środa, 6 lutego 2013

Rozdział V



Severus siedział w swoim gabinecie i czekał na przyjaciela. Coś się musiało stać bo Bruno spóźniał się już pół godziny, a zawsze był bardzo punktualny. Godzinę później Mistrz Eliksirów zaczął się już poważnie denerwować; wstał z fotela i spacerował od ściany do okna i z powrotem. Już miał teleportować się do jego domu gdy przez otwarte okno wleciał czarny, majestatyczny puchacz, wylądował na biurku i spojrzał na niego wyczekująco. Zdziwiony mężczyzna podszedł do niego i odwiązał pergamin przywiązany do jego nóżki. Rozwinął go i wstrząśnięty przeczytał trzy słowa.

               Malfoy Manor. Teraz.

                                                               B.

Nie zwracając na nic uwagi pobiegł do swoich komnat, chwycił szczyptę proszku Fiuu, wypowiedział adres i zniknął w płomieniach.

Chwilę później pojawił się w salonie rodzinnej willi Malfoy' ów. Na kanapie siedział załamany Lucjusz ze szklanką Ognistej Whiskey w ręku,a obok niego poszukiwany przez Severusa Bruno. Spojrzał on na czarnowłosego ze smutkiem i wskazał mu fotel. Zaniepokojony dziwną atmosferą usiadł niepewnie na wskazanym miejscu i spojrzał na białowłosego wyczekująco. Lucjusz westchnął, podniósł na niego zrozpaczone oczy i odezwał się zachrypniętym głosem.
-Narcyza... nie żyje.
Gdyby nie wyuczona zimna maska, na twarzy Snape' a na pewno odbyłby się głęboki szok. Na szczęście ( lub niestety ) czarnooki opanował emocje i zapytał zimno : 
- Czy to pewne?
Jako, że Malfoy senior nie był w stanie odpowiedzieć wyręczył go złotooki.
-Narcyz przebywała w Cesiel Manor* gdy napadli ich Zdrajcy. Nik nie przeżył, a całą posiadłość zburzono i podpalono. Wcześniej Zdrajcy zablokowali wszystkie kominki i możliwość teleportacji więc nikt nie mógł uciec. Ponad 200 osób zostało zamordowanych w niecałe 15 minut...
To jeszcze bardziej wstrząsnęło Severusem lecz zachował zimną krew i zaczął analizować wypowiedziane słowa.
- Czy znaleziono coś jeszcze?
- Oficjalnie nie ale jako, że miałem pewne podejrzenia wybrałem się tam, porzucałem parę zaklęć i odkryłem coś... interesującego.Nad całymi zagliszami wisiał perfekcyjnie wyczarowany Znak Zemsty.
Po tych słowach w salonie zapadła pełna napięcia i niedowierzania cisza.
- Myślisz, że to Ona?
- Nie. Ja jestem tego pewny.
Lucjusz westchnął zrezygnowany. Stracił jedyną kobietę, którą kiedykolwiek kochał.** Został sam z synem, który go nienawidzi, nie licząc przyjaciół. Musiał być twardy, zimny i opanowany lecz nie potrafił. Jego kochana Cyzia... W ostatnim czasie nie pokazał jak bardzo ją kocha. Zawsze był cyniczny i obojętny, a ten prawdziwy on siedział głęboko schowany  w czeluściach świadomości. Zebrał się w sobie i usiadł prosto.
- Dobrze. Wy teraz sobie porozmawiajcie i wyjaśnijcie pewne rzeczy, a gdy przejdziecie do sprawy twojej córki Bruno, wezwijcie mnie. Będę w Lestrange Manor, muszę powiadomić Bellę o tym co się stało. I uważajcie na Czarnego Pana. - po tych słowach teleportował się z trzaskiem.
Dwaj przyjaciele zostali sami i zalegającą w salonie ciszę przerwał dopiero Sev.
- Wyjaśnij mi to od początku do końca.

