niedziela, 16 lutego 2014

Uratujcie autorkę...

Witam wszystkich bardzo serdecznie.

Mam do was prośbę i propozycję zarazem. Mianowicie... Dzisiaj, gdy już napisałam to coś co dodałam niżej, uznałam, że mam dość. Wen jakby jest, a jednak go nie ma i doprowadza mnie tym do szału. Czerpiąc inspirację z kochanego tumblera, postanawiam założyć otwartą skrzynkę. Chodzi o to, że podam wam swojego maila, bądź GG i chciałabym ( to tylko propozycja), byście wrzucili mi tam parę pomysłów. Mogą to być wasze przemyślenia dotyczące głównego opowiadania, czyli co uważacie, że się tak naprawdę stało, tożsamość tajemniczego Bruno czy cokolwiek chcecie. Mogą być też propozycje miniaturek. Metodą promptów. Wy piszecie o czym byście chcieli miniaturkę lub cokolwiek, a ja wybieram sobie pomysły, które mi podpasują i piszę do nich. Parringi jakiekolwiek oprócz Hermiona+Ron bo chyba sobie strzelę jak coś takiego zobaczę :) Niemniej jednak piszę na każdy temat i możecie prosić o cokolwiek. Nie krępujcie się, że pomysł jest serio dziwny bo tylko mnie to ucieszy. Mam nadzieję, że coś się pojawi, bo jestem naprawdę zdesperowana i ciekawa zarazem. 

Błagam wrzućcie coś, ja serio nie gryzę i nie kąsam...

MÓJ EMAIL : kathlessblack@gmail.com
MOJE GG : 31186878

Zlitujcie się nad biedną autorką, chciałabym już coś wam dodać...


Kocham was wszystkich i z góry dziękuję :)


Kathless <3

You say, you love me too...



Mówisz, że kochasz deszcz...

Burzowe chmury zebrały się nad Hogwartem. Uczniowie w pośpiechu zbierali swoje rzeczy i uciekali do zamku ale ona trwała nadal. Uśmiechnęła się miękko i szybko przeskoczyła na kolejny parapet. Wiatr przybierał na sile, w powietrzu szybował zapach czegoś elektryzującego, a ona wytrwale i z gracją wspinała się co raz wyżej. Nagle rozległ się potężny grzmot i z nieba lunęła struga deszczu. Uśmiechnęła się jeszcze raz, prostując się na stromym dachu zamku i zdejmując bluzę. Zimna woda natychmiast przemoczyła jej ubrania i włosy, wywołując jej śmiech. Rozłożyła szeroko ręce i zamknęła oczy, a błyskawice raz po raz rozświetlały niebo. Mijały minuta, a ona czekała. Pamiętała co powiedział parę dni temu. Że kocha deszcz. Wysłała więc patronusa, by spotkał się z nią na dachu nad wejściem, bo zaczęło padać. Była pewna, że przyjdzie. Przecież kocha deszcz... Czekała aż do końca burzy. W końcu, gdy zza chmur wyjrzało słońce, a ona bez słowa i uśmiechu zeskoczyła na ziemię. Cały czas milcząc weszła do Pokoju Wspólnego i ignorując wszystkich weszła do swojego dormitorium. Nie wszyła z niego aż do rana.

... a rozkładasz parasolkę, gdy zaczyna padać.

Spotkali się następnego dnia na śniadaniu.
- Czemu nie przyszedłeś? - spytała miękko i smutno.
Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem i zarzucił ręce na jej talię.
- Przecież padało.
- Mówiłeś, że kochasz deszcz. - przypomniała spokojnie, patrząc w jego szare oczy.
- Tak, ale... Nie będę stał i moknął bez powodu. - mruknął ze śmiechem i pociągnął ją za sobą do stołu.
Nigdy więcej nie rozmawiali o deszczu.


Mówisz, że kochasz słońce...

Umówili się w południe na Błoniach, przy ich kamieniu. Słońce świeciło mocno i nagrzewało wszystko i wszystkich. Uczniowie rozmawiali na trawie, chlapali się przy jeziorze i czytali na ławkach. Uznała, że będzie wolał słońce, w końcu nie lubił moknąć. Miała na sobie krótkie spodenki i podkoszulek, była boso, a włosy związała w niedbałego koka. Nagle ktoś złapał ją od tyłu i pociągnął za sobą. Zaskoczona spojrzała na Ślizgona, który kierował się w stronę rozłożystego drzewa. Przystanęła nagle.

...a chowasz się w cieniu, gdy zaczyna świecić.

- Przecież kochasz słońce. - szepnęła jak zwykle spokojnie.
- Tak ale nabawię się poparzenia. - odpowiedział radośnie i pociągnął ją dalej w cień.
Nigdy więcej nie wspominała o tym wydarzeniu.



Mówisz, że kochasz wiatr...

Chciała zrobić mu niespodziankę, tak jak on jej zrobił dzień wcześniej. Zawsze utożsamiał się z wiatrem, mówił jak bardzo lubi wietrzne dni. Postanowiła więc, zabrać go na spacer po Zakazanym Lesie, podczas dość dużej wichury. Myślała, że się ucieszy. Dostała patronusa. Powiedział, że jest wariatką i ma wracać do zamku. Bez słowa ruszyła do szkoły, a wiatr szarpał jej długie włosy. Siedział w jej dormitorium i właśnie ryglował okno.

...a zamykasz okno, gdy zaczyna wiać.

- Może lubię wiatr ale przeziębiłbym się, gdybyśmy gdzieś poszli. To wichura stulecia! - wykrzyknął, wiedząc co zaraz nastąpi.
Uśmiechnęła się jedynie smutno i usiadła obok niego na łóżku. Kolejny incydent do unikania.



Właśnie dlatego boję się...

Uprzejmie podziękowała pani dyrektor odbierając dyplom i szybko skierowała się do swojego pokoju. Wszystkie rzeczy już dawno spakowała, więc tylko chwyciła torbę, zmniejszyła kufer i założyła koszulę. Na łóżku zostawiła krótki liścik przeprosinowy, a sową wysłała wiadomość do Ślizgona.

...kiedy mówisz, że mnie kochasz"

Szybkim krokiem weszła pomiędzy drzewa i podbiegła na polanę do teleportacji. Z jej oczu popłynęły łzy ale zniknęła, nie oglądając się za siebie.



"Przecież miłość często boli..."

_________________________________________________________________

Nie mam bladego pojęcia co to jest. Serio. Napisałam to w jakieś 20 minut i nawet nie wiem po co. Może żeby coś dodać? Żeby znaleźć w sobie chęć do pisania? Chyba się udało, aczkolwiek nie jestem z tego dumna... Oceńcie sami.

Kocham
Wasza
Kath<3