piątek, 28 czerwca 2013

Domowe zwierzątko Dracona Malfoy'a

Część IV, tom 2


- ...ez
- ...nez!
- Inez do jasnej cholery!!! Wstawaj!!!
Przerażony kocur skoczył na cztery łapy i instynktownie powalił przeciwnika, szczerząc kły. Dopiero chwilę później Hermiona zorientowała się, że leży na zdezorientowanym Draconie, który od dobrych 5 minut próbował ją obudzić. Patrzyła na niego zdumiona próbując zrozumieć co się właśnie stało. Dopiero ruch z jego strony przywrócił ją do rzeczywistości ale zamiast z niego zejść położyła się na jego ciele i zaczęła zadowolona mruczeć. To był tylko cholerny sen i nic takiego nie miało miejsca! Malfoy dopiero wrócił z Hogsmead, a ona musiała usnąć dręczona  decyzją, czy mu powiedzieć, czy też nie. Jak na razie zdecydowała nic mu nie mówić... pisać, a reszta wyjdzie w praniu.
- Dobra moja śliczna, złaź ze mnie, idziemy spać. - powiedział zdecydowanie Draco i zepchnął pumę na ziemię. 
Szybko umył się i w samym ręczniku wszedł do sypialni, a Hermionę po raz kolejny zatkało. Nie pierwszy raz widziała Malfoy'a w takim ubiorze ale przez ten okropny sen widok ten uderzył w nią kilka razy mocniej. Błyskawicznie się odwróciła i pobiegła do łóżka, lądując tyłem do chłopaka. Smok, nie zwracając uwagi na jej dziwne zachowanie, założył dresowe spodnie, jakąś koszulę i szybko położył się obok niej. Dziewczyna swoim zwyczajem wtuliła się w jego ciało i tak usnęli, tym razem spokojnym snem, bez marzeń.