                     ______*_____*_____*_____*_____*_____*_____


 Powoli i opornie wstawał świt, a dwójka młodych czarodziejów spała smacznie przy dogasającym ognisku. Granatowowłosa dziewczyna, leżąca w ramionach wysokiego bruneta, powoli podniosła powieki ukazując piękne, złote oczy. Zamrugała kilka razy próbując przypomnieć sobie co się tak właściwie stało. A tak! Ten cały turniej, przyjaźń z Zabinim i w końcu Norwegia. Hermiona przeciągnęła się delikatnie, obróciła na plecy i przypomniała sobie wydarzenia z wakacji...


 " Panna Granger wślizgnęła się po cichu do domu. Była już czwarta, a ona dopiero wróciła z imprezy. Nie nie upiła się ani nic, tylko potańczyła sobie, pogadała, trochę wypiła i pobawiła się z przyjaciółmi. Zdjęła szybko buty i zaczęła wspinać się po schodach. Na półpiętrze spotkała ich lokaja - Stanforda, który widząc ją uśmiechnął się i powiedział uprzejmie : 
- Dzień dobry panienko, panienki rodzice czekają w salonie.
Miona spojrzała na niego zdziwiona. Był środek nocy,a oni jeszcze nie spali? Coś tu nie grało... Pobiegła czym prędzej dalej i wpadła do salonu gdzie rzeczywiście zastała rodziców. Patrzyli na nią z lekkim smutkiem ale bez przygany. Niepewnie usiadła i spojrzała na nich wyczekująco.
- Powiecie mi o co chodzi? Jest 4 w nocy ale myślałam, że wyjaśniliśmy sobie, że wracam do domu kiedy mi się podoba? Przecież wiecie, że i tak bym się wymknęła.
- Tak kochanie ale nie o to nam chodzi. Dziś rano wyjeżdżamy do USA, jesteśmy tam konieczni, bo w firmie są problemy. Postanowiliśmy więc powiedzieć ci coś ważnego... - powiedziała smutno jej mama. 
Hermiona spojrzała na nią zaniepokojona. Miała złe przeczucia...
- 16 lat temu, pewnej pięknej nocy gdy kładliśmy się już spać podszedł do nas Stanford i powiedział, że ktoś dzwoni do drzwi. Zdziwieni poszliśmy otworzyć lecz nikogo nie było. Pod drzwiami leżała zawinięta w szary kocyk dziewczynka o złotych oczach. Nie było żadnej informacji oprócz kartki, na której napisane było : " Nazywa się Hermiona ". Nie wiedzieliśmy o co chodzi ale przygarneliśmy ją. Jakiś czas wcześniej poroniłam i wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności nie mogłam mieć więcej dzieci. Byliśmy więc zachwyceni, że ją mamy. Ja przepraszam, że tak późno ci mówimy ale nie mieliśmy odwagi...
Opowieść matki zszokowała Hermionę do tego stopnia, że najpierw nie wiedziała co powiedzieć ale już po chwili opanowała ją złość.
- Czego się baliście?! Że was nie pokocham?! Ucieknę?! Odpowiedzcie mi do cholery! Czego wy się do kurwy nędzy baliście?! Ja... Mam 16 lat, a wy mi mówicie, że jestem podrzutkiem?! Jak mogliście mi to zrobić...? To wszystko wasza wina! Te wyzwiska, obelgi płacz! Może jestem córką czystokrwistego czarodzieja?! Nienawidzę was i nie chcę was znać! Ja... Chcę być sama...
Najpierw krzyczała lecz pod koniec po prostu się załamała. Nie miała na to wszystko siły. Okłamywali ją? Wybiegła z salonu ze łzami w oczach i popędziła do swojego pokoju. Potrzebowała czasu..."

