Hermiona zamknęła oczy i zsunęła ręcznik z mokrych włosów. Bała się efektu swojej dwugodzinnej pracy i wolała nie paść na zawał więc najpierw powoli otworzyła jedno oko i ostrożnie spojrzała w lustro. Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, a ona z zadowoleniem otworzyła drugie oko. Z lustra patrzyła na nią wysoka, opalona dziewczyna o długich ciemnogranatowych włosach i złotych oczach. Od jej prawego biodra aż do kostki wił się piękny kwiat róży, a na lewym nadgarstku widniał napis Aeternum*. Nie pamiętała żeby go sobie kiedykolwiek robiła ale był ładny, więc nie narzekała.
Była 3 w nocy, a ona obudziła się o 1 i postanowiła zmienić kolor włosów na granatowy, bo poprzedni był nudny i pospolity. Wstała więc, wyjęła mugolską farbę do włosów i przefarbowała się. Była bardzo zadowolona z efektu więc wysuszyła się zaklęciem, zaplotła warkocz i położyła się z powrotem spać. Tym razem była to noc bez snów.
_____*_____*_____*_____*_____*_____*_____
W dużym, ciemnym pomieszczeniu siedziała samotna postać o wąskich czerwonych oczach i bladoniebieskiej skórze. Patrzyła się na zdjęcie dwóch kobiet - jednej, wysokiej o mlecznej cerze, długich, kręconych czarnych włosach i fioletowych oczach, a drugiej niższej o prostych, czarnych włosach, ciemnej karnacji i złotych oczach. Coś w jego sercu drgnęło i nagle poczuł niewyobrażalny ból. Ciemność wokół niego zgęstniała i zasłoniła jego wijącą się w agonii postać. Po kilku minutach dym zniknął tak nagle jak się pojawił i odsłonił postać skuloną na podłodze, która po chwili wstała. Był to wysoki mężczyzna wyglądający na około 36 lat o gęstych, prostych brązowych włosach i złotych oczach podobnych do oczu niższej kobiety na fotografii. Potrząsnął głową, przeciągnął się i spojrzał na stojącą na biurku fotografię, a po jego policzku spłynęła samotna łza.
-Nie martw się córeczko jeszcze cię znajdę...-wyszeptał i zabierając fotografię wyszedł z pomieszczenia.
Szedł długim korytarzem zmierzając do ponurego salonu gdzie jedynym źródłem światła był rozpalony kominek - cel jego podróży. Mężczyzna schował zdjęcie i sypnął szczyptę proszku Fiuu do kominka
-Zabini Manor, salon - powiedział wyraźnie i zniknął w płomieniach.
_____*_____*_____*_____*_____*_____*_____
Złotooka dziewczyna obudziła się wraz z pierwszymi promieniami słońca i mocno przeciągnęła. Rozejrzała się po komnacie, która została jej przydzielona. Był to dość duży, surowo urządzony pokój - gołe ściany z czarnej cegły, pochodnie pod sufitem, szary dywan na podłodze i dość duże okno. Na przeciwko wejścia stało duże, małżeńskie łóżko z baldachimem w kolorze dywanu, a przy nim mała szafeczka nocna. Przy ścianie stała pokaźnych rozmiarów szafa obok, której ustawiono półkę zawaloną książkami o czarnej magii. Ogólne wrażenie było dość ponure i przytłaczające, jak cały zamek zresztą... Na biurku leżała niedbale rzucona torba, która przyciągnęła jej wzrok ze względu na wystającą z niej tajemniczą kartkę. Hermiona podeszła do torby i wyciągnęła z niej pergamin. Był czysty. Dziewczyna zmrużyła oczy próbując coś sobie przypomnieć o takich zjawiskach. Po chwili uśmiechnęła się i pamiętając przestrogę Dumbledora napisała:
Witaj, nazywam się Malefica** ale to nie jest ważne. Ważne jest kim TY jesteś?
Słowa momentalnie zniknęły lecz odpowiedź się nie pojawiła. Zrezygnowana dziewczyna odłożyła kartkę na komodę i podeszła do szafy chcąc coś wybrać gdy do jej okna zapukała sowa. Granatowowłosa szybko wpuściła ptaka do komnaty i odwiązała list. Był od Ginny więc gryfonka z radością zatopiła się lekturze. W miarę czytania wyraz jej twarzy się zmieniał... Teraz była wściekła na Harry'ego! Jak on mógł coś takiego zrobić?! Przecież taki nie był - nie zabawiał się dziewczynami jak np. Malfoy... W przypływie szału chwyciła pierwszą rzecz jaka nawinęła się jej pod rękę i rzuciła w drzwi, które nagle się otworzyły. Stał w nich Blaise, który gdy zobaczył lecącą w jego kierunku książkę popisał się zręcznością i szybkością i błyskawicznie padł na ziemię. Zaraz potem wstał i spojrzał na, pobladłą ze strachu, dziewczynę z pretensją.
-No wiesz co? Człowiek do ciebie przychodzi na śniadanie cię zabrać, a ty rzucasz w niego książką? Myślałem, że się pogodziliśmy... - dodał już ciszej.
Właściwie miał nadzieję, że nawet się zaprzyjaźnili ale jak się okazało był w błędzie... Już się odwracał by wyjść gdy usłyszał jej głos.
-Nie Diable, stój! To nie było w ciebie. Ja w drzwi rzucałam... W sumie to nawet nie wiem co mnie napadło ale ja już nie wyrabiam... - ostanie słowa praktyczne wyszlochała, a na jej policzkach pojawiły się łzy. Brunet odwrócił się w jej stronę i podszedł do niej zamykając drzwi. Objął ją niepewnie ramieniem i przytulił do siebie, a dziewczyna wtuliła się w niego rozluźniając mięśnie. Westchnęła głęboko i zaczęła opowiadać o tym czego się dowiedziała od Ginny. Gdzieś w połowie jej opowieści chłopak poprowadził gryfonkę do fotela i usiadł na nim sadzając sobie Hermionę na kolanach. Kilka minut później złotooka skończyła mówić, a on zamyślił się na trochę.
-Czekaj chwilę, bo czegoś nie kumam...Jeśli Potter ją zdradzał to znaczy, że jej nie kochał co wiąże się z tym, że ją ignorował więc Weasley powinna się zorientować.
-No niby tak ale to jest bardziej skomplikowane niż się wydaje...
Westchnęła ciężko i znów zaczęła opowiadać, tym razem całą swoją historię od początku do końca. Nie wiedziała czemu to robi ale ufała temu przystojnemu ślizgonowi i była przekonana, że ją zrozumie. Bo ona potrafiła czytać między wierszami i wiedziała, że powrót do Hogwartu będzie o wiele mniej przyjemny niż się spodziewała. Chłopak usadowił ja wygodniej na sobie, rozsiadł się w fotelu i słuchał...
_____*_____*_____*_____*_____*_____*_____
Wieczorem siedzieli razem nad jeziorem wesoło rozmawiając. Widok był piękny : słońce już się schowało i w gładkiej tafli odbijały się gwiazdy tworząc efekt drugiego nieba. Błonia przy Durmstarngu były mniej zadbane od tych w Hogwarcie. Większość powierzchni pokrywała wysoka szara trawa, która zniżała się tylko przy zamku, jeziorze i lesie. Podczas rozmowy poruszyli temat porannego zdarzenia i Blaise poczuł się trochę niezręcznie, że ona opowiedziała mu o sobie praktycznie wszystko, a on nic.
-Słuchaj Mionka, jak ty mi dzisiaj o sobie opowiadałaś to ja tak poczułem, że muszę odwdzięczyć ci się tym samym tylko, że będzie to długa i skomplikowana opowieść więc...
-Spoko Diable rozumiem - przerwała mu - opowiesz mi w jakichś bardziej sprzyjających warunkach, może w Hogwarcie?
-Nie ma problemu mała, masz to jak w banku. Poznasz takiego Blaise'a Zabiniego jakiego nie poznał jeszcze nikt! Nawet Draco. - powiedział uroczyście.
Gryfonka roześmiała się i szturchnęła go łokciem pod żebro, a on zgiął się w pół. Hermiona uśmiechnęła się przebiegle i połaskotała go po żebrach, a chłopak wybuchnął śmiechem i przewrócił się na plecy. Dziewczyna usiadła na nim i zaczęła łaskotać. Brunet wił się i rzucał ale niebieskowłosa była nieugięta. Na jego szczęście po kilku minutach tej tortury przestała jako, że nie była szczególnie wredna...No może czasami...
-Boże dziewczyno skąd wiedziałaś gdzie mam łaskotki? To moja tajemnica... - wykrztusił zdumiony.
Mówił prawdę : nikt nie wiedział gdzie miał łaskotki. Nawet młody Malfoy ( a właściwie szczególnie on ), który znał go od dzieciństwa, a ta niezwykła gryfonka odkryła to po dniu znajomości
-W sumie to nie wiem Diable... Jakoś tak poczułam, że to właśnie tam - przyznała.
Ona też mówiła prawdę : kilka razy w ciągu tych dwóch dni miała takie przeczucia dotyczące Zabiniego, które zawsze się sprawdzały. Niestety nie mogła nad tym dłużej rozmyślać, bo Blaise przypuścił kontraatakt i po chwili to ona leżała pod nim i była torturowana łaskotkami. Wybuchnęła głośnym śmiechem i zaczęła błagać chłopaka by przestał. To był długi i wesoły dzień.
_____*_____*_____*_____*_____*_____*_____*_____
Mistrz Eliksirów Hogwartu Severus Snape siedział w swoim gabinecie ze szklanką Ognistej Whisky w ręku i rozmyślał. Miał dylemat, przyjaciel poprosił go o pomoc i z jednej strony bardzo chciał mu jej udzielić ale z drugiej...bał się. Na prawdę bał się kolejnego spotkania z nim wiedząc, że ON może zawsze zaatakować, a wtedy... Prawdopodobnie oberwałby Avadą. Zastanawiał się już 2 godziny i dalej do niczego nie doszedł. Zrezygnowany wstał, zgasił światło i poszedł do swoich prywatnych komnat nie zapominając zabrać ze sobą Whisky. Wszedł do dużego, mrocznego pomieszczenia utrzymanego w zielono-srebrnej kolorystyce i dołożył do dużego kominka. Po chwili ogień na nowo rozświetlił pokój. Był to salon pełniący jednocześnie funkcję holu jego komnat. Na stoliku przy zielonej kanapie leżał stary album z czasów jego edukacji w tej szkole. Spojrzał na niego zdumiony, nie przypominał sobie by go szukał czy kładł w tak dostępnym dla innych miejscu lecz nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, bo jego wrodzona ciekawość zwyciężyła i otworzył księgę. Na pierwszej stronie było duże nieruchome zdjęcie przedstawiające słynną siódemkę Hogwartu : jego, jego przyjaciela, Lucka, Raph'a, Rud'a, James'a i Syr'a. Tak to były czasy kiedy nikt go nie prześladował i nie gnębił, a największym zmartwieniem był zbliżający się sprawdzian z transmutacji czy ponowne wezwanie do dyrektora...To był pierwsza w historii Hogwartu przyjaźń gryfońsko - ślizgońska - ich siódemka...Tęsknił za tamtymi czasami gdy wszystko było takie proste, a przyjaciele znali go na wskroś i niczego nie musiał udawać...Brakowało mu zrozumienia drugiego człowieka więc założył maskę pt. "Zimny Skurwiel" i już jej nie zdejmował. Uczniowie się go bali, a on czerpał sadystyczną przyjemność z gnębienia innych. Widząc strach na obliczach tych dzieciaków aż się uśmiechał... Wtem z końca albumu wypadło zdjęcie. Severus podniósł je i z zaciekawieniem obejrzał. Gdy tylko to zrobił zamarł, a do jego oczu napłynęły łzy. Z fotografii machała do niego dwójka chłopców, umorusanych ziemią i stojących przy wielkim dole wykopanym w ogrodzie. Mężczyzna westchnął, mięli wtedy po pięć lat i byli z nim, żywi i okropnie denerwujący. Mimo wszystko ich kochał najmocniej na świecie i wtedy nie wyobrażał sobie bez nich życia...Teraz musiał...Przed jego oczami pojawiły się niechciane wspomnienia...
"Czarne zaglisza będące kiedyś piękną willą powoli dogasały, a w sercu czarnowłosego mężczyzny pojawiła się rozpacz. Mimo wszystkich znaków na ziemi i w niebie maił nadzieję, że jednak udało im się przeżyć... Wtem podszedł do niego śmierciożerca, już nawet nie pamiętał jak miał na imię, i powiedział cichym, współczującym głosem :
-Niestety nikomu nie udało się przeżyć wszyscy spłonęli...
Z jego trzewi wydobył się ryk rozpaczy. Stracił ich, był teraz sam...Upadł na kolana i płakał jak dziecko nie wstydząc się swoich łez. Był pusty..." ***
Stracił wtedy jedyne osoby, które po JEJ odejściu na prawdę kochał. Od tamtego dnia był zimny, ironiczny i okrutny. Zepchnął wspomnienia o synach głęboko w najczarniejsze zakamarki serca, bo to za bardzo bolało. Miał jednak jedną słabość - dzieci. Tylko przy nich wracał ten dawny Severus Snape - roześmiany nastolatek i kochający, ciepły ojciec, którego stracił gdzieś w tym okrutnym życiu i nie potrafił odzyskać...
. Przeglądał zdjęcia przypominając sobie okoliczności w jakich zostały zrobione. Nagle w oczy rzuciło mu się jedno zdjęcie - on i jego przyjaciel obdrapani, zakrwawieni ale szczęśliwi wychodzili z Zakazanego lasu trzymając bardzo rzadkie, lecznicze rośliny. Przypomniał sobie ta,ten dzień...
"- Bruno mam sprawę.. - powiedział niepewnie czarnooki chłopak wchodząc do dormitorium Prefekta Naczelnego.
-Cholera Sev mówiłem ci żebyś mnie tak nie nazywał, bo mnie szlag trafia! - wysoki, brązowowłosy nastolatek spojrzał na przybysza z pretensją, siadając na łóżku.
-Na twoim miejscu bym się przyzyczaił wszyscy tak do ciebie mówią. - Severus nie przewjmując się postawą przjaciela siadł wygodnie na fotelu i spuścił wzrok. Bruno zaniepokojony zachowaniem zazyczaj oewnego siebie chłopaka podniósł się z łóżka siadając naprzeciwko niego.
-No dobra Sev mów o co chodzi. I nie wciskaj mi kitu, że nic, bo za dobrze cię znam żeby się nabrać.
-Masz rację...Chodzi o moją siostrę Kathrin... Ona jest bardzo poważnie chora i niewiadomo czy przeżyje, chyba że znajdę składniki i przyżądzę odpowiedni eliksir.
Czarnowłosy był załamany - nie mógł jej starcić, bo zostałby sam. Poza tym straszliwie ją kochał...
-Okej rozumiem i bardzo mi przykro z jej powodu ale nie ogatniam po co ci jestm ja.
-No bo te rośliny rosną tylko w Zakazany Lesie, a ty najlepiej znasz sie na czarnej magii i wiesz jak pokonać te stwory więc chciałbym cię prosić żebyś...
-Żebym poszedł z tobą i ci pomógł. - przerwał mu złotooki i zamyślił się na chwilę. Severus obserwował go z niepokojem. Był świadom, że prosi przyjaciela o wielką rzecz ale miał nadzieję, że ten jednak się zgodzi... Milczenie przedłużało się, a czarnowłosy już miał się podnieść i wyjść gdy nagle...
- Zgadzam się. - głos Bruno był pewny - Pójdę z tobą do lasu i ci pomogę - na jego twarzy pojawił się uśmiech zarezerwowany tylko dla najbliższych przyjaciół..." ***
Severus uśmiechnął się do siebie. Bruno bardzo dużo ryzykował - życie, posadę Prefekta Naczelnego, możliwość uczenia się w Hogwarcie...Mimo to zaryzykował, przyjaźń okazał się ważniejsza od tego wszystkiego...Jego wzrok nagle stwardniał, a on podjął decyzję. Miał tylko nadzieję, że właściwą... Przywołał pergamin i napisał na nim dwa słowa i dwie litery po czym szybko wysłał sowę. Nie oglądając się na ptaka zamknął okno i dolał sobie Ognistej. Musiał odreagować.
_____*_____*_____*_____*_____*_____*
Brązowołosy mężczyzna przeglądał właśnie papiery gdy do jego okna zastukała sowa. Otworzył je na oścież, a piękny, ciemnogranatowy puchacz rzucił list i odleciał. Szatyn z duszą na ramieniu otworzył list, a gdy go przeczytał z westchnieniem ulgi opadł na fotel. Treść była krótka lecz wiele wyrażała.
Zgadzam się.
S.S
_____*_____*_____*_____*_____*_____
*Aeternum - (łac. na zawsze)
**Malefica - (łac. czarownica)
*** - wspomnienia Severusa Snape'a ( wymyślone na potrzeby opowiadania przez autorkę)
Po pierwsze wiem, że notki już długo nie było ale ten czas był okropny i na nic nie miałam czasu. Przepraszam ale kolejne rozdziały będą się pewnie pojawiały w takich właśnie odstępach czasu. Inaczej nie wyrobię, a nie lubię niedorobionych i pisanych na szybko rozdziałach. Notka niestety nie sprawdzona, bo Justine zepsuł się laptop.
Pozdrawiam
Kath<3
czekam na pojawienie się większego wątku o moim ulubionym Draco :D
OdpowiedzUsuńa ZaBINI jest taki miły,że aż szok :D
Hermiona w granatowych włosach ? tego jeszcze nie było :D
Nats.
Na Draco jeszcze poczekasz przynajmniej takie jest założenie ale jak wyjdzie to nie mam pojęcia. I ostrzegam, że ani Hermiona ani Draco nie zakochają się w sobie od razu. Najpierw będą się wyzywać a ja rozwinę inny wątek
UsuńPozdrawiam
Kath<3
Już zczaiłam! na początku pisałaś o wspomnieniu Miony gdzie bawiłą się z dwoma czarnowłosymi chłopaczkami - to byli synowie Severusa! Ten cały złotooki facet (bodajże przyjaciel Seva) to musi być ojciec miony!
OdpowiedzUsuńPozostaje jeszcze kilka...
-"zdjęcie dwóch kobiet - jednej, wysokiej o mlecznej cerze, długich, kręconych czarnych włosach i fioletowych oczach, a drugiej niższej o prostych, czarnych włosach, ciemnej karnacji i złotych oczach" ta pierwsza to mogłaby być Kathrin ale wtedy ta druga o złotych oczach nie mogłaby być Hermioną bo mionka ma kręcone włosy (chyba że w twoim opo jest inaczej)...
-"-Zabini Manor, salon " i co do tego wszystkiego ma kurwa rodzina Zabiniego?!
A moze to jest tak: Snape miał żone i dwuch synów, jego siostra Kathrin miała męża (wydaje mi się że to mógłby być ten cały Bruno) oraz córke Hermione a ich przyjaciółmi mogłabyć rodzina Zabinich. ^^
Miałas racje że to jest pokręcone... Dużo trzeba myśleć a ja tego nie lubie :( Niestety wciągnęłaś mnie więc nei mam wyboru i bd czytać dalej ^^
Rozdział jest super! No i Miona w niebieskich włosach - zajebista nowość!
czekam na nn, sarah ;3
to jest niczym jakaś zagadka z książek o Sherlock'u ^^
UsuńPowiem ci, że już coś zaczynasz ogarniać ale odrobinkę pokręciłaś. Masz rację co do Seva ale co do Bruno już się mylisz. Rodzina Zabiniego będzie ważna ale to się wyjaśni później. U mnie Hermiona ma kręcone włosy...przynajmniej na razie...
UsuńDziękuję i pozdrawiam
Kath<3
Nie do końca ogarniam fabułe, ale to pewnie dlatego, że to dopiero trzeci rozdział.
OdpowiedzUsuń