                                              *                *                 *
Dni mijały Hermionie powoli, a eliksiru dalej nie znaleźli. Niektóre dawały jakieś tam efekty, na przykład ludzkie oczy, brak ogona, czy prawie wyliniałe futro ale to było za mało. Siedziała u Snape'a, którego zdążyła już trochę poznać i patrzyła jak waży kolejny eliksir. Jego skupienie przerwał patronus Dumlbedore'a, a zaskoczony nauczyciel dodał kolejny składnik zbyt gwałtownie i mikstura przybrała brzydki, szary kolor. Mężczyzna zaklął i skupił się na feniksie.
- Severusie oczekuję cię jak najszybciej u mnie w gabinecie. - powiedział głosem staruszka i zniknął.
Mistrz Eliksirów westchnął zrezygnowany i zabezpieczył wszystko zaklęciem.
- Chodź, nie mam siły na opowiadanie ci wszystkiego później. - warknął na Hermionę i skierował się do salonu.
Puma szybko podążyła za nim i moment później stali już w gabinecie dyrektora.
- Witaj Severusie, czyżbyś miał nowego pupilka? - spytał Dumbledore ze śmiechem.
- Niestety Albusie, nie znalazłem jeszcze stworzenia, które nie doprowadzałoby mnie do szału. - warknął złośliwie młodszy czarodziej.
Hermiona warknęła na niego urażona ale położyła się przy jego nogach i skupiła uwagę na staruszku.
- Wiesz pewnie, że mamy pewne braki w kadrze nauczycielskiej. - zaczął niebieskooki. - Postanowiłem więc przyjąć do nas dwie osoby ale nie wiem czy są odpowiednie. Mam nadzieję, że pomożesz mi z wyborem.
Czarnooki westchnął zrezygnowany ale skinął głową, a po chwili drzwi otworzyły się i do gabinetu wpadły dwie, znienawidzone przez niego osoby.
- Ty sobie chyba żartujesz Albusie. - wysyczał wściekły jak diabli. - Oni mają nauczać tą hołotę?  - dodał patrząc na Syriusza Black'a i Remusa Lupina. ( od aut. Tak, w tym opowiadaniu żyją. )
- Cześć Smarkerusie, ciebie też miło widzieć. - powiedział sarkastycznie Black.
 Na te słowa Hermiona zjeżyła się i gwałtownie poderwała błyskając kłami w stronę mężczyzny. Wszyscy, oprócz Severusa, automatycznie się cofnęli patrząc na nią nieufnie. Snape, za to powiedział niby do niej ale tak żeby wszyscy słyszeli : 
- Lepiej nie, możesz się otruć i nie zdążę cię uratować. Wiesz kretynizm w zbyt dużej ilości jest toksyczny. - wysyczał złośliwie Mistrz Eliksirów.
 Dziewczyna, prawie się uśmiechnęła i warknęła krótko w stronę Syriusza, by znów położyć się przy czarnookim.
- Jeśli powitanie mamy już za sobą, powiedz mi chłopcze, którego z nich mam wybrać, na nauczyciela O.P.C.M?  - spytał zapomniany przez wszystkich Dumbledore.
Severus przyjrzał się im krytycznie, w myślach oceniając ich kompetencje. Miał problem, bo żadnego z nich nie lubił ale musiał przyznać, że Remus bardziej nadawał się na to stanowisko, bo Black pewnie by to olał. Zastanawiał się tak ładne parę minut aż nagle poczuł ruch przz swoich nogach. Spojrzał na Hermionę, która popatrzyła na niego chwilę, a potem skinęła głową na Lupina. To przesądziło sprawę.
- Z dwojga złego lepszy będzie nasz wilczek. - zaczął zgryźliwie, nie mogąc darować sobie tej złośliwości. - On przynajmniej nauczy ich czegoś więcej niż tylko chlać i wyrywać panienki. Jeśli to wszystko to żegnam. - dodał szybko i z szelestem szat zniknął w płomieniach, a puma za nim.
Kilkanaście minut później do jego komnat ktoś zapukał, a dziewczyna poderwała głowę, węsząc. Chwilę później na kartce pojawiło się nazwisko.
Lupin
Mężczyzna skrzywił się ale wpuścił wilkołaka do komnat, a Hermiona w międzyczasie przybrała postać pumy. Remus wszedł, popatrzył na nią, chwilę powęszył i w końcu skinął ponuro głową.
- Czemu ukrywacie przed wszystkimi, że Hermiona żyje?  - spytał kompletnie ich tym zaskakując.
Pierwszy pozbierał się Snape.
- O czym ty do cholery pieprzysz Lupin? - warknął, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
Remus zastanawiał się przez chwilę po czym rzucił Muffiato i zaczął wyjaśniać.
- Jak wiecie jestem wilkołakiem i rozpoznaję ludzi po zapachach. Gdy tylko wszedłeś do gabinetu poczułem zapach Hermiony i dopiero po kilku minutach zrozumiałem, że ta puma to właśnie ona. Nie rozumiem tylko czemu nic nikomu nie powiecie... 
Severus westchnął zrezygnowany, wstał i wskazał mężczyźnie drzwi do jego komnat. Wilkołak posłusznie poszedł za nim, tak samo jak Miona i po chwili siedzieli w salonie Mistrza Eliksirów, przed kominkiem. Dziewczyna przybrała postać mutanta, jak zwykł to nazywać Snape, i zaczęła skrobać po pergaminie wyjaśniając wszystko byłemu Gryfonowi. Wspólnie ustalili, że Lupin pomoże im szukać rozwiązania w zaklęciach i będzie milczał jak grób. Po tych zapewnieniach Hermiona udała się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i zadowolona zaległa na kolanach Blaise'a, który właśnie zachwycał się Ginny.
- Cholera Inez, do czego to doszło, żeby Ślizgon zakochał się w Gryfonce... - westchnął rozmarzony i natychmiast się poderwał. - Wiem! Naszemu Smokowi też trzeba znaleźć dziewczynę. Musi się chłopak rozerwać.
Na te słowa dziewczyna podskoczyła przerażona i zaczęła kręcić łbem. On nie mógł mieć dziewczyny, nie przy niej! Wiedziała, że jeśli Malfoy zbliży się do jakiejś dziewczyny w TEN sposób instynkty wezmą górę i zrobi jej krzywdę. Zrezygnowana, ale wściekła pobiegła do sypialni Dracona i rzuciła się na łóżko. Wszystko szło nie tak jak powinno : eliksiry nic nie dawały, przyjaciele o niej zapomnieli, Smok nie miał dla niej czasu, Diabeł chciał znaleźć mu dziewczynę, a ona dalej tkwiła w ciele pumy. Gdy młody Malfoy wszedł do swojego dormitorium odnalazł zgubioną Inez, śpiącą na jego łóżku. Uśmiechnął się delikatnie i skierował po prysznic. Blaise chciał go zeswatać z jakąś dziewczyną, a on co raz mniej się opierał. Wiedział, że Hermiona już prawdopodobnie nie żyje, a życie w celibacie nie było jego mocną stroną. Kochał ją dalej ale co z tego, skoro jej nie było? Gdy układał się w pościeli obok kotki podjął już ostateczną decyzję. Od jutra zaczyna szukać dziewczyny.
                                      *                *              *
   Jak postanowił, tak zrobił i już po tygodniu niezbyt intensywnych poszukiwań znalazł interesującą dziewczynę. Była to Krukonka - Isabella McGraw, dość inteligentna, ale i podła istota. Miała długie, proste, czarne włosy, szafirowo niebieskie oczy i bardzo bladą skórę. Była bardzo piękna ale chqrakter psuł cały efekt, lecz gdy zorientowała się, że przystojny Ślizgon się o nią stara zaczęła grać. Po tygodniu Draco był nią oczarowany i prawie zupełnie zapomniał zarówno o Hermionie, jak i Inez. Obie co prawda wracały do niego nocami, ta pierwsza w snach, a ta druga w łóżku, lecz rankiem znów widział tylko piękną Krukonkę. Był piątkowy wieczór, a Hermiona leżała przed kominkiem w dormitorium Smoka i czekała na chłopaka, wpatrując się w płomienie. Oczyma wyobraźni widziała w nich ich wspólną przyszłość, jego pocałunki, wspólne noce, małe uśmiechy... Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadła przez nie splątana para. Draco i Isabella byli tak zajęci pocałunkami, że nie zwrócili uwagi na czarnego kota i zaczęli ściągać z siebie ubrania. Granger z co raz większym bólem patrzyła jak JEJ Malfoy, rozbiera piękną dziewczynę i całuje każdy skrawek jej skóry. Korzystając z ich nieuwagi bezszelestnie wymknęła się z dormitorium i pognała na Wieżę Astronomiczną, gdzie spędziła całą noc wpatrzona w gwiazdy. Do pokoju Prefekta Naczelnego wróciła tylko na moment, by na swój sposób odegrać się na Isabelli.
                                          *                 *               *
   Draco obudził się czując przyjemne rozleniwienie w całym ciele. Obok siebie czuł ciepło kobiecego ciała, a w powietrzu unosił się zapach ich pożądania, zmieszany z jej perfumami. Wciągnął głęboko powietrze i nagle zmarszczył brwi. To nie był bez i czarna orchidea, z nutą zielonej herbaty, lecz duszące róże i coś jak czekolada. Gwałtownie otworzył oczy i spojrzał w dół, by zobaczyć zwichrzone, czarne włosy i bladą rękę na jego piersi. To nie była Hermiona? Wtedy wróciły do niego wspomnienia, i ta dziwna mgła spowijająca umysł. Co on najlepszego narobił? Westchnął ciężko i wstał, delikatnie by nie obudzić dziewczyny. Rozejrzał się po dormitorium w poszukiwaniu czarnej pumy lecz zamiast niej znalazł porwane i poszarpanie ciuchy i ślady pazurów na ścianach. Przecież tego wieczoru miał zabrać ją na spacer po Zakazanym Lesie, jako zadośćuczynienie za bark czasu. Znów to spieprzył, a te ubrania miały mu o tym przypominać. Szybko udał się do łazienki, gdzie machnął parę razy różdżką, za sprawą czego na łóżku pojawiła się krótka notatka. Wskoczył pod prysznic, by jego szum obudził dziewczynę, a gdy po pół godzinie wszedł do dormitorium, Krukonki już nie było. Jedynym śladem jej byłej obecności były... czerwone stringi leżące na łóżku, które od razu spalił. Ubrał się w ocalałe ciuchy i zaczął zaklęciami przywracać pokój do normalnego stanu. Pół godziny później wychodził z naprawionego dormitorium, cały zachmurzony i wściekły. Nie znalazł Inez, znów widział w głowie Mionę, dał się uwieść głupiej, mściwej Krukonce i na dodatek nie wiedział co z nią teraz zrobić. Wiedział tylko, że musiał zamordować Zabiniego za ten głupi pomysł i przeprosić pumę. 'Jak to głupio brzmi - przeprosić pumę.' - zakpił w myślach wchodząc do Wielkiej Sali. Wszystko było normalne tylko przy stole nauczycieli zapanowało jakieś poruszenie. Wzruszył ramionami i, nadal wściekły, usiadł obok Blaise'a, który chyba zauważył, że coś było nie tak.
- Ej Smoku... - zaczął Diabeł, ale Draco szybko mu przerwał.
- Nawet się do mnie nie odzywaj. - warknął wkurwiony i zabrał się za śniadanie.
W innej części sali, przy stole nauczycielskim, wszyscy trwali w szoku. Obok Severusa, na podłodze siedziała czarna puma i spokojnie jadła smażony boczek. W misce obok była kawa, a Mistrz Eliksirów nie widział w tym nic dziwnego. Patrzył na wszystko z tą samą zimną obojętnością, co zawsze, a kot spokojnie pił kawę. Jedynie Remus chichotał cicho w kołnierz, gromiony co chwilę przez Severusa. Nie mogli zwracać na siebie uwagi, by nikt nie zauważył niczego dziwnego. Wiele dawała im reputacja Snape'a, dzięki której nikt nie zadawał mu niewygodnych pytań, nawet jak coś zauważył. Naczelny Postrach Hogwartu wstał od stołu i spokojnym krokiem skierował się ku wyjściu z sali, a Hermiona zaraz za nim. Szła dumnie, z uniesioną głową, nie reagując na zaczepki i szepty uczniów, a Draco na jej widok zakrztusił się kawą. Co ona tam do cholery robiła?! Już chciał rzucić się do niej, ale po chwili zrozumiał, że dziwnie by to wyglądało. Weschnął więc cierpiętniczo i schował głowę w ramionach. Hermiona tymczasem szła obok Severusa do jego komnat, bo Remus poinformował ich o możliwości odwrócenia zaklęcia. Gdy tylko weszli do salonu dziewczyna przybrała postać mutanta i od razu przeszła do laboratorium. Tam, na wolnym ogniu gotował się eliksir, który miał duże szanse przywrócić ją do normalnej postaci. W końcu przyszedł Lupin, szybko zabezpieczył drzwi zaklęciem i wyjął spod szaty małą książkę.
- To jest nasze rozwiązanie. Ale zadziała tylko z eliksirem. - powiedział z zapałem, którego ani Hermiona, ani Snape nie podzielali.
- Dobra Granger, działamy. - zarządził stanowczo Mistrz Eliksirów i zniknął za drzwiami laboratorium.
- Hermiono, przemień się proszę w pumę i stań tam. - wskazał jej Remus i ostatni raz zerknął do książki. - Severusie, wlej jej to do gardła i odsuń sie kawałek. - polecił niepewnie czarnowłosemu i ze zdziwieniem przyglądał się jak wykonuje jego polecenie.
- No to zaczynamy... - wyszeptał i rzucił zaklęcie : 
- Subtrahas priore maledictionem! - krzyknął i wyobraził sobie Hermionę z jej granatowymi włosami, spiętymi różdżką, złotymi oczami i jasną karnacją.
Dziewczyna poczuła wszechogarniający ból, a eliksir zaczął palić ją w żołądku żywym ogniem. Widziała siebie, w złotej sukience, na balu, swoje długie, świeżo przefarbowane włosy, swoje dłonie, pobrudzone atramentem i w końcu zobaczyła swoje ludzkie, błyszczące oczy okolone długimi rzęsami. Krzyknęła rozdzierająco i prawie zemdlała z bólu, a gdy odzyskała świadomość zobaczyła jedynie szary dym. Gdy tylko się rozwiał ujrzała nad sobą dwóch mężczyzn przyglądających się jej z ciekawością.
- Udało się?  -wyjąkała słabo, powoli dochodząc do siebie.
- A jak myślisz? - zapytał ironicznie Severus. - Skoro mówisz to znaczy, że tak.
Hermiona skinęła głową i chwyciła wyciągniętą rękę Remusa, pozwalając postawić się na nogi. Gdy tylko ją puścił zatoczyła się do tyłu i ze zdziwieniem zauważyła brak tej niesamowitej równowagi w jej ruchach. W związku z tym wpadła na regał z eliksirami, a jeden z nich przechylił się niebezpiecznie i wylał na jej białą koszulę. Jęknęła tylko i ze zrezygnowaniem popatrzyła na brązową plamę.
- Merlinie Granger, czy ty nic nie możesz zrobić dobrze? - warknął Severus, a już po chwili podał jej czystą, czarną koszulę. - Co się tak patrzysz? Przebieraj się.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i odwróciła się do mężczyzn plecami, ściągając koszulę przez głowę. Gdy zapinała guziki drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadł przez nie... Blaise Zabini z przekornym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie uwierzy pan, profesorze co widzia... - urwał patrząc na Hermionę w szoku.
Wszyscy zamarli, a Snape przeklął się w myślach. To cholerne zaklęcie musiało zniszczyć bariery wokół jego komnat więc nic nie zauważyli.
- O cholera.

_________________________________________________________________

Jak widzicie, nowy rozdział Zwierzątka. Tak wiem, obijam się ale teraz, mam nadzieję będzie lepiej. Jak tam średnie? U mnie nawet nieźle, matury też dobrze poszły więc się nie martwię :D No ale możecie się pochwalić i powywyższać nade mną bo ja paska nie mam :P Jeśli ktoś chce to założyłam aska : http://ask.fm/KathlessBlack, i tam możecie zadawać mi pytania dotyczące opowiadanie, czy czego tam chcecie.
Całuski Kath<3

środa, 19 czerwca 2013

O przyjaźni słów kilka.

    Wszyscy rodzimy się po coś. Dla każdego los przygotował coś innego, każdym ma inne przeznaczenie ale dążymy do znalezienia bratniej duszy. Osoby, która będzie nas kochała i wspierała, rozumiała bez słów, po prostu BĘDZIE. Czasami okazuje się, że ludzie, których uważaliśmy za przyjaciół wbijają nam nóż w serce. Nie, nie w plecy, bo dla nich jesteśmy odsłonięci, nie spodziewamy się ciosu. Właśnie ten ból zadany przez ważną dola nas osobę jest najgorszy. Możemy udawać, że wszystko jest dobrze, że nic się nie zmieniło, zamknąć się w swojej skorupie... Grać. Zawsze jednak znajdzie się osoba, która cię przejrzy, nawet na ciebie nie patrząc, kilkoma zdaniami sprawi, że wszystko jej opowiesz. Potem pocieszy i rozśmieszy, choć wcale nie chcesz się śmiać. Taka osoba zmusi cię do wyznania najgorszej prawdy, która siedzi w tobie od lat, w jeden wieczór, a gdy już to zrobi przez całą noc, będzie odwodzić cię od różnych głupich pomysłów. Najlepsza przyjaciółka, prawie siostra, zaginiona gdzieś przy porodzie. To z nią dzielisz się radosnymi i smutnymi chwilami, to ona wyzywa od najgorszych chłopaka, który cię zranił, to ona cieszy się razem z tobą z nowego faceta, choć nawet go nie lubi. Przebrnie przez wszystkie twoje wcielenia, dokładnie wiedząc, które jest prawdziwe, strzeli złośliwy komentarz o nowym wisiorku od wyżej podanego faceta i sprawi, że zaczniesz się śmiech gdy masz ochotę płakać. Z nią potrafisz gadać godzinami, a i tak uważasz, że czas za szybko biegnie, dla niej odnajdujesz w sobie nieznane pokłady ciepła i pociechy, i dla niej nie śpisz przez pół nocy. Gdy ją poznajesz masz przeczucie, że znalazłaś siostrę, bratnią duszę i mimo, ze pewnie nigdy się nie spotkacie, wiesz, że ją kochasz.... Taką osobę znalazła Hermiona Granger, gdy całkiem przez przypadek dostała list od niejakiej Elizabeth Johnoson, która pisała o wielkim zawodzie miłosnym i mimo świadomości, że to nie do niej, odpisała. Tak zaczęła się wielka przyjaźń dwóch, oddalonych od siebie o setki kilometrów osób. To do Eli pisała gdy nieopatrznie zakochała się w podłym Malfoy'u, gdy już byli razem i gdy ją zdradził...
"(...) Mam już serdecznie dość tych gierek! Albo jesteśmy razem albo nie, nie mam już siły na te zgadywanki. Za miesiąc koniec roku, zaczynamy nowe życie, a ja siedzę w dormitorium i zastanawiam się, o co temu debilowi chodzi. KONIEC. Widocznie nie byliśmy sobie pisani, a jeśli on nie umie się zachować, to ja za nim latać nie będę. A tak z innej beczki kotuś, co robisz potem? Po szkole? Bo ja chyba mam pomysł...(...)
Twoja H."
Każdy kolejny list zbliżał je do siebie, a rozmów przez lusterko nigdy nie miały dość. Dwie wariatki  w zwariowanym świecie, żyjące chwilą i ulotnymi myślami...
"(...)Jestem z tobą H. ten dupek ma się ogarnąć. A co do mnie to nie mam pojęcia... Może coś w Ministerstwie... A może odtenę się od świata magii, i zacznę żyć jak moi rodzice. Nie wiem, ale chyba już się boję. Mimo tego kocham twoje plany słońce.(...)
Całuski E."
Wreszcie opuściła szkołę, miała przed sobą nowe życie, bez Dracona, Rona, Harry' ego i innych. Miała JĄ. Roześmiała się radośnie i wprost w dworca teleportowała się do Francji, i trochę zmęczona wylądowała na paryskiej ulicy, zaraz obok jasnowłosej dziewczyny, rozglądającej się wokoło. Najciszej jak umiała zakradła się do niej i nagle z wrzaskiem rzuciła się jej na szyję.
- ELIZABETH!!!
Napadnięta zachwiała się niebezpiecznie, ale po chwili równie mocno ściskała przyjaciółkę i śmiała się na całą ulicę. Nareszcie były razem, tylko one i plan Miony.
- I co teraz robimy H? - zapytała gdy już się przywitały.
Szatynka spojrzała na nią jak na dziwaczkę i pociągnęła za sobą na jakieś wyludnione podwórko. Tam teleportowała się z głośnym trzaskiem, a po chwili obie wylądowały na jasnej polanie, przy lesie.
- Eli, mamy 17 lat, sporo kasy na koncie, różdżki i całe życie przed sobą. Chcę z niego korzystać i nie przejmować się przeszłością. Jeśli Draco będzie chciał to wróci na kolanach, błagając o przebaczenie, a wtedy się zastanowimy. Teraz jesteśmy my i cały świat, to dużo. - powiedziała radośnie Hermiona.
Jasnowłosa popatrzyła na nią dziwnie po czym rozśmiała się głośno, płosząc leśne ptaki. Zaraz potem chwyciła ją za rękę i uśmiechnęła się szatańsko.
- Lubisz Wenecję? Mam nadzieję, że tak. - powiedziała ze śmiechem i teleportowała się, ciągnąc za sobą Mionę.
Prawdziwa przyjaźń nie musi rozwijać się przez lata, dojrzewać powoli, nieść za sobą leniwe zrozumienie. Czasami wystarczy chwila rozmowy, parę zdań, parę poglądów czy opinii, by wiedzieć, że znalazło się przyjaciela. Czasami mamy wrażenie, że nigdy go nie znajdziemy, że jesteśmy zbyt dziwni i odmienni by znaleźć bratnią duszę, więc zamykamy się w sobie. Właśnie wtedy sami się niszczymy, bardzo powoli burzymy równowagę serca i potem wystarczy mały bodziec by zrobić coś głupiego. Potrzebujemy zrozumienia, mniej lub bardziej ale potrzebujemy, więc nie można się zamykać w swoim własnym, ponurym świecie, z przekonaniem, że jesteśmy sami. Wszystkie bariery, ograniczenia i przekonania sami sobie stawiamy i potem musimy znaleźć siłę by je zburzyć i zacząć od nowa. Przyjaźń może nie przetrwać próby czasu czy odległości, lecz póki trwa przyjaciele sobie pomogą. Zawsze i wszędzie, a jeśli nie, to nie była to prawdziwa, szczera przyjaźń. Sama znalazłam taką dopiero w lutym, przez przypadek ale był to chyba najlepszy przypadek w moim życiu. Mimo, że teraz trochę się to pogmatwało, chcę bo moja siostra wiedziała, że ja jestem i będę, póki ona będzie tego chciała. Takiej przyjaźni życzę każdemu, ponieważ każdy jej potrzebuje, a gdy już ją znajdzie, odnajdzie też siebie...

_________________________________________________________________

Takie coś, co wyszło samo z siebie. Trochę tego teraz będzie, dodawanych bez powodu. 
Sarah - z miniaturką i rozdziałem posuwam się powoli do przodu więc mam nadzieję dodać coś niedługo.
Chwilowo mam dużego doła, z powodu przyjaciela właśnie ale staram się o tym nie myśleć i pisać dalej :)
I Sarah( i nie tylko) , jeśli jesteś zainteresowana rozmową to zapraszam na GG : 31186878, lub e-mail : kathblack@interia.pl, bo twoje komentarze są niesamowite i może rozmowa z tobą natchnie mnie do pisania.
Całuski Kath<3