Na samo wspomnienie w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Tego samego dnia wyjechali do USA zostawiając ją samą. Przecież tego nie chciała. Powinni do niej przyjść, porozmawiać, wyjaśnić, pociaszyć. Przecież była ich córką... Nie, nie była! Oni jej nawet  nie znali
- Hej Miona co się stało? Nie płacz maleńka. - usłyszała ciepły głos Blaise'a i poczuła jego palce ścierające łzy, które zdążyły już popłynąć po jej policzkach. Spojrzała prosto w te jego piękne, szmaragdowe oczy lecz zamiast zdziwienia czy odrzucenia dostrzegła w nich zrozumienie i troskę. Mogła mu zaufać. Wzięła głęboki wdechi spytała : 
- Co byś zrobił, dybyś dowiedział się, że twoi rodzice okłamywali cię, a ty jesteś kimś zupełnie innym? Nie jesteś nawet ich synem, a oni nic ci nie powiedzieli w obawie przed twoimi czynami.  - cały czas patrzyła mu prosto w oczy, w których pojawiło się zdziwienie.
- Nie wiem pewnie bym się załamał czy wściekł...
- Czyli to, że tego nie zrobiłam oznacza, że jestem silna tak? - spytała go całkiem szczerze.
Brunet nagle zrozumiał.
- Hermiona czyli ty...?
- Tak. 
Zamknęła oczy i otworzyła umysł pozwalając Zabiniemu zobaczyć to wspomnienie. Gdy już się skończyło Blaise przytulił ją do siebie i milczał po prostu będąc. Była mu za to ogromnie wdzięczna...

                 _____*_____*_____*_____*_____*_____*_____*_____


   Dwie godziny później zebrali obozowisko, zgasili ogień i ruszyli dalej. Było bardzo gorąco, a Słońce grzało niemiłosiernie. Blaise szedł z przodu i wymachiwał mieczem próbując ogarnąć posługiwanie się nim, a Hermiona spacerowała wolno rozglądając się po okolicy. Próbowała zorientować się gdzie zostali wysłani, bo miała wrażenie, że już tutaj była. Powietrze było świeże i czyste,a jedynymi odgłosami były zwierzęta i rośliny. Po prostu raj w górach. Właśnie za te widoki i atmosferę gryfonka kochała Norwegię. Zero magii, ludzi, maszyn, cywilizacji i tego podziału : dobra i zła. To wszystko było neutralne i spokojne, a wojny toczone w świecie mugolskim i magicznym były tutaj nieodczuwalne. Wzięła głęboki wdech chcąc poczuć to świeże powietrze lecz zamiast tego wyczuła dym. Zamarła i zaczęła wąchać powietrze próbując zlokalizować miejsce pochodzenia owego zapachu. Podniosła wzrok ponad drzewa i zobaczyła szarą smugę unoszącą się w powietrzu niedaleko miejsca i spaceru. Dogoniła Blaise'a cały czas rozmyślając. Przecież to miała być bezludna okolica...

- Blaise, zaczekaj! - zawołała za chłopakiem, który był tak zaaferowany nauką, że nawet jej nie zauważył.
Dopiero gdy się odezwała zatrzymał się i spojrzał na nią pytająco.
- Zobacz, tam wysoko jest dym czyli są i ludzie! Musimy to sprawdzić, przecież dyrektor by nas nie okłamał.
Zabini skinął głową i podążyli w stronę dymu. Szli dość krótko aż trafili na ponurą polankę z niewielkim ale zadbanym domkiem pośrodku. Z komina wydobywał się dym, a z wewnątrz  słychać było krzątaninę. Uczniowie wzruszyli ramionami spoglądając po sobie i niepewnie podeszli do chatki. Blaise przełamał się i zapukał . Chwilę nic się nie działo aż nagle drzwi otworzyły się i stanęła w nich owinięta w kolorowe chusty, stara kobieta. Miała siwe włosy i niesamowite zielono - brązowe, życzliwe oczy. Spojrzała na nich z uśmiechem i gestem zaprosiła do środka. Młodzi spojrzeli na nią z lekkim strachem i niepewnością,a kobieta widząc to odezwała się ciepłym, lekko zachrypniętym głosem : 
- Nie bójcie się kochani, nic wam nie zrobię. Czekałam na was. Nazywam się Invis i jestem... Właściwie nie wiadomo kim jestem. Moja matka była willą, ojciec elfem, a babka jasnowidzem więc widzę przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Mogę wam pomóc.
Hermiona uśmiechnęła się do kobiety życzliwie i siłą wepchnęła Zabiniego do chatki. Uznała, że mogą jej wierzyć bo w sumie nie mają nic do stracenia,a mogą dużo zyskać. Invis pokiwała głową, zamknęła drzwi i poprowadziła i do niedużego, ciepłego salonu. Wszystko oprócz kominka było drewniane i utrzymane w leśnych barwach. Usiedli na zielonej kanapie i pozwolili staruszce mówić.
- Blaise, Hermiono wie, że przeszliście bardzo dużo lecz przed wami jeszcze bardzo długa droga. Najważniejsze jest byście sobie ufali bezwarunkowo i bezgranicznie. Jesteście ze sobą nieodwracalnie połączeni i już musicie to czuć. Wasza przeszłość jest zupełnie inna niż wam się wydaje lecz do tego dojdziecie sami. Pamiętajcie aby nie dać się inny rozdzielić, bo razem jesteście praktycznie nie do pokonania. Blaise, ty musisz wybaczyć wszystko swoim rodzicom, bo zrobili to dla twojego dobra i tak naprawdę są zupełnie inni. Twoja matka ma bardzo ciekawą rodzinę, z którą musiała się uporać,a ty jesteś z tym związany. Co do miłości, to musisz poczekać. Droga do serca tej jedynej będzie długa, wyboista i usłana cierniami lecz zaufaj sercu, a wszystko się ułoży. Bądź otwarty na nowe znajomości, bo dużo na tym zyskasz i nie odrzucaj nikogo w potrzebie, nawet rzekomego wroga. Musisz być silny lecz nie tracić przy tym prawdziwego siebie. Bądź prawdziwym przyjacielem. Hermiono, twoja droga będzie jeszcze trudniejsza. Tamtej lipcowej nocy mugole nie powiedzieli ci wszystkiego. Jest jeszcze parę rzeczy, o których musisz się dowiedzieć w związku z tą sprawą lecz na to przyjdzie czas. Musisz nauczyć się, że nic nie jest takie jak się wydaje. Ludzie walczą ze swoimi wewnętrznymi demonami i nie zawsze wygrywają, a ty musisz patrzeć głębiej. Twoja przeszłość jest niesamowita ale zostawiła po sobie piętno. Będziesz miała duże kłopoty lecz spotkasz niezwykłą dziewczynę, której ktoś szuka. Właściwie dwie osoby : mężczyzna, bardzo potężny, i kobieta, która ma ogromną moc, a ty jej pomożesz, bo ona potem pomoże tobie. Nie zwracaj uwagi na jej nazwisko i pochodzenie tylko jej pomóż. Znacie się już ale szczegóły poznasz sama. Znoś przeciwności losu dzielnie, z podniesioną głową i nie daj się pokonać. Twoja droga do miłości będzie... ciekawa. Spotkasz wielu chłopców lecz nie zwracaj na nich uwagi. Ten jedyny będzie bardzo zraniony i zagubiony ale nie zrażaj się tym i podnieś go na duchu. Pamiętaj, że pozory mylą i z czasem nauczysz się je omijać. Mówią, że sztuką jest wybaczyć; to kłamstwo. Sztuką jest ponownie zaufać, a ty zmuszona będziesz to zrobić ale być szczęśliwa. Słuchaj swojego serca bezwarunkowo i nie pozwól się zmylić. Uważajcie na siebie.
 Po jej słowach zapadła cisza. Chłopak i dziewczyna byli zbyt zszokowani tym co usłyszeli aby się ruszyć, a kobieta to rozumiała. Invis nic już nie mówiąc podniosła się z fotela i podeszła do dużej szafy. Wyjęła z niej dwa zawiniątka, zamknęła ją i stanęła obok czarodziei.
- Nie rozwijajcie tego teraz tylko dopiero gdy zostaniecie sami. Te rzeczy pomogą wam lecz pilnujcie ich i nie dajcie ich sobie odebrać. Teraz musimy się pożegnać. Mam nadzieję, że pomogłam.
Przyjaciele skinęli głowami i udali się do wyjścia. Gdy stali już w drzwiach Invis zatrzymała Hermionę i patrząc jej w oczy powiedziała : 
- Miej serce i patrzaj w serce.*** - po czym zamknęła drzwi.

                        _____*_____*_____*_____*_____*_____*_____


   Blaise obudził się czując coś ciepłego obok siebie. Westchnął i przewrócił się na bok zauważając kosmyk granatowych włosów. Uśmiechnął się na wspomnienie słów Invis, teraz miał pewność, że może ufać tej upartej i cholernie inteligentnej gryfonce. Oparł się na łokciu i przyjrzał dokładnie swojej towarzyszce. Była piękna : falowane, ciemnoniebieskie włosy okalały jej smukłą twarz ze świecącymi radością, złotymi oczami. W tym momencie powieki miała opuszczone, a długie, gęste, czarne rzęsy rzucały cień na ciemne policzki. Była życzliwa, inteligentna, wesoła, mądra, błyskotliwa i miała w sobie to "coś" czego nie potrafił wyjaśnić. Długo tak rozmyślał przyglądając się jej pięknemu obliczu gdy nagle coś go uderzyło. Kochał ją. Mocno i szczerze ją kochał ale... miłością braterską. Nie potrafił sobie wyobrazić by miał ją pocałować lub co gorsza pójść z nią do łóżka. Była jego siostrą i najlepszą przyjaciółką. Jego podporą i tarczą, rozumiała go i akceptowała zarówno jego zalety jak i wady. I ufała mu. Całkowicie. On też musiał jej zaufać. Wtem jego uwagę przyciągnął jej lewy nadgarstek i wytatuowany na nim napis. Totalnie zszokowany spojrzał na swój przegub i widniejący na nim identyczny tatuaż. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Czyżby to była ONA? Jego rozmyślania przerwał pełen napięcia i zdziwienia, damski głos.

- To byłeś ty!

                      _____*_____*_____*_____*_____*_____*_____

   Lord Voldemort siedział na swoim tronie w Snake Tower i rozmyślał. Ten nędzny chłopak - Harry Potter nie miał z nim najmniejszych szans. Był teraz bardzo potężny i cały czas rósł w siłę jednocześnie osłabiając swich przeciwników. Co prawda Narcyza Malfoy nie zginęła umyślnie ale dobrze się stało; coś musiało przypomnieć Lucjuszowi gdzie jest jego miejsce. A teraz ON. Ten słaby głupiec próbował coś zdziałać ale jak zwkle udało mu się go przezwyciężyć. Był stuprocentowo pewny, że wygra tą wojnę zwłaszcza biorąc pod uwahę, że Mroczna Królowa mu pomaga. Lord Voldemort roześmiał się zimno wspominając starego Dumbledora. Ten idiota myślał, że jest bezpieczny! Czarny Pan był pewien, że starzec nie pozyje długo - w końcu Draco Malfoy był bardzo konsekwenty w swoich działaniach. Miał rację - nie ma dobra i zła, jest tylko władza i potęga. I mnóstwo ludzi zbyt słabych by ją osiągnąć.
                    
                      _____*_____*_____*_____*_____*_____*_____*_____

* - taka wymyślona przeze mnie rodzina i ich willa

** - tak, tak Malfoy kocha. Ja wam to wszystko naprawdę kiedyś wyjaśnię
*** - Adam Mickiewicz " Romantyczność "

Po pierwsze - wiem, że zawaliłam na całej linii jeśli chodzi o datę. Ja po prostu nie wyrabia z ty wszystkim, a nie chcę dodawać krótkich i niedorobionych notek. Przepraszam.


Po drugie - jest taka krótka, bo musiałam tak zrobić żeby mój pomysł wypalił. Obiecuję, że następne będą dłuższe tylko koniecznie musiałam taką zrobić.


Po trzecie - przepraszam, że akcja tak wolno idzie ale to tylko taka notka przejściowa i następne będą już bardziej rozciągnięte w czasie. Mam pomysł i musiałam trochę was wprowadzić. Poza tym słowa Invis są cholernie ważne.


Po czwarte - mogą być błędy, bo Justine dalej ma zepsuty laptop, a notka jest przepisywana przeze mnie dokładnie o 2:20 ( W tym momencie )


Po piąte i ostatnie - mam nadzieję, że rozdział się podobał i ostrzgam, że jeśli nie będzie komentarzy nie dodam nowego rozdziału. Jest dużo wejść ale mało opinii więc zaznaczam - mało komentarzy = brak notki.

Pozdrawiam

Kath<3