich spodniach ale bez koszuli i rzucił się z impetem na łóżko. Hermiona nie zwróciła na to uwagi, tylko przykryła się kołdrą i machnięciem różdżki zgasiła światło.
- Słodkich koszmarów Malfoy. - wyszeptała do ściany i pogrążyła się we śnie.
Obudził ją cichy szloch i lekkie szarpnięcia więc błyskawicznie poderwała się do pozycji siedzącej, chwytając po drodze różdżkę. Dopiero po chwili zorientowała się, że to blondyn rzucał się na łóżku, najwyraźniej w koszmarze. Krzyczał co chwilę 'Nie! Zostawicie ją!', więc wywnioskowała, że to coś poważniejszego. Odłożyła różdżkę na szafkę i potrząsnęła jego ramieniem. Nie chciał się budzić, a łzy ciekły mu strumieniami po policzkach. W końcu, po głośnym wołaniu obudził się z krzykiem i natychmiast chwycił ją za ramiona.
- Spokojnie Malfoy, to tylko ja. -wyszeptała uspokajająco i pogłaskała go delikatnie po ręku.
Oderwał się od niej jak oparzony i skulił na łóżku, zasłaniając twarz rękoma. Westchnęła cicho po czym przybliżyła się do niego, opierając się o jego ciało. Był rozgorączkowany i zdezorientowany, ale co najważniejsze - przestraszony. Objęła go jedną ręką, przytulając do siebie jego drżącą postać, a on nie protestował. Wtulił się w nią jak dziecko, szlochając głośno i desperacko obejmując ramionami.
- Uspokój się Draco, to był koszmar. - wymruczała mu do ucha, a po kilku minutach zaczął wracać do siebie.
Chciał się uwolnić ale ona tylko zacisnęła uścisk i wsunęła się pod kołdrę.
- Puść mnie szlamo, ubrudzisz mnie. - warknął wściekle ale głos mu się łamał.
- Umyjesz się, dam ci nawet środek dezynfekujący. - wyszeptała uspokajająco, co podziałało.
Ślizgon wtulił się w nią mocniej i rozluźnił. Leżeli w ciszy prawie pół godziny, nim odpłynęli do krainy snów.


                                                                           * 

Severus siedział przy stole nauczycielskim i czekał na dwójkę uczniów, którzy mięli przynieść mu kwiat. Jak na razie nie było po nich śladu, a śniadanie już się zaczęło. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadła przez nie para czarodziejów, będących najwyraźniej w środku kłótni. Sala natychmiast ucichła, by posłuchać 'elokwentnej i stanowczej wymiany zdań', dwójki najbardziej znienawidzonych przez siebie uczniów Hogwartu. 
- Sam jesteś szlama Malfoy! I to była twoja wina!
- Moja? MOJA?! To ty popchnęłaś mnie na ten cholerny stół!
- Tak, ale to ty zrzuciłeś mnie z łóżka.
- Bo się do mnie kleiłaś idiotko! Ubrudziłaś mnie tym swoim szlamem!
- Trzeba się było umyć fretko, nikt ci nie bronił.
- Tak oczywiście, teraz nikt, a co było 20 minut temu?
- 20 minut temu się ubierałam kretynie!
- I właśnie dlatego się spóźniliśmy. Bo ty się szykowałaś przez wieki!
- Odezwał się ten, co przez pół godziny włosy układał.
Nie zwracali uwagi na innych, po prostu szli do stołu nauczycielskiego, kłócąc się zawzięcie, jakby byli sami. Cała sytuacja wyglądała niezwykle zabawnie, co Blasie postanowił wyrazić.
- Kłócicie  się jak stare, dobre małżeństwo. - oznajmił gdy na chwilę przerwali.
Oboje posłali mu tak samo mordercze spojrzenie i warknęli : 
- Jeszcze jedno słowo, ty mutancie popromienny, a zamilkniesz na wieki.
Ich wspólna wypowiedź wywołała ogólną radość, nawet sam Postrach Hogwartu musiał się powstrzymywać. Czarodzieje dumnie podeszli do stołu, nadal się kłócąc i stanęli przed Snapem.
- Proszę panie profesorze. - powiedzieli równo, jak na komendę, kładąc przed nim parę czarnych kwiatów.
- Bardzo dobrze, następny szlaban pojutrze.
- Coś jeszcze proszę pana? - spytali znów równo.
- Nie, to wszystko.
Skinęli głowami i ruszyli w drogę powrotną, ale stanęli w połowie sali.
- Udław się kanapką kujonko.
- Wbij sobie widelec w gardło ulizańcu.
Z tymi słowami rozeszli się do swoich stołów, dumnie ignorując rozbawione spojrzenia. Hermiona usiadła obok Ginny i spokojnie chwyciła tosta.
- Gdzieś ty była?! - zapytała wściekła ale i rozbawiona dziewczyna.
- Co? A cholera, zapomniałam ci powiedzieć. Mam szlaban i muszę mieszkać przez bliżej nieokreślony, w jednym pokoju z Malfoyem. - wyjaśniła niechętnie.
- Z Malfoyem? I co, jakie ma ciało? Jak całuje? - pytała zachłannie Ruda.
- Ciało ma niezłe, ale skąd do diabła mam wiedzieć, jak całuje?!
- No wiesz, myślałam, że...
- To źle myślałaś. - ucięła złotooka. - Nie mam zamiaru się z nim całować i niech tak pozostanie.
- Jasne, jasne... - wymruczała do siebie Wesley'ówna, nie wiedząc, że jej przyjaciółka wszystko słyszy.
- Dobra mała, ja lecę na eliksiry, zobaczymy się później. - rzuciła szybko i wyszła z sali.
Zaraz po niej z miejsca zerwał się Blaise i pognał za przyjaciółką. Dopadł ją pod salą eliksirów, siedzącą na schodach.
- Cześć Księżniczko, jak życie? - spytał z szelmowskim uśmiechem.
Dziewczyna poderwała się gwałtownie i rzuciła mu na szyję.
- Chujowo ale stabilnie.
Na te słowa Ślizgon roześmiał się głośno i odstawił ją na ziemię.
- Nie martw się, jakoś przetrwasz. - pocieszył ją
- To, że ja, to wiem. Gorzej z frecią. - mruknęła wisielczo, znacząco machając różdżką.
- Masz zamiar go skrzywdzić? - spytał z autentyczną ciekawością.
- Jak na razie, to nie, ale kto wie co przyniesie los...
Nagle usłyszała kroki, więc dała znak chłopakowi, tak, że gdy kolejni uczniowie przyszli, stali po przeciwnych stronach korytarza, pogrążeni w lekturze. Nic nie wskazywało na to, że łączą ich jakieś bliższe stosunki, więc nikt nic nie podejrzewał. Przez kolejne 10 minut schodzili się kolejni uczniowie, a chwilę później zjawił się Snape. Zimno zaprosił ich do środka ale zatrzymał Hermionę i Blaise'a. Czarodzieje spojrzeli po sobie zdezorientowani, ale po chwili zobaczyli, że wszyscy siedzą inaczej.
- Jak już widzicie rozsadziłem tą hołotę. Jako, że was nie było będziecie siedzieć razem i nie życzę sobie przykrych niespodzianek. - warknął Severus i stanął przed biurkiem.
Gryfonka i Ślizgon podreptali na koniec klasy i z ulgą opadli na siedzenia. Mięli dziś pracować w parach i przyrządzać eliksir Pigritia, który powodował rozleniwienie ciała i umysłu. Ignorując innych wzięli się do pracy, która polegała na tym, że Hermiona drygowała chłopakiem i mieszała eliksir, a on kroił, miażdżył i ucierał składniki. Gdy już kończyli, Miona dodała odrobinę esencji z lilii amazońskiej, dzięki czemu eliksir nabrał bardziej intensywnej, błękitnej barwy. Zadowolona dziewczyna rozejrzała się po klasie i z niejakim rozbawieniem zauważyła dziwne opary wydobywające się w wielu kociołków. Nie był to bardzo trudny eliksir ale wymagał skupienia i bardzo dokładnych proporcji, co w parach Ślizgon - Gryfon, było niemożliwe. Gdy Snape zaczął sprawdzać wyniki ich pracy, leciały Trolle, szlabany i ujemne punkty. Wreszcie stanął przed nimi i ze zdziwieniem wpatrywał się w idealny błękit eliksiru. Przelał go chochlą ale był on uwarzony  doskonale więc  z niechęcią postawił im Wybitny i dał po 10 punktów dla domu. Na koniec zadał im esej o właściwościach czarnej lilii i jej zastosowaniu w leczeniu, po czym wygonił z sali. Hermiona nieśpiesznie skierowała się do sali Runów, a Harry i Ron ostentacyjnie ją zignorowali, mijając na schodach. Zaśmiała się na ten fakt pod nosem i usiadła pod ścianą wyjmując książkę. Lekcje mijały jej szybko, każdą wolną chwilę spędzała z Blaisem, który pokłócił się Draconem. Na obiedzie siedziała obok Ginny, z którą od maja tamtego roku miała lepszy kontakt. Teraz była prawie jej przyjaciółką, ale nawet ona nie wiedziała co się działo na Igrzyskach Przetrwania. Po lekcjach ubrały się ciepło i wyszły na obsypane białych puchem błonia. Siedziały przy zamarźniętym  jeziorze prawie dwie godziny, aż do zamku wygnało je przejmujące zimno. Skierowały się do Pokoju Życzeń, z którego wyszły dopiero na kolację. Gdy wszyscy kończyli już jeść Dumbledore wstał i poprosił o ciszę.
- Jako, że zbliża się okres świąt, rada nauczycielska postanowiła w tym roku zorganizować Bal Bożonarodzeniowy. - tutaj przerwały mu głośne okrzyki radości, a gdy się uspokoiły, zaczął mówić dalej. - Odbędzie się on 17 grudnia, czyli dzień przed waszym wyjazdem do domów. W tym roku jednak, zasadą uczestniczenia w balu, są pary mieszane. Oznacza to, że każdy z was musi mieć partnera bądź partnerkę z innego domu. - wszyscy wytrzeszczyli na niego oczy ale dyrektor niewzruszenie mówił dalej. - Opiekunowie domów zaczną zbierać nazwiska osób, które zostają w Hogwarcie na święta, a wam radzę zacząć myśleć nad partnerami. - zakończył i usiadł.
Po jego słowach wybuchła fala rozmów, spekulacji, pretensji i różnych innych rzeczy ale Hermiona przyjęła tą wieść bez zbyt wielkich emocji. Ot kolejny bal, trzeba się będzie wybrać do sklepu, czeka ją łażenie po mieście i przekopywanie ton materiałów. W przeciwieństwie do niej, Ginny wybuchła milionem emocji.
- O Merlinie, bal! Muszę znaleźć sukienkę, buty, dodatki, jaką ja zrobię fryzurę...?!
- Ginn, uspokój się. - warknęła stanowczo jej przyjaciółka. - Najpierw musisz znaleźć partnera. - sprowadziła ją na ziemię.
Ruda natychmiast oklapła i zgarbiła ramiona.
- Rany Miona, czy ty zawsze musisz psuć mi zabawę? - jęknęła z pretensją ale uspokoiła się.
- Nic ci nie psuję. Podejrzewam, że w najbliższy weekend będzie wypad do Hogsmead, wtedy wybierzemy się po stroje, a do tego czasu czekamy. Potem będziemy szukać. - odpowiedziała spokojnie i wróciła do jedzenia.
Spojrzała na zegarek i z lekką frustracją zarejestrowała, że za 10 minut 19. Pożegnała się z przyjaciółką i szybkim krokiem udała się do ich dormitorium. Chwilę przed 'godziną policyjną', zjawił się tam Malfoy i dziewczyna niemal fizycznie poczuła oplatające ich więzy. Błyskawicznym ruchem zebrała różdżką magię zaklęcia i na wszelki wypadek ją zatrzymała. Potem ściągnęła buty, koszulę, rozpuściła włosy i usiadła z książką przed kominkiem. Cały czas ignorowała swojego współlokatora, uznając, że jeśli nie będą się odzywać obędzie się bez kłótni. Chłopak chyba też zmądrzał bo szybko powtórzył jej działania i chwilę później siedzieli na kanapie, pogrążeni w lekturze. Godziny mijały niezauważone, żadne z nich nie miało zamiaru zawracać sobie głowy lekcjami, a ogień przyjemnie grzał w stopy. Nim się obejrzeli wybiła północ, a dziewczyna usnęła ze zmęczenia. Półprzytomny Draco odłożył książkę, chwycił różdżkę i niemal bezwiednie wyczarował dwa koce. Jeden spadł na Hermionę, która natychmiastowo się w niego wtuliła, a drugim okrył się sam. Chwilę później dormitorium znów pogrążyło się w ciszy.

                                                                                  *

Dni mijały szybko i niezauważenie. Hermiona i Draco ignorowali się wzajemnie, ale tradycją było, że rano wpadali do Wielkiej Sali razem, w środku kłótni. Podobnym rytuałem były przepychanki na Transmutacji i kolejne szlabany. Tak jak przewidziała dziewczyna, sobotę dyrektor zarządził wypad do Hogsmead, na zakupy więc Weasley'ówna i Granger umówiły się na wspólne buszowanie po sklepach. Złotooka stała przed szafą i próbowała znaleźć coś odpowiedniego, a że Dracona już dawno nie było, miała święty spokój. W końcu wyciągnęła ciemnozielony płaszcz, czarne kozaczki i również czarne rękawiczki. Do torby wrzuciła galeony ale i mugolską kartę kredytową, a także mugolski telefon komórkowy, który niestety nie działał w Hogwarcie i klucze do domu. Do kieszeni wsunęła różdżkę i zadowolona wyszła z dormitorium. Przy drzwiach wejściowych zjawiła się parę minut przed 9 i czekała na swoją rudą przyjaciółkę. W końcu, odrobinę spóźniona, pojawiła się zdyszana Ginny z rozwianymi włosami. Była ubrana cała na czarno, w długą, szeroką spódnicę i płaszczyk do połowy ud, a jej włosy były jakby natapirowane.
- Merlinie Ginny, co ci się stało? - spytała z udawaną zgrozą Hermiona, gdy kierowały się do tajemnego przejścia.
- Bardzo śmieszne Miona. - zironizowała dziewczyna. - Tak jakoś się stało... Podoba mi się taki wygląd, a włosy i tak nie chcą się układać. No to po prostu je rozczesałam i okazuje się, ze według płci brzydkiej, wyglądam bardzo seksownie.
Starsza Grayfonka tylko się zaśmiała, a po kilku minutach szły już podziemnym tunelem.
- Szykuj się Ruda, bo tych zakupów nigdy nie zapomnisz. - powiedziała tajemniczo złotooka, gdy wychodziły z Wrzeszczącej Chaty.
Przyjaciółka spojrzała na nią zaskoczona ale ona skręciła w najbliższą, ciemną uliczkę, chwyciła Wesley'ównę za rękę i teleportowała się z trzaskiem. Zaskoczona Ginny wylądowała obok panny Granger w bardzo podobnej, ciemnej uliczce.
- Witaj w Paryżu Ginevro Weasley. - powiedziała uroczyście dziewczyna i roześmiała się na widok miny przyjaciółki.
- Hermiono, nie poznaję cię! Przecież złamałyśmy regulamin! - wykrzyknęła uradowana Gryfonka, gdy już otrząsnęła się z szoku.
- Spędziłam 3 miesiące ze Ślizgonem, trochę się zmieniłam. - wyjaśniła niewinnie i pociągnęła roześmianą dziewczynę na główną ulicę. - Idziemy teraz na ulicę Rue de Rivoli, tam znajdziemy pewnie coś dla siebie. Jeśli nie, to wybierzemy się do Les Halles albo do La Défense. Tam już musimy coś znaleźć. Jednak, jeżeli będziemy naprawdę wybredne to teleportuję nas do Wenecji. - wytłumaczyła Hermiona i skierowała się w stronę pierwszej z ulic.
- Merlinie Hermiono, skąd ty to wiesz? - spytała znów zaskoczona Ginny.
- Moja matka jest pół francuską, spędzałam tu trochę czasu. - odpowiedziała ze wzruszeniem ramion, a po chwili rzuciły się w wir zakupów.
Kupowały na potęgę, korzystając z karty kredytowej starszej z dziewczyn i świetnie się bawiły. Niestety, żadna z nich nie znalazła odpowiedniej sukni, jedynie mnóstwo dodatków. Uznały, ze będą kupować to co im się bardzo spodoba, a potem dobiorą coś do sukienek. W końcu, zmęczone parogodzinnym szałem zakupów, usiadły w jednej z kawiarenek w dzielnicy Saint-Germain-des-Prés. Ginny zachwycała się pięknem  Paryża, a Hermiona z zadowoleniem opowiadała jej o wszystkim, śmiejąc się przy tym. Stolica Francji w istocie była niesamowita, a po odesłaniu zakupów do Hogwartu, zaczęły pokrótce zwiedzać miasto. Odwiedziły Wieżę Eiffla, pochodziły nad Sekwaną, a starsza z dziewczyn wyjaśniła, że Francuzi nazywają tę rzekę La Seine. W końcu, po kilku godzinach chodzenia teleportowały się do Wenecji, a tam znalazły raj sukni. Sklepów było mało, ale stroje jakie tam znalazły były oszałamiające. Już po 2 godzinach siedziały na gondoli i znów rozmawiały. Panna Granger znała i włoski język więc zafascynowana Ginny słuchała jej rozmowy z ich przewoźnikiem. Bawiły się świetnie, ale niestety, przed 17 musiały wrócić do Hogwartu. Z  żalem w sercu Ruda chwyciła koleżankę i obie teleportowały się do szkoły. Roześmiane wpadły do Wielkiej Sali, zwracając tym samym uwagę wszystkich obecnych. Nic sobie z tego nie robiąc, usiadły przy stole i zaczęły jeść. Harry i Ron popatrzyli na siebie niepewnie, jako, że nie widzieli ich w Hogsmead, a teraz obie wpadają takie roześmiane... Po chwili Hermiona pocałowała Ginny w policzek o zerwała się od stołu, a zaraz później w jej ślady poszła siostra Rudzielca.
                       
                                                                                      *

Granatowowłosa dziewczyna szła szybkim krokiem w stronę biblioteki. Musiała znaleźć materiały do kolejnego eliksiru, który był bardziej interesujący od szukania partnera na Bal Bożonarodzeniowy. Nagle jednak poczuła szarpnięcie i znalazła się twarzą w twarz z przystojnym Ślizgonem.

- Cześć Granger, lwico. - powiedział arogancko, opierając się o ścianę.
- Czego chcesz gadzie przebrzydły? - warknęła zdenerwowana dziewczyna.
- Pójdź ze mną na bal. - wyszeptał nagle, spoglądając jej w oczy.
- Co będę z tego miała? - spytała, znając już w myślach swoją odpowiedź.
- Dobrą zabawę i towarzystwo księcia Slytherinu.
- Przekonałeś mnie. - powiedziała z wrednym uśmieszkiem. - Do zobaczenia o 19 przy drzwiach. - to mówiąc odeszła i jak gdyby nigdy nic, ruszyła do biblioteki.
Pół godziny później znalazła ją tam rozradowana Ginny.
- Wiesz kto mnie zaprosił? - pisnęła cichutko, by pani Pince jej nie wyrzuciła.
- Hmm... Terrence Higgs? - strzeliła, grzebiąc delikatnie w jej myślach.
- Tak, skąd wiedziałaś? - spytała zdezorientowana, siadając naprzeciwko koleżanki.
- Ma się tą intuicję. - mruknęła nieuważnie, pogrążona w lekturze Hermiona.
Zirytowana Gryfonka wyrwała  jej księgę z ręki i odłożyła na stolik.
- Nie ma tak łatwo moja droga. Z kim TY idziesz? - spytała stanowczo, patrząc jej w oczy.
- Z księciem Slytherinu. - odpowiedziała cicho, cytując przebiegłego Ślizgona.
- No co ty?! Ale masz szczęście, może nawet się z nim prześpisz i powiesz mi czy te plotki są prawdą. - rozmarzyła się Weasle'ówna.
- O czym ty mówisz? - oburzyła się jej przyjaciółka. -  Jest przystojny, ma nieziemskie oczy i niezłe ciało ale NIGDY się z nim nie prześpię. - warknęła, wzdrygając się na samą myśl kochania się w tym wrednym gadem.
- Szkoda... - jęknęła do siebie Ruda, ale Hermiona pokazowo to zignorowała.
       
                                                                                   *

W gabinecie panowała cisza, ale tym razem była ona ciężka i nieprzyjemna. Mężczyźni wpatrywali się w buzujący ogień, a w ich duszach rosły wątpliwości i, co najgorsze, strach.

- Znów zaatakowała. - odezwał się w końcu Severus, nie patrząc na nikogo.
- 300 ofiar śmiertelnych, 235 rannych. Wszystko idzie na Śmierciożerców. - dodał ponuro Lucjusz, a Raphael tylko przytaknął.
Mimo tego czwarty mężczyzna nawet się nie odezwał, dalej pogrążony w myślach, które niekoniecznie dotyczyły Mrocznej Królowej. Myślał o swojej córce, której nie pamiętał, o tych wszystkich latach, które stracił przez jedną, krótką klątwę. Wiedział, że nowy wróg dowie się kim ona jest, i prawdopodobnie ją zabije, żeby wyprowadzić go z równowagi. Musiał znaleźć ją pierwszy, musiał ją chronić. Tylko nie wiedział jak, ponieważ nikt nic nie pamiętał. Nie wiedział gdzie się uczy, ani jak teraz wygląda. Miał tylko jedno zdjęcie, które zachowało się po zaklęciu i na nim bazował. Niestety spec od klątw i uroków, - Rudolfus, uświadomił mu, że teraz prawdopodobnie wygląda zupełnie inaczej. Stał w ślepym zaułku, bez możliwości odwrotu, a nie miał sił by skakać. ON cały czas go osłabiał, sama walka z nim go osłabiała i co raz mniej mógł. Demon rósł w siłę, umacniał swą pozycję, a on stał jak głupiec i nie mógł zrobić. Westchnął ciężko i schował twarz w dłoniach.
- Bruno, ja wiem, że jest ci ciężko, ale to jest ważniejsze. Ona zniszczy wszystko, nie tylko Anglię. Musimy coś zrobić. - powiedział zimno Snape i dopiero jego słowa ocuciły mężczyznę.
- Masz rację. Ustalajcie wszystko beze mnie, jak tylko uda mi się wyrwać wszystko mi powtórzycie. Jednak pilnujcie umysłów, on jest ich mistrzem. Nie mam na razie siły, zaraz stracę kontrolę, więc musicie radzić sobie sami. - zadecydował szatyn i zniknął w płomieniach.

                                                                                *


 Amaris rzucała kolejnym wazonem w ścianę. Za każdym razem, gdy była tak blisko odkrycia kim jest jej siostrzenica, ta wymykała jej się z rąk. Była zawsze kilka kroków przed nią, kpiła sobie z niej w żywe oczy. A bez niej nie mogła pokonać tego idioty! Zbyt dobrze się kontrolował, zbyt dobrze ukrywał emocje. Jednak jeżeli zabiłaby jego córkę, całe jego opanowanie zniknęło by w ułamku sekundy. Tylko, ze ta smarkula była sprytna, choć nawet nie wiedziała, że ona ją ściga. Amaris nie znała tożsamości dziewczyny, nikt jej nie znał. Tamta klątwa była zbyt silna, zbyt wiele szkód narobiła, by można  ją było cofnąć. Kobieta rzucała się więc jak dziki kot w klatce, ale pręty trzymały zbyt mocno, by mogła je przerwać. Warknęła  wściekle i ruszyła do lochów, a długa suknia ciągnęła się po schodach. W furii otworzyła pierwsze drzwi i od razu rzuciła Sectumsemprę na znajdującego się tam człowieka. Po chwili lochy wypełnił pełen cierpienia krzyk młodej, platynowłosej dziewczyny o lazurowych  oczach....



_________________________________________________________________


Wiem, że rozdział krótki ale jakoś nie umiem napisać dłuższych. Nie wiem dlaczego, ale wiedzcie, że się staram. Dodałam znów zakładkę SPAM i możecie tam reklamować, czy coś swoje i nie swoje blogi. Chętnie poczytam. Za namową pewnej upartej cholery, postanowiłam, że ściągnę od XoXoXo i zrobię na asku coś takiego jak ona. Czyli możecie zadawać pytania do dowolnych postaci. Następny rozdział się pisze, Inna Historia też ale idzie mi to z deka opornie. Dodam jeszcze, że mam staż na Ocenialni DHL, więc zapraszam was do zgłaszania się :) To chyba tyle, do napisania.

Całuję
Kath<3

EDIT : Przepraszam za to białe tło ale się cholerstwo samo włączyło i nie wiem jak wyłączyć  ;/

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział VII

    To był chyba najgorszy tydzień w jego życiu. Dowiedział się, że jego matka - Narcyza została zamordowana, a na dodatek nie wiadomo kto to zrobił, szlama Granger wracała do szkoły i znów będzie odgrywać wszystkowiedzącą, a jego ojciec zaczął się dziwnie zachowywać. Jedynym plusem sytuacji było to, że wracał też Blaise, za którym nawet tęsknił, do czego oczywiście by się nie przyznał. Co miał poradzić na to, że jedynie Zabini znał tego prawdziwego Dracona Malfoy'a? Byli przyjaciółmi od dziecięcych lat i miał ogromną nadzieję, że to się nie zmieni. Stał teraz, razem z innymi uczniami, przed Hogwartem i czekał na powóz z tą szlamą i Diabłem. Nie było ich 3 miesiące i szczerze współczuł Blaise'owi, że musiał ten czas spędzić z wszystkowiedzącą Granger. Aż się wzdrygnął na myśl, że to on miałby z nią spędzić tyle czasu. To byłby koszmar! Nagle wśród uczniów zapanowało poruszenie, a z lasu wyłonił się powóz ciągnięty przez wyjątkowo pięknego testrala. Chwilę później pojazd stanął, drzwi otworzyły się, a na ziemię miękko zeskoczyły zgrabne nogi w czarnych, obcisłych spodniach i srebrnych szpilkach. Powoli podążał wzrokiem w górę odkrywając dziwną sukienkę z gorsetem, która z tyłu opadała do kolan, a z przodu kończyła się nad pasem, ręce w czarnych rękawiczkach bez palców,narzuconą na to kurtkę, zgrabną szyję, kuszące, czerwone usta i najbardziej niesamowite oczy jakie w życiu widział. Złote, błyszczące złośliwością i szczęściem, okolone długimi, czarnymi rzęsami, zahipnotyzowały go. Resztką świadomości zarejestrował jeszcze falowane, granatowe włosy spięte czymś w niedbałego koka. Kim była ta niesamowita dziewczyna? Czyżby Granger się z nią zamieniła? Tuż za nieznajomą pojawił się Blaise ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy, który położył jej rękę na ramieniu i powiedział coś na ucho wskazując na Potter'a i Weasley'a. Spojrzał w tamtym kierunku i parsknął śmiechem. Oboje wyglądali jakby im ktoś powiedział, że stracili dziewictwo w Voldemortem, co czyniło ich jeszcze większymi debilami niż zwykle. Zwrócił swój wzrok z powrotem na tajemniczą nieznajomą, która teraz beształa Zabiniego ale widział, że sama ledwo powstrzymywała śmiech. Nagle usłyszał głos Dubledore'a i mimowolnie odwrócił się w jego stronę.
- Chciałbym na nowo powitać w naszych murach reprezentantów Hogwartu na Igrzyskach Przetrwania, którzy przynieśli nam sławę i pierwsze miejsce! Zapraszam Hermonę Granger z Gryfindoru i Blaise'a Zabiniego za Slytherinu, wielkie brawa dla naszych zwycięsców. - całe błonia rozbrzmiały oklaskami i gwizdami, a Draco stał zupełnie zszokowany i próbował zebrać myśli.
Ta niesamowita istota w czarnym, obcisłym stroju to szlamowata cnotka Granger!? To było niemożliwe, nie-mo-żli-we! No bo kurwa, jakim cudem ta szlama miała się zmienić z kujona z szopą na głowie w piękną i seksowną dziewczynę o hipnotyzujących oczach? Zamknął oczy i wziął głęboki wdech by się uspokoić, a gdy je otworzył błonia były prawie puste, a przed nim stał uśmiechnięty Blaise.
- Cześć Smoku, tęskniłeś? - spytał brunet przekornie i nie czekając na odpowieć krótko go uścisnął.
Draco westchnął udawanie ale oddał uścisk i uśmiechnął się do przyjaciela wrednie.
- No oczywiście, że tęskniłem, nie miałem z kim pić. - powiedział kierując się w stronę zamku, a Diabeł szybko go dogonił.
- To się leczy ty alkoholiku. - syknął złośliwie szturchając go w żebra.
Malfoy tylko prychnął i spojrzał na zielonookiego z ukosa uważnie mu się przyglądając. Zmienił się, biła od niego jakaś radość i spokój, miał bardziej wyrobione mięśnie, dłuższe włosy i bardziej głębokie oczy. ' Teraz to dopiero będzie miał branie' - pomyślał zrezygnowany i westchnął. Blaise zawsze miał powodzenie u dziewczyn, prawie dorównywujące jego ale teraz chyba go pobije... Kilka minut później byli już w  lochach, w ich dormitorium, wyjmując Ognistą i dwie szklanki.
- No to bracie, opowiadaj jak tam było na wyjeździe integracyjnym. - powiedział Draco mocząc usta w alkoholu.
Diabeł skrzywił się niezawuażalnie ale zaczął opowiadać wersję wydarzeń wymyśloną przez niego i Mionę na potrzeby powrotu do szkoły.

                                               *               *                *

    Hermiona wstała jak zwykle o 630 i od razu skierowała się do łazienki. Idąc przez dormitorium krzywiła się na widok czerwono - złotych ścian i dużych okien wychodzących na błonia. Tęskniła za swoim pokojem w Norwegii, tak samo jak za śniadaniami jadanymi z Blaisem czy długimi wieczorami przy kominku, z książką... Otrząsnęła się z niewygodnych wspomnień i szybko doprowadziła się do porządku. Wciągnęła na siebie obowiązkowo czarne rurki, czarny top, a na to narzuciła regulaminową, białą koszulę (co z tego, że męską...). Chwyciła torbę, w drodze spięła włosy sztyletem i wyszła na pusty korytarz. Weszła na moment do Wielkiej Sali, chwyciła tosta, napiła się czarnej kawy i prawie biegiem skierowała się do Pokoju Życzeń. Myśląc o salonie w willi przeszła 3 razy pod ścianą i weszła do znajomego pomieszczenia. Zaczęła wspominać poprzedni wieczór, kiedy pokłóciła się z Ronem i Harrym.

"Blaise odszedł do Malfoy'a, a na nią rzuciła się Ginny. Ledwo utrzymując równowagę, przytuliła ją mocno i zaśmiała się głośno. Gdy rudowłosa stanęła obok niej, zarejestrowała dwóch Gryfonów, wyglądających na mocno wkurzonych.
- Hermiono, co to miało być?! - wrzasnął na cały głos Ron, czerwieniejąc ze złości.
- Ciebie też miło widzieć Ronaldzie. - zironizowała Miona. - Wyjaśnij mi proszę o co ci chodzi.
- O co?! O CO?! O ten strój dziwki i klejenie się do obślizgłego Ślizgona. - warknął rudzielec, na co w Hermionie wezbrała się wściekłość.
- Masz mnie za dziwkę Weasley? - zapytała lodowato, a po plecach przyjaciół przebiegły dreszcze. - Bo jeśli tak, to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
Z tymi słowami odeszła do szkłoy, z Ginnyu boku ale nagle przystanęła i rzuciła przez ramię : 
- W sumie to pomyliłeś adresata Weasley. To Harry pieprzył się z Chang, gdy był z twoją siostrą, nie ja.
Zostawiając zbaraniałych chłopców za sobą, objęła przyjaciółkę ramieniem i weszła do zamku. Resztę wieczoru przegadały, a Hermiona opowiedziała Ginny zmyśloną wersję wydarzeń, po czym poszły spać..."

Otrząsnęła się ze wspomnień, wyjęła z torby jedną z ksiąg z biblioteki z Norwegii i zatopiła się w lekturze. Tuż przed 830 nieśpiesznym krokiem udała się pod salę zaklęć, nie zwracając uwagi na zaciekawione i pełne podziwu spojrzenia uczniów. Gdy stanęła pod drzwiami od razu podszedł do niej Malfoy wraz z Zabinim i dwoma gorylami. Diabeł rzucił jej współczujące spojrzenie, a Draco od razu zaczął ją wyzywać.
- No i jak tam szlamo? To był dla ciebie zaszczyt, przebywać tyle czasu w towarzystwie czarodzieja czystej krwi. - zakpił uśmiechając się bezczelnie.
- Och witaj Fretko, to był naprawdę niesamowity czas, gdy nie musiałam znosić widoku twojej tlenionej grzywki i wkurwiającej gęby. - odcięła mu się ze złośliwym, ślizgońskim uśmieszkiem.
Smoka, tak jak i innych uczniów lekko zatkało, bo spodziewał się wielu reakcji ale na pewno nie takiej. Gdzie się podziała ta mała, strachliwa Granger?
- Nie nazywaj mnie fretką szlamo.  - wywarczał zbierając się do kupy.
-  Nie znudziło ci się jeszcze arystokratyczny dupku? - spytała złośliwie, zupełnie nie przejęta obelgą.
- Spierdalaj mała kujonico. - warknął znów, nie przebierając w słowach.
Oboje jak na komendę wyjęli różdżki i wymierzyli w siebie. Na korytarzu zaległa cisza, a oni patrzyli na siebie wrogo.
- Zabrakło ci argumentów pieprzony ulizańcu? - zapytała wrednie Hermiona, uśmiechając się drapieżnie.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić, ty szlamowata dziwko! - wykrzyczał i dopiero po chwili dotarło do niego co powiedział.
Przegiął. Wszyscy to zauważyli patrząc na twarz Gryfonki, która momentalnie się zmieniła. O ile wcześniej były to dla niej głupie przepychanki, to teraz porządnie się wkurzyła. On nie miał prawa to do niej mówić! Nagle, korzystając z nieuwagi chłopaka, trzasnęła go zaklęciem.
- Animis Incate. - powiedziała cicho, a z jej różdżki wypłynął kremowy promień, który pomknął ku blondynowi.
Rozległ się głośny trzask, a gdy powstała mgła się rozpłynęła, na miejscu Malfoy'a stał... beżowy króliczek, z ujmującymi niebieskimi oczkami. Zwierzątko zdezorientowane potrząsnęło ogonkiem, a wtedy towarzystwo nie wytrzymało. Wszyscy ryknęli głośnym śmiechem, a Blaise, po kryjomu wyjął magiczny aparat, zrobił zdjęcie i dla niepoznaki odczarował przyjaciela. Przed Mioną znów stał Draco, tym razem mocno wkurwiony, patrzący na nią z szaleństwem w oczach. Zaczęli obrzucać się zaklęciami, ale oboje z gracją ich unikali aż nagle wpadli na ten sam pomysł.
- Vertote Amimicus! - krzyknęli równocześnie, z ich różdżek wystrzeliły dwa białe promienie i uderzyły dwójkę czarodziei. 
Na miejscu Hermiony stał piękny, majestatyczny, czarny kruk, wyjątkowo duży i dumny, a zamiast Dracona, na przeciw niej wzbijał się w powietrze biały, ogromny sokół. Chwilę później Granger również się uniosła i rzuciła na Malfoy'a, zostawiając różdżkę na podłodze. Szarpali się w powietrzu kilkanaście minut aż usłyszeli głos McGonagall.
- Co to się do diabła dzieje?! - jej wrzask rozniósł się po zamku, a wszyscy zamarli w przerażeniu.
Hermiona i Draco oderwali się od siebie i zawiśli w powietrzu wpatrując się w Naczelny Postrach Hogwartu i Żelazną Dziewicę. Ślizgon natychmiastowo wylądował na ziemi pod naciskiem spojrzenia opiekuna ale Gryfonka nadal unosiła się dumnie, łopocząc cicho skrzydłami.
- Oczekuję wyjaśnień. - powiedział lodowato Snape, lecz podejrzewał kim była dwójka uczniów.
- To Granger i Malfoy. - odpowiedział ktoś drżącym głosem.
Severus przyjrzał się sokołowi, a zaraz potem przeniósł wzrok na kruka. Był pod wrażeniem, dziewczyna się nie ugięła. Nie spodziewał się tego po niej... W końcu wzruszył ramionami i chwycił chłopaka, nie chcąc go zbyt szybko przemieniać. Posadził go sobie na ramieniu ale nagle zarejestrował jakiś ruch. Chwilę później Malfoy leżał na ziemi, a  na nim siedziała dumna Granger. Widząc to uczniowie znów się zaśmiali, a sam Postrach Hogwartu musiał się powstrzymywać. Sokół podniósł się z dumą i usiadł pewnie na ramieniu profesor Transmutacji, która szybko przegoniła uczniów. Ramię w ramie, skierowali się do gabinetu dyrektora ale żaden z uczniów nie okazał ani odrobiny skruchy. Po kilku minutach stali przed biurkiem Dubbledore'a i czekali na jego reakcję.
- Jak podejrzewam jest to pan Malfoy i panna Granger? - odezwał się jak zwykle radośnie, a kruk pokręcił z pogardą głową.
Severus przytaknął i skierował różdżkę na Ślizgona, który natychmiastowo się poderwał. Chwilę później stał przed nimi w całej okazałości, a Hermiona musiała przyznać, że był przystojny. Szara koszula podkreślała jego oczy i sylwetkę, a białe spodnie doskonale się z nią komponowały. Zaraz po nim zerwała się do lotu i zawisła przed Mistrzem Eliksirów. Rzucił na nią antyzaklęcię, a dziewczyna z gracją wylądowała na nogach. Na jej widok opiekunka Gryffindoru wciągnęła głośno powietrze i spojrzała na nią z pretensją.
- Panno Granger, co też pani ma na sobie?
- Jak to co? - spytała bezczelnie. - Mam regulaminową koszulę, ciemne spodnie i czarne buty. Nie rozumiem w czym problem.
- Ta koszula jest męska i nie ma pani kolorów swojego domu! - krzyknęła wzburzona, na co dziewczyna powstrzymała śmiech.
- Czy gdzieś jest napisane, że muszę mieć damską koszulę? Nie, nie jest. A co do kolorów... - zawiesiła głos i wskazała na swój pas.
Przez szlufki spodni przewiązany miała krawat w barwach Domu Lwa, więc teoretycznie nie złamała zasad. McGonagall zmrużyła z wściekłością oczy ale zamilkła, a Severus pogratulował jej w duchu. Nie rozumiał co się z nią stało przez te 3 miesiące ale bardziej lubił tą wersję dziewczyny. Nagle usłyszeli chrząknięcie zapomnianego przez wszystkich Albusa. Odwrócili się do niego, a on wskazał im fotele. Gdy już zasiedli, złożył ręce pod brodą i przyjrzał się im uważnie.
- Moi drodzy, znosiłem wasze wybryki przez 6 długich lat. Mimo pokładanych w was nadziei, wasze kłótnie robiły się co raz bardziej zażarte. Potem doszły zaklęcia i pojedynki, które zagrażały bezpieczeństwu was, jak i innych uczniów. Szlabany nic nie dawały, tak samo jak rozmowy i groźby więc muszę posunąć się do ostateczności. Nauczycie się przebywać ze sobą bez sytuacji zagrażających życiu. Będziecie razem mieszkać i na wszelki wypadek, od godziny 19, do 5 będziecie związani zaklęciem. Połączy was ono niewidzialną liną o długości 10 metrów, więc radzę się pilnować. Do tego co 2 dni będziecie patrolować Zakazany Las, szukając tym samym składników dla profesora Snape'a. Tam również będzie wiązało was zaklęcie. Mam nadzieję, że to was czegoś nauczy. Wasze rzeczy są już w nowym dormitorium, do którego zaprowadzi was profesor Snape. Tylko się rozejrzycie i wrócicie na swoje lekcje. Radzę pamiętać o limicie czasu, a teraz żegnam. - powiedział i wskazał im drzwi.
Oboje, nadal zszokowani skierowali się do wyjścia i ocknęli się dopiero na korytarzu.
- JA MAM MIESZKAĆ Z TĄ FRETKĄ / SZLAMĄ?! - wrzasnęli równocześnie, patrząc na siebie z nienawiścią.
- Wasze domy tracą po 5 punktów na wyrażanie się. - odpowiedział im zimno Snape i niewzruszenie szedł dalej.
Hermiona tylko fuknęła, czując jak jej Bestia wyrywa się na wolność. Chciała mu zrobić krzywdę, rozerwać gardło pazurami, lub wgryść się w kark... Ze zdumieniem zarejestrowała ostre kły w jej ustach i wyostrzone zmysły. Uśmiechnęła się drapieżnie i zmieniła barwę oczu, a wszystko znów stało się wyraźne. Co prawda od przemiany miała trochę bardziej wrażliwe zmysły od przeciętnego człowieka, włóczenie się po lesie też zrobiło swoje, ale to było niczym w porównaniu do kocich zmysłów. Paznokcie lewej ręki zmieniła pazury i delikatnie musnęła nimi Malfoy'a, przecinając skórę na jego nadgarstku. Błyskawicznie wróciła do postaci człowieka, a zdumiony chłopak oglądał małe, krwawiące rany. Nie miał pojęcia skąd się wzięły, poczuł tylko ostrożny dotyk i nagle się pojawiły. Spojrzał na Granger ale ona szła obrażona na niego, wbijając wzrok w podłogę. Mimo, że była szlamą musiał przyznać, że zajebiście seksowną szlamą, która chyba rozwinęła skrzydła. Już wcześniej dawała sygnały o swoim ognistym charakterze i temperamencie ale była chyba zbyt zasadnicza, by tak naprawdę to pokazać. Teraz większość męskiej populacji tej szkoły zrobiłaby dla niej chyba wszystko, a i Ślizgoni by się przekonali gdyby ładnie poprosiła. Zaklął cicho, bo dopiero wróciła i już owinęła sobie facetów wokół palca, więc już się bał co będzie później... Nim się obejrzał stali przed obrazem przedstawiającym czarnego kota i smoka, na co dziewczyna mimowolnie parsknęła śmiechem.
- Obecne hasło to Miara nienawiści ale możecie je zmienić. Zasady znacie, możecie przyprowadzać to kogo chcecie, macie własną łazienkę. Mieszkacie tak do odwołania. - powiedział obojętnie Snape, ale Gryfonka wiedziała, ze bawi go ta sytuacja. - A teraz jazda na lekce. - dodał głośniej i odszedł z łopotem szat.
Hermiona westchnęła tylko, mruknęła hasło, a obraz się rozmył. Przeszła przez dziurę i zatrzymała się na moment. Pokój był w barwach ich domów, na co mimowolnie się skrzywiła ale zaczęła się rozglądać. Jedno wielkie łóżko, kanapa, kominek, okno, stół, 3 krzesła, fotel, szafa, komoda i regał z książkami. Po lewej drzwi, prowadzące zapewne do łazienki i ich kufry stojące obok łóżka. Usłyszała ciche przekleństwa chłopaka, a chwilę później czerwień zmieniła się w zieleń. Autentycznie ciekawy czekał na wrzask dziewczyny, że ma zabrać tą okropną zieleń ale nic takiego się nie stało. Gryfonka odwróciła się do niego i przekrzywiła na moment głowę.
- To musi być srebrny i zielony? Nie może być coś innego? Czarny, granatowy...
Dracona zatkało i stał przed nią z otwartymi ustami i różdżką w ręku, niezdolny do wypowiedzenia czegokolwiek. Dopiero po chwili ciszy zrozumiał, że wygląda jak totalny idiota i zebrał się w sobie.
- Co się z tobą stało Granger?
- Nic co powinno cię obchodzić tleniony. - odpowiedziała lekceważąco. - Może dogadamy sie w kwestii kolorów? Bo te domów już mi chyba obrzydły.
- Jestem za czarnym. - zadeklarował chłopak.
- Srebrny może zostać, dodamy jeszcze... granatowy i fioletowy, może być?
Gdy skinął głową wyciągnęła różdżkę i zaczęła rzucać zaklęcia. Cały czas czuła tą magię przepływającą przez jej ciało i unoszącą się w powietrzu... Po chwili dołączył się do niej Ślizgon i razem dokończyli dekorowanie pokoju. Po pół godzinie, zadowoleni odsunęli się do drzwi, by obejrzeć efekt końcowy. Ściany były czarne od dołu, a im wyżej tym bardziej czerń zmieniała się w ciemny granat, przez co sufit przypominał nocne niebo. Dodatki były w odcieniach fioletu i srebra, co dodawało trochę jasności pomieszczeniu, a drzwi zmienili na mahoń. Zniknęły czerwone zasłony, wyczarowali tylko delikatną, prostą firankę, a na czarnej podłodze położyli puchaty, srebrny dywan. Gdy tak na to patrzyła, od razu przypomniał się jej pokój w Norwegii, co nieco podniosło ją na duchu. Wciąż pozostawał problem jednego łóżka bo żadne zaklęcia nie działały i nic nie dało się z tym zrobić. Zadowolona podeszła do swojego kufra i zaklęciem wypakowała swoje rzeczy. Księgi jednak zostawiła, tak samo jak notatki, by nikt przypadkiem ich nie przeczytał. Zabezpieczyła kufer zaklęciem i zmniejszyła do rozmiarów torby, po czym wsunęła pod łóżko.
- Ty chyba nie myślisz, że dam ci spać na łóżku? - zapytał ktoś za jej plecami.
Nieprzejęta podniosła się, ostentacyjnie otrzepała i w końcu odwróciła do zbulwersowanego chłopaka.
- Zluzuj tyłek Malfoy, poradzimy sobie. Oboje śpimy na łóżku, po przeciwnych stronach. Mebel jest duży i o ile nie będziesz się do mnie kleić przeżyjemy. - odpowiedziała spokojnie. - I nie rób takiej miny bo ci się zmarszczki zrobią.
Na jej kpiący ton tylko prychnął i zabrał się za swoje rzeczy, cały czas przeklinając w myślach. On miał spać na jednym łóżku ze szlamą? Co z tego, ze jest ona niesamowicie seksowna i pociągająca, jeśli ma brudną krew? Jeszcze się będzie do niego przytulać, a tego by nie zniósł... Wzdrygnął się na samą myśli i nagle usłyszał trzask drzwi.
- No tak, kujonica nie może nie pójść na lekcje... - warknął pogardliwie i rozsiadł się w fotelu, wyjmując ze swojego bagażu Ognistą Whisky.
Hermiona przemykała przez korytarze, kierując się jak zwykle do biblioteki. Nie pamiętała dokładnie jednego, potrzebnego teraz zaklęcia, więc uważając by nikt jej nie przyłapał, wślizgnęła się do wielkiego pomieszczenia. Szybko odnalazła właściwą księgę i stała przez chwilę, próbując znaleźć zaklęcie. W końcu, zadowolona odłożyła ją na miejsce i słysząc szmer, nałożyła na siebie Kameleona. Bezszelestnie przeszła obok pani Pince i wyszła z biblioteki, zostawiając zaskoczoną kobietę samą, z odgłosem zamykanych drzwi. Uznała, że nie ma ochoty spędzać czasu z Malfoy'em, więc skierowała się do Wieży Astronomicznej. Tak usiadła na parapecie i wyciągnęła złożoną kartkę oraz pióro.

Jesteś?

Napisała na pergaminie, a słowa zniknęły ale nie pojawiła się odpowiedź. Wzruszyła ramionami i zapatrzyła się na Zakazany Las. Dziś w nocy miała tam iść z tą fretką, szukać składników. Miała tylko nadzieję, że Snape będzie ważył trochę bardziej skomplikowane eliksiry, bo mogłaby się wtedy pobawić. W jej głowie zaświtał pomysł, który szybko chwyciła. Uśmiechnęła się szatańsko i pogrążyła w rozmyślaniach, planując kolejne kroki. Miała w sobie coś z perfekcjonistki, więc musiała znać przynajmniej ogólny zarys etapów. Spojrzała na słońce uświadamiając sobie, że zaraz obiad, więc szybko zbiegła po schodach i dołączyła do tłumu uczniów pod Wielką Salą. Wsunęła się na miejsce obok Ginny, nałożyła sobie sałatki i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie Harry'ego i Rona. Wyostrzyła zmysły, ale błyskawicznie skupiła się chłopcach, bo hałas był ogłuszający.
- ... użyję do tego Mapy Huncwotów. Wiesz, dalej leży pod moim łóżkiem, więc wreszcie się przyda. - szeptał zaaferowany okularnik.
- Tak, ale chyba po obiedzie. Teraz musimy iść na Zielarstwo. - zauważył między kęsami Ronald.
Hermiona pokiwała zadowolona głową, skończyła jeść i spokojnym krokiem wyszła z sali, idąc do Wieży Gryffindora. Wypowiedziała hasło i, nie zwracając uwagi na oburzone krzyki Grubej Damy, wślizgnęła się do środka. Weszła po schodach do męskich dormitoriów i znalazła pokój, w którym mieszkał Harry. Na wejściu skrzywiła się z powodu niezbyt przyjemnego zapachu brudnych rzeczy ale zignorowała to i opadła na kolana obok łóżka Wybrańca. Po chwili poszukiwań wyczuła Mapę i z triumfalną miną wyciągnęła ją spod mebla. W powietrze uniósł się tuman kurzu ale ona tylko ją otrzepała po czym schowała do kieszeni. W błyskawicznym tempie zbiegła po schodach na 2 piętro, do ICH dormitorium po czym wpadła do pomieszczenia. Malfoy'a nie było, co przyjęła z ulgą. Nie będzie niewygodnych pytań, a chwilowo nie miała ochoty na słowne przepychanki. Usiadała na łóżku, zrzucając buty i rozłożyła Mapę. Stuknęła w nią różdżką szepcząc 'Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego', a na pergaminie pojawił się zarys korytarzy. Zaczęła dokładnie przyglądać się lochom, próbując znaleźć odpowiednie pomieszczenie. W końcu zdecydowała się na nieduże, lecz dobrze ukryte pomieszczenie, do którego prowadziło jedno tajne przejście. Loch znajdował się dość głęboko ale dla dziewczyny nie było to problemem. Patrząc na zegarek, zorientowała się, że trwają już lekcje, więc spokojnie wyszła na korytarz. Zeszła do lochów, po czym wyciągnęła mapę, by się nie zgubić. Skręciła za posągiem jakiegoś czarodzieja, odnajdując potrzebne jej przejście i zaczęła schodzić krętymi, wąskimi schodami, co rusz odgarniając pajęczyny. W końcu korytarzyk się skończył, a ona popchnęła ścianę, która szybko ustąpiła. Jak się okazało, był to obraz przykryty płótnem co ją trochę zdziwiło. Po co obraz w tym zapomnianym, opuszczonym pomieszczeniu? Na dodatek zasłonięty... Rozejrzała się po lochu, od razu zauważając brak tej przejmującej wilgoci. Pomieszczenie nie miało okien więc zawiesiła pod sufitem parę świetlnych kul, dzięki czemu mogła się  wszystkiemu bliżej przyjrzeć. Zauważyła kilka cali kurzu na podłodze i pajęczyny na ścianach i suficie ale uznała, że  pasuje jej to miejsce. Od razu zrzuciła koszulę i odesłała ją do pokoju, by wziąć się do roboty. Zaczęła od usunięcia kurzu i pajęczyn, potem wyczyściła wszystko, tak, że loch lśnił czystością. Następnie pod ścianą ustawiła parę regałów - 2 na książki i 3 na fiolki, a na środku wielki stół. Za nim wyczarowała szafę na składniki i małą lodówkę, by nic się nie zepsuło. Dodała jeszcze wielkie biurko, szafkę na pergaminy i inne rzeczy oraz wygodne krzesło. Pod to ułożyła dywan, a pod sufitem zawiesiła na stałe parę lamp sterowanych głosem, a po krótkim namyśle wyczarowała jeszcze kominek. Narzuciła na niego parę zaklęć, by dym znikał i nic się  nie działo, po czym rozejrzała się zadowolona. Loch przestał przypominać ponure leże, a zaczął dobrą pracownię eliksirów. Szybko dodała odpowiednie przedmioty, przetransportowała książki na regały po czym zacięła się na moment. Stała na środku, zastanawiając się nad pomysłem, a w końcu wyczarowała kanapę, poduszki, koc i puchaty dywan, który umieściła przed kominkiem. Ta część laboratorium była bardziej azylem niż pracownią właściwą więc wyczarowała na ścianach coś  jak magiczną, ruchomą tapetę przedstawiającą dzikie pędy róży i odetchnęła zadowolona. Była radosna i lekko pijana magią, na co jej różdżka odpowiedziała paroma iskrami. Roześmiała się głośno po czym nagle zatkała usta ręką. Natychmiastowo rzuciła zaklęcia wyciszające, maskujące i chroniące tak, by nikt się o niczym nie dowiedział. W końcu odwróciła się w stronę płótna i zdecydowanym ruchem zerwała je z obrazu. Tak jak się spodziewała, był to portret. Przedstawiał młodego, może dwudziestodwuletniego mężczyznę, o czarnych włosach, bladej cerze i najbardziej zielonych oczach jakie widziała. Twarz miał pociągłą, na swój sposób przystojną, a smukłe ciało przedstawiono w zielonej szacie.
- Kim jesteś?  - zapytał nagle mężczyzna, na co dziewczyna drgnęła zaskoczona.
- Hermiona Granger, a ty? - odpowiedziała odzyskując równowagę.
- Mugolka? - zapytał zdezorientowany.
- Nie, czarownica. Kim jesteś? - ponowiła pytanie.
- Nazywam się Selethrin Slytherin.
Hermionę na chwilę zatkało.
- Jesteś wnukiem Salazara?
- Nie. Jestem jego synem. -odpowiedział dumnie, prostując się jeszcze bardziej.
Dziewczyna parsknęła krótko śmiechem po czym, machnięciem różdżki, pozbyła się płótna.
- No dobrze Selethrinie, muszę lecieć. Miłego wiszenia. - zachichotała lekko i zniknęła za obrazem.
Tym razem się spieszyła, bo było już pewnie po kolacji, a jej nie uśmiechał się szlaban. I tak już jeden miała, nie potrzebowała do szczęścia kolejnego. Szybko wsunęła się do dormitorium, w którym siedział już Malfoy.
- No nareszcie. Mamy 20 minut do rozpoczęcia szlabanu. - mruknął na jej widok i wrócił do zakładania swetra.
Dziewczyna cicho przeklęła, po czym szybko podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej cienki sweter, płaszcz i chustę, błyskawicznie się w to ubrała i dokładnie opatuliła szalikiem. Nie spadł jeszcze śnieg, ale było zimno, a nocą uczucie przejmującego chłodu jeszcze bardziej się nasilało. Do kieszeni schowała różdżkę i rękawiczki, po czym spojrzała na ubranego chłopaka. Miał na sobie podobne rzeczy co ona, z tym, że szalik był w barwach Slytherinu. Zaśmiała się na to i, ignorując jego zaskoczone spojrzenie, wyszła z pokoju. Chwilę później dogonił ją chłopak, i razem wyszli na lodowate powietrze. 
- Jesteście punktualnie, to dobrze. - powiedział lodowaty głos za nimi, a chłopak podskoczył.
- Możemy zatrzymać różdżki? - spytała spokojnie dziewczyna.
- Tak, oczywiście. Jeszcze by was coś zjadło i byłby na mnie. - odpowiedział z wisielczą miną. - Macie znaleźć kwiat czarnej lilii. Wiecie jak wygląda?
- Tak. - mruknęła dziewczyna. - Zgduję, że jakaś trucizna, bo pewnie Peatrice i Insuliminę już pan ma?
Severusa na moment zatkało. Skąd ta dziewczyna  mogła mieć pojęcie o tak zaawansowanych truciznach? Zanotował w myślach, żeby przyjrzeć się jej później ale najpierw się opanował.
- Tak panno Granger, a teraz do roboty.
Oboje westchnęli ciężko i ruszyli przez błonia, do Lasu. Dziewczyna spojrzała na towarzysza i rozpuściła włosy tak , że opadały jej na twarz. Narzuciła jeszcze na głowę szal i dopiero wtedy zmieniła barwę oczu. Wyostrzyła zmysły i szła uważnie, oglądając wszystko dookoła.
- Malfoy nie! - krzyknęła nagle, gdy chłopak skierował się tam gdzie nie trzeba.
Ślizgon natychmiast się cofnął i spojrzał na nią z irytacją.
- Co szlamo? - warknął.
Hermiona podniosła z ziemi jakiś patyk i rzuciła w owe miejsce, a chwilę później usłyszeli cichy szelest i kawałek drewna zniknął, wciągnięty przez jakąś lianę. Draco przełknął głośno ślinę i zaczął uważniej przyglądać się podłożu. Zastanawiało go skąd dziewczyna o tym wiedziała, ale zaraz przypomniał sobie, że to panna Ja - Wiem - To - Wszystko, więc wszystko się wyjaśniło. Przez pół godziny szli w ciszy, słuchając odgłosów lasu i starając się nie wpaść w pułapki. W końcu, poobdzierani i brudni wyszli na jakąś niewielką polanę. Hermiona przeczesała wzrokiem okoliczne krzaki i prawie natychmiast zarejestrowała delikatną emanację magii. Zaciekawiona, podeszła bliżej, a chłopak za nią. Jej podejrzenia okazały się słuszne, znaleźli kwiat czarnej lilii ale to nie ona tak emanowała. Delikatnie odgarnęła liście i wciągnęła głośno powietrze.
- Co to do jasnej cholery jest?

_________________________________________________________________

Po pierwsze przepraszam, że taki krótki, ale mam wrażenie, że teraz takie będą. Po drugie... Coś mi chyba odbiło z takim odstępem czasowym, ale uznajmy to za zadośćuczynienie. Przepraszam, że nie ma Zwierzątka ale Wen na ową miniaturkę pojechał na Hawaje i jeszcze nie wrócił. Jest za to ten na opowiadanie główne, więc działa chyba zamiennie... Piszę właśnie rozdział 9 więc jak na razie mam zapas. Mam nadzieję, że wam się spodoba i, że zostawicie jakiś ślad. Dokarmiacie w ten sposób Wena :) Jako, że uniwerek zaczynam dopiero w październiku, mam teraz trochę czasu więc zostawiajcie pod tą notką adresy fajnych blogów. Nie toleruję tylko Ronmione i Drarry, a tak to tematyka dowolna :) Miłej drugiej połowy wakacji życzę.
Całuski
Kath